Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W czasie wizyty Franciszka Kraków był pełen radości, młodości i piękna

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Fot. Andrzej Banaś
Rozmowa. - Położyłem nacisk na komunikację, bo najbardziej bałem się paraliżu miasta - mówi prezydent Krakowa Jacek Majchrowski.

- Będzie Panu brakować atmosfery Światowych Dni Młodzieży?

- To były wyjątkowe dni. Miałem przyjemność spotkać się kilka razy z papieżem Franciszkiem, ale dłużej porozmawialiśmy tylko przy pożegnaniu. Mówił, że Kraków bardzo mu się podoba. Uważa, że to zielone miasto. Dziękował i gratulował wszystkim służbom. Z ŚDM zapamiętam też na długo moje spacery po Rynku Głównym, ulicy Grodzkiej - spotkanie z rozradowanymi tłumami młodych ludzi. Wielu z nich, nie tylko z Polski, rozpoznawało mnie, robili sobie ze mną zdjęcia. To bardzo sympatyczne. Atmosfera była wyjątkowa, miasto - pełne radości, młodości, piękna. Kraków wyglądał zupełnie inaczej. Przyczynili się do tego krakowianie, przyjmując gości do swojego miasta.

- Rozmawiał Pan z mieszkańcami na temat ŚDM?

- Sami do mnie podchodzili na ulicy, gratulowali, mówili, że czują dumę z miasta.

- Miasto wkrótce znów odmłodnieje: wrócą studenci, dalej będą do nas przyjeżdżać młodzi turyści z całego świata.

- Kraków znowu będzie miastem młodych, jednak atmosfera ŚDM jest specyficzna. Nie było żadnej agresji, a izba wytrzeźwień była pusta, mimo setek tysięcy ludzi, którzy przebywali w mieście i doskonale się w nim bawili.

- To, co się działo, przerosło Pana wyobrażenia?

- Przed Dniami Młodzieży spotkaliśmy się m.in. z jednym z organizatorów ŚDM w Madrycie. Mówił nam, że to będzie młodzież absolutnie niesprawiająca kłopotu. My podchodziliśmy do tych słów z ostrożnością. Zawsze lepiej jest być mile zaskoczonym, niż się rozczarować. Sprawdziło się jednak to, co nam mówił.

- Organizacja ŚDM to dla Pana największe dotychczas wyzwanie?

- Nigdy nie było tak dużo gości w Krakowie, przez tak długi czas. Dużym wyzwaniem stało się więc zapewnienie im bezpieczeństwa, miłego pobytu, a przy tym odpowiednie funkcjonowanie miasta.

- Przed ŚDM nie krył Pan obaw, jak to będzie, kiedy Kraków opanują tłumy pielgrzymów. Dziś też byłby Pan tak ostrożny?

- Mówiłem o tym, że można się spodziewać niedogodności, głównie komunikacyjnych. Ale tak naprawdę nie były tak duże. To nie ja jednak mówiłem i pisałem, że mogą nie działać telefony, nie będzie dostępu do internetu, zabraknie wody, nie będzie można kupić nic do jedzenia. Wiele osób podgrzewało atmosferę, ale powiedzmy sobie szczerze, nikt z nas nie wiedział do końca, jak to będzie naprawdę.

- Sugerował Pan jednak krakowianom wakacyjne wyjazdy z miasta w tym czasie.

- Na pytanie, czy na czas ŚDM lepiej wziąć urlop, mówiłem wyraźnie: „Może być ciężko. Zobaczymy. Nie wiadomo, jak to wyjdzie. Będzie kilka stref całkowicie zamkniętych: Łagiewniki, Błonia. Zwiększymy ofertę komunikacji miejskiej, ale samochodem będzie się ciężko przecisnąć i gdziekolwiek wjechać. Na ten czas wszystkich zachęcałbym do korzystania z komunikacji miejskiej. Jak będzie ładny lipiec, to zachęcam do wyjechania na zieloną trawkę”. Miałem na uwadze to, że na czas ŚDM sporo zakładów pracy zawiesiło działalność i dało pracownikom urlopy. Położyłem nacisk na komunikację, bo najbardziej bałem się paraliżu miasta. Jak się okazało niesłusznie - transport funkcjonował znakomicie. Duża w tym zasługa mieszkańców - część rzeczywiście wyjechała na wakacje, część przesiadła się do komunikacji miejskiej.

- Jakie ma Pan teraz odczucia, już po zakończeniu ŚDM?

- Czuję na pewno satysfakcję, że wszystko udało się pomyślnie przeprowadzić. Jestem zadowolony z tego, jak sprawdziły się służby miejskie. Swoje zadania wypełniły idealnie, na medal. Nie ma co ukrywać, tej pracy towarzyszył stres. Cały czas byliśmy w urzędzie i sztabach zarządzania kryzysowego, aby wszystko mieć na oku. Ludzie, którzy pracowali przy organizacji ŚDM angażowali się nieraz po 24 godziny na dobę, niektórzy nie spali przez dwa, trzy dni.

- Kogo by Pan wyróżnił ?

- Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu oraz MPK za zadbanie o organizację ruchu oraz Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania za czystość w mieście. Co prawda, niektórzy protestowali, że nocą było słychać maszyny sprzątające, ale coś za coś.

- W zeszłym roku na dyrektora ZIKiT mianował Pan kontrowersyjnego Jana Tajstera, mówiąc, że jest niezbędny do organizacji ŚDM. Okazało się, że bez niego się udało, dokonał tego dyrektor Marcin Korusiewicz. Co Pan teraz powie?

- Inaczej się rozmawia po fakcie, a inaczej, gdy do końca nie wiadomo, jak duże czeka nas wyzwanie. Ale to fakt - Jan Tajster przygotowywał poprzednie pielgrzymki papieskie i liczyłem, że będzie osobą, która sobie z tym poradzi. Teraz okazało się, że Marcin Korusiewicz doskonale sprostał zadaniu. Bardzo duży plus dla niego!

- Krakowianie już pytają, czy ulice nie mogą być tak sprzątane na co dzień jak podczas ŚDM?

- Tak samo na pewno nie będzie, bo też nie do końca jest taka potrzeba. Nie co dzień mamy tak wielki tłum w centrum miasta, który w dodatku stołuje się na placach, ulicach i zieleńcach. Trzeba pamiętać, że dziewięć dni takiego porządkowania miasta kosztowało dodatkowo 9 mln zł. Wszystko, także czystość, zależy od finansów. Aby zwiększyć na coś pieniądze, trzeba z czegoś zrezygnować. Na pewno doświadczenia ŚDM pomogą jednak w dalszym dbaniu o czystość w mieście.

- A jaki ma Pan pomysł na to, aby mieszkańców bardziej przekonać do komunikacji miejskiej?

- Kupiliśmy nowe tramwaje i autobusy. Od września albo października zamierzamy wzmocnić niektóre główne linie, poprzez zwiększenie częstotliwości ich kursowania. Linie, które kursują obecnie co 10 minut w szczycie i 20 minut poza nim, mają jeździć odpowiednio co 7 i 15 minut. Chcemy też, aby autobusy częściej odjeżdżały z osiedli peryferyjnych. Dobrą reklamę krakowskiej komunikacji zrobił papież Franciszek, który na mszę św. na Błoniach pojechał „Krakowiakiem”. Teraz można nim jeździć na linii nr 8.

- A zaskoczyło Pana, że papież jeździł volkswagenem golfem?

- Wiedzieliśmy, że tak będzie. Papież jest znany z tego, że unika przepychu. Nie dość, że jeździł tym samochodem, to sam wysiadał, sam zamykał drzwi, nie korzystał z pomocy.

- Jak Pan myśli, co chciał tym zamanifestować?

- Mam dwie przyjaciółki, są już na emeryturze, ale kiedyś prowadziły w Wiedniu fundację kościelną Pax Christi. Zawsze mówiły, że w Kościele austriackim, nikt, począwszy od kardynała, skończywszy na proboszczu, nie może jeździć lepszym samochodem niż volkswagen golf. To ma pokazać, że nie wywyższamy się i nie wydajemy pieniędzy na zbytki.

- A politycy, urzędnicy powinni kupować drogie samochody?

- Rozumiem, że pan pije do mnie. Politycy, prezydenci powinni jeździć wygodnymi samochodami, które pozwalają się szybko przemieszczać w wiele miejsc. Codziennie trzeba jechać w kilka miejsc, nieraz są wyjazdy do odległych miast. Wojewoda czy marszałek często w samochodzie spędzają wiele godzin, jeżdżąc po całym województwie. Papież mniej podróżuje, raczej do niego przyjeżdżają goście.

- Papież Franciszek mówił o tym, aby stawiać mosty, a nie budować murów. To można też odebrać w ten sposób, aby wspólnie dbać o dobro kraju, miast, a nie tworzyć politycznych podziałów?

- Całkowicie się z tym zgadzam. Ja nigdy nie stawiałem murów. Niektórzy politycy starają się obmurować ze wszystkich stron i realizować swoje cele, idąc między tymi murami, nie patrząc na osoby z innymi poglądami. Ja uważam, że z każdym powinno się rozmawiać i tego typu polityka przynosi lepsze rezultaty.

- To porozmawiałby Pan z Łukaszem Gibałą, który chce Pana odwołać w referendum ?

- Łukasz Gibała od dłuższego czasu ogranicza się do robienia konferencji prasowych pod magistratem. Nigdy nie wszedł do środka. Chyba boi się ze mną rozmawiać w cztery oczy. Trzymając się terminologii katolickiej, powiem, że zanim się da komuś rozgrzeszenie, to musi być żal za grzechy, postanowienie poprawy i zadośćuczynienie, a więc przeproszenie za nieprawdziwe stwierdzenia i zachowanie, które... Nie będę używał słów, które powodują budowanie murów.

- Obawia się Pan referendum?

- Poczekajmy. Trwa liczenie głosów.

- Łukasz Gibała przekonuje, że zebrał wystarczającą liczbę.

- Dopóki komisarz wyborczy nie wyda postanowienia, to uważam, że sprawy referendum nie ma. Jak zapadnie o nim decyzja, to będziemy się mobilizować.

- Liczy Pan, że może nie być wystarczająco dużo podpisów, aby odbyło się referendum?

- Otrzymuję informacje, że podpisywały się osoby, które nie są mieszkańcami Krakowa, było dużo nieletnich, a po trzecie część osób była wprowadzana w błąd. Podchodzono do osób starszych, pytano, czy są za prezydentem Majchrowskim, ludzie mówili, że tak i podpisywali się... pod referendum.

- To, jak zostały zorganizowane ŚDM, może pomóc Panu w walce o dalsze rządzenie Krakowem?

- Jednym z zarzutów było to, że otaczam się samymi kolesiami - ludźmi niekompetentnymi, którzy pracę w urzędach dostali po znajomości. ŚDM udowodniły, że kilkaset pracowników - „moich kolesi” - to doskonali fachowcy. Ludzie kompetentni, bardzo doświadczeni, niesamowicie zaangażowani, radzący sobie z największymi wyzwaniami, dzięki którym możemy być dumni z tego, jak organizacyjnie poradził sobie Kraków. A Łukasz Gibała cały czas mówi, że trzeba ich pozwalniać. Jak widać, życie weryfikuje takie populistyczne stwierdzenia.

- Inny zarzut to taki, że deweloperzy zabudowują Kraków.

- Jeżeli deweloper zgodnie z prawem otrzymał wszelkie decyzje i nie wydamy mu zgody na budowę, to pójdzie do sądu i miasto zapłaci odszkodowanie. Za każdym razem nowym parlamentarzystom przekazuję nasze sugestie dotyczące oczekiwanych zmian w ustawach. Dotyczy to także budownictwa. Czekamy na zmiany, które pozwolą gminom na większe kompetencje w tym zakresie. Łukasz Gibała jako poseł miał szansę się tym zająć - nie skorzystał z niej.

- Pana przeciwnicy wyciągają też argumenty, że brakuje zieleni. Na ŚDM na ul. Grodzkiej stanęły kwietniki. Nie może być tak nie tylko od święta?

- Kwietniki zostaną na stałe, a nie od święta. Jak już wspomniałem, papież zwrócił uwagę, że mamy zielone miasto. Przypomnę, że przed rokiem powołaliśmy osobną jednostkę, Zarząd Zieleni Miejskiej. Potrzebowała czasu na przygotowanie różnych projektów. Już są pierwsze efekty, a będą kolejne. Jeszcze w tym roku planujemy nasadzenia m.in. na Alejach Trzech Wieszczów czy Plantach Dietlowskich.

- Pewnie ciężko będzie jeszcze raz zorganizować ŚDM w Krakowie. A papieża Franciszka jeszcze raz zapraszamy?

- Ja to już zasugerowałem, wręczając mu klucz do miasta. Powiedziałem, że ten klucz jest do bram Krakowa, zawsze może przybyć i będą otwarte. Serdecznie zapraszamy.

Rozmawiał Piotr Tymczak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski