W ciemię bity. Wolność słowa (i gestu)

Wlodzimierz Jurasz
Wlodzimierz Jurasz
Fot. Andrzej Banaś
Wolność słowa to wartość bezwzględna. Dlatego szefowa kampanii prezydenta Andrzeja Dudy powinna natychmiast podać się do dymisji.

WIDEO: Krótki wywiad

Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni. Tylko tak mogę skomentować reakcję polityków opozycji i sprzyjających jej publicystów ostro atakujących mec. Jolantę Turczynowicz-Kieryłło za słowa wypowiedziane w programie „Gość Wiadomości” TVP. „Dowolność korzystania z wolności słowa może prowadzić do zagrożeń, nawet do zagrożeń interesów, które są ważne z perspektywy państwa" - stwierdziła szefowa(!) kampanii Andrzeja Dudy.

Nie, wcale nie mam zamiaru bronić pani mecenas, która natychmiast powinna zniknąć z życia publicznego. Mierzi mnie jednak dwulicowość jej oponentów związanych z opozycją, którzy – teoretycznie – bronią wolności słowa, praktycznie zaś co i rusz wyznaczają jej granice. Nawet na uniwersytetach – gdzie za głoszenie „nieprawomyślnych” poglądów przeciwnicy obecnej władzy prześladowali niedawno np. prof. Aleksandra Nalaskowskiego i prof. Ewę Budzyńską. A spróbujcie Państwo powiedzieć coś nieentuzjastycznego np. o homoseksualistach…

Wolność słowa jest wartością bezwzględną, ważniejszą nawet niż wolność działania. Od jej ograniczania, od manipulowania językiem zaczyna się każde zniewolenie. Poczytajcie Państwo „1984” Orwella” czy „Lingua Tertii Imperii” Klemperera.

Aha, żeby była jasność. Moim zdaniem wolność słowa obejmuje też wolność gestu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

Ewidentne podobieństwo okoliczności i wymowy obu gestów.

https://sport.dziennik.pl/news/artykuly/520847,pokazac-komus-publicznie-wala-oto-krotka-historia-gestu-kozakiewicza.html

https://youtu.be/Mn0in1fzqoI

P
Paweł Łacny

I znowu manipulacje. Po pierwsze, profesor Aleksander Nalaskowski został decyzją Rady Rektorów UMK zawieszony na trzy miesiące w obowiązkach pracownika naukowego uniwersytetu (decyzja została szybko cofnięta przez rektora i sprawa skończyła się jedynie upomnieniem), bo w swym felietonie zamieszczonym na stronie portalu wpolityce naruszył kodeks etyczny obowiązujący pracowników UMK, zawarty w „Zasadach etyki pracowników Uniwersytetu Mikołaja Kopernika” (obowiązuje od roku 2017). Pisząc o osobach LGBT, używał wobec nich takich określeń jak: tęczowa zaraza, tyfus, dżuma, ospa, osobnicy, którym trudno przypisać jakąś płeć. Również oskarżał osoby homoseksualne o to, że „gwałcą kolejne miasta”, „gwałcą wszystko, co napotkają po drodze” itd. Tego typu sformułowania stoją w rażącej sprzeczności ze wspomnianym kodeksem etycznym, a w szczególności z wyeksponowanymi w nim wartościami, które pracownicy UMK winni przestrzegać, takimi jak: prawda, godność osobowa, szacunek dla drugiego człowieka. Tezy zawarte w felietonie pana Nalaskowskiego kłócą się również z powinnościami pracownika UMK zapisanymi w rzeczonym dokumencie, z poszanowaniem prawa oraz norm etyki ogólnoludzkiej, a w szczególności z obowiązkiem przeciwstawiania się „możliwym patologiom w sferze stosunków międzyludzkich na różnych polach życia uniwersyteckiego, w szczególności: (…) Dyskryminacji osób i grup ze względu na rasę, płeć czy orientację seksualną, religię, światopogląd i przekonania ideologiczne lub polityczne mieszczące się w granicach prawa”. Teraz rozumie Pan, dlaczego Rada Rektorów musiała zareagować i dlaczego felietonem profesora było oburzonych tak wiele osób? Co do profesor Ewy Budzyńskiej, to już raz komentowałem Pańskie manipulacje i przekłamania związane z jej sprawą. Pan nie raczył na moje komentarze zareagować i teraz ponownie pisze Pan o niej w kontekście ograniczania wolności słowa, dlatego ja pozwolę sobie ponownie przytoczyć to, co pod jednym z Pana felietonów już raz napisałem. „Profesor Ewa Budzyńska prowadziła zajęcia niezgodnie z sylabusem i tematem zajęć zatytułowanych "Międzypokoleniowe więzi w rodzinach światowych". Ba, profesor Budzyńska sporządziła sylabus dopiero wtedy, gdy studenci złożyli na nią skargę. Po drugie, profesor głosiła swoje radykalne tezy nie dokumentując ich żadnymi argumentami naukowymi. Twierdziła m.in., że: aborcja bez względu na przyczynę to morderstwo, stosowanie antykoncepcji jest zachowaniem aspołecznym, używanie wkładki domacicznej jest tożsame z aborcją, a może też prowadzić do tego, że dziecko rodzi się z wkładką wrośniętą w głowę, osoby homoseksualne to coś gorszego, antykoncepcja hormonalna to aborcja, gender to komunizm itd. Rozumiem, że Pan też uważa, że studenci powinni słuchać wykładów niezwiązanych z tematyką zajęć, na których opowiadane są ideologicznie motywowane kłamstwa w rodzaju tych o wkładce domacicznej czy antykoncepcji hormonalnej?” Wystarczy. Może teraz Pan zrozumie, w czym rzecz, choć bardzo w to wątpię. A co do gestu Joanny Lichockiej, bo z pewnością w kontekście zachowania tej posłanki pisze Pan o „wolności gestu”. Digitus impudicus czy katapygon to bardzo stary, ale też bardzo obraźliwy gest. Jak Pan dobrze wie, znaczy tyle co „pierd… się”. Wśród ludzi dobrze wychowanych taki gest, tak bardzo urągający i uwłaczający drugiej osobie, nie jest tolerowany i musi być zawsze napiętnowany. Tym bardziej nie do pomyślenia jest jego okazanie w takiej instytucji jak Sejm, choć akurat politycy, z którymi Pan sympatyzuje już wielokrotnie starali się udowodnić, że Sejm to nie Wersal (vide: „kanalie i zdradzieckie mordy”). Rozumiem, że Pańska tolerancja wobec tego gestu, tak jak tolerancja wielu polityków PiS i partii koalicyjnych, wynika z innej wrażliwości na chamską i knajacką mowę i takież zachowania, a to z kolei ma źródło w takim a nie innym wychowaniu. Jednak nie wszyscy w Polsce wychowywali się w patologicznych środowiskach, dlatego proszę nie przenosić tego gestu do przestrzeni publicznej.

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski
Dodaj ogłoszenie