Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Cracovii nie wszyscy się na mnie obrazili

Rozmawiał Jacek Żukowski
Robert Podoliński nie dokończył poprzedniego sezonu w Cracovii
Robert Podoliński nie dokończył poprzedniego sezonu w Cracovii fot. Andrzej Banaś
Rozmowa. Były trener „Pasów” i Dolcanu Ząbki ROBERT PODOLIŃSKI przemyślał swoje błędy, a dzisiaj wybiera się na spotkanie obu drużyn w 1/16 finału Pucharu Polski

– Co Pan ostatnio porabia?

– Oglądam trochę piłkę nożną, młodszych zawodników, wybieram się też na staże. Zostaje jeszcze kwestia dopracowania tych wyjazdów, najprawdopodobniej będą to Portugalia i Belgia. Na razie zostaje mi obserwacja naszej ligowej piłki, byłem np. na meczu Legii z Wisłą, a także niższych lig, juniorów.

– Wszystko po to, by nie wyjść z obiegu?

– Taka praca, to całe moje życie. Nadrabiam też zaległości domowe. Nie narzekam.

– Cracovię też Pan ogląda?

– Oczywiście.

– Z jakimi uczuciami? Z zadrą w sercu, że się nie udało? Z zazdrością, że następcy idzie znacznie lepiej niż Panu? Czy też z satysfakcją, że to również część Pańskiej pracy?

– Starałem się obserwować mecze na chłodno. Satysfakcja jest z tego, że mogę być zadowolony z transferów, jakich dokonaliśmy za mojej kadencji. Na pewno teraz wyniki są fantastyczne. Trener Jacek Zieliński znalazł sposób i dobry moment, by je odnosić. Należy mu się ogromny szacunek. Mam też satysfakcję z tego powodu, że nie zostawiłem po sobie spalonej ziemi. Nie trzeba było po mnie przebudowywać zespołu, to raczej ja dokonałem przebudowy.

– Uprzedził Pan pytanie o transfery. Okazało się, że tacy piłkarze jak Sreten Sretenović, Piotr Polczak są bardzo pożyteczni. Do pewnego stopnia także Erik Jendrisek, który nie pokazał jeszcze pełni swoich możliwości. Na pewno jeden transfer Panu nie wyszedł, to Armiche Ortega, ale bilans jest dodatni.

– Od bardzo dawna Cracovia nie miała tak solidnego bloku defensywnego, jaki teraz udało się stworzyć. A z Kubą Wójcickim też rozmawialiśmy zimą, ale wtedy nie udało się go sprowadzić.

– Odczuwa Pan satysfakcję, bo to Pana ludzie. Ale system gry, który Pan forsował: 3-5-2, nie sprawdził się. Pan się na to zżymał, mówiąc, że systemy nie grają, ale zgodzi się Pan, że powrót do 4-5-1 wyszedł „Pasom” na dobre.

– Rzeczywiście, można było zrobić to przestawienie na nowy system spokojniej, wolniej. Do takich przemyśleń doszedłem. Ale jak pokazał ostatnio na Cracovii Piast Gliwice, cała zaleta w elastyczności ustawienia. Im więcej systemów znamy, tym lepiej. I nie można całego zła zrzucać na ustawienie, które promowałem. Rewolucja przyszła jednak za szybko.

– Gdyby teraz był Pan trenerem Cracovii, pewnie nie byłby Pan tak uparty?

– Myślę, że tak. Spokojniej dobierałbym zawodników, jakich chciałbym mieć do tego systemu. Doszedłem do wniosku, że wcześniej nie współgrało to z realiami, w jakich pracowałem. Trochę byłem uspokojony tym, co miałem w Dolcanie, a zapomniałem, że wprowadzanie do drużyny z Ząbek tego systemu zajęło mi półtora roku.

– W końcówce minionego sezonu Cracovia była chwalona za dobre przygotowanie fizyczne, to też jest dla Pana powód do radości.

– To wynikało z wielu rzeczy, choćby z rodzaju i struktury treningów. Nie sądzę jednak, by nasza praca aż tak bardzo różniła się od roboty innych trenerów.

– Jakby Pan porównał drużynę Dolcanu, w której Pan pracował, z tą obecną?

– Bardzo się zmieniła, teraz to jest już autorski zespół Darka Dźwigały. Z moich zawodników, sprowadzanych przeze mnie – z czego również mam satysfakcję – siedmiu trafiło do ekstraklasy, jak choćby: Rafał Grzelak, Mateusz Cichocki, Kamil Mazek czy Grzesiek Piesio.

– Kto został z Pańskich czasów?

– Piotrek Klepczyński, Damian Jakubik, Maciej Humerski, Mateusz Kryczka, Bartek Osoliński. Sposób grania jest jednak inny, choć główne akcenty są położone na tych piłkarzy.

– Komu Pan daje większe szanse na zwycięstwo?

– Po przygodzie z Błękitnymi nie chcę się wypowiadać na temat Pucharu Polski. To szalone rozgrywki. Na pewno wiele rzeczy przemawia na korzyść Cracovii, ale Dolcan jest u siebie niezwykle groźny. Gdy pracowałem w nim, a trener Stawowy w Cracovii, to mogła się ona o tym doskonale przekonać (3:1 dla Dolcanu – red.).

– Przyjedzie Pan z konkretnym nastawieniem na ten mecz, czy jako spokojny widz?

– Staram się bardzo racjonalnie podchodzić do swojej pracy, staram się wyciągnąć naukę. Chcę obejrzeć dobry mecz, bo emocjonalnie jestem związany z oboma klubami.

– Jak to pogodzić? Gdy ktoś strzeli bramkę, to jak Pan zareaguje?

– Nie sądzę, żebym odpalił racę. Mógłbym dostać zakaz stadionowy... (śmiech). Chcę obejrzeć dobry mecz. Zawsze powtarzam, że wiele zawdzięczam Cracovii, to ona dała mi szansę zaistnieć w ekstraklasie. Dolcanowi zawdzięczam jeszcze więcej, bo pracować 3,5 roku w jednym klubie to dobry wynik. Bardzo dobre kontakty mam z zarządami obu klubów.

– A z piłkarzami Cracovii?

– Z niektórymi mam kontakt do tej pory i są to miłe rozmowy. Nie obrazili się na mnie wszyscy.

– Zejdzie Pan pod szatnię i nie będzie kłopotu, by porozmawiać?

– Nie dajmy się zwariować. Nikogo nie okradłem, nie oszukałem. Nie wyszło tak, jak byśmy wszyscy chcieli, a ja przede wszystkim. Do swojej pracy podchodziłem uczciwie i z tego jestem zadowolony. Było dużo nerwowości, ale w tej chwili z dystansu podchodzę do tego i często się nawet uśmiecham. Nie było łatwo, przez dwa tygodnie grałem o posadę. Zaczęliśmy sezon trzema porażkami. Nie do końca zasłużyłem na ocenę niedostateczną, bo coś dobrego w Cracovii po mnie zostało.

– Trybunał Arbitrażowy przy PKOl cofnął dwuletnią dyskwalifikację za doping Dawidowi Nowakowi i nakazał rozpatrzyć sprawę jeszcze raz przez PZPN. Jak Pan na to zareagował?

– Zupełnie mnie to nie obchodzi. Tą sprawą nie zawracam sobie głowy.

Piłkarze to nie maszyny. Będą zmiany

Cracovia gra dzisiaj w Ząbkach z Dolcanem o godz. 17 w 1/16 finału Pucharu Polski.

„Pasy” wyjechały na ten mecz wczoraj w południe w 22-osobowym składzie.

– Na pewno nasza wyjściowa „11” będzie się różniła od tej z meczów ekstraklasy – mówi II trener „Pasów” Piotr Górecki. – Użyję takiego porównania do bolidów Formuły 1, które też zjeżdżają do boksów, by wymienić opony. Ktoś powie, że sezon dopiero się rozpoczął, za nami dopiero cztery kolejki, ale poprzedni był bardzo długi, a okres odpoczynku krótki. Piłkarze to nie są maszyny – podkreśla.

Do zmiany dojdzie zapewne na pozycji bramkarza. W ubiegłym sezonie w lidze bronił Krzysztof Pilarz, a w Pucharze Polski Krystian Stępniowski. Na szansę czeka nowy nabytek krakowian Grzegorz Sandomierski. Poza kadrą jest Paweł Jaroszyński, Boubacar Dialiba jedzie z zespołem na mecz, ale czeka go badanie USG kontuzjowanej nogi. Cracovia nie wraca po meczu do Krakowa. Środę i czwartek spędzi w Kielcach, gdzie w piątek zmierzy się z Koroną (godz. 18). (Żuk)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski