W tym przypadku trudno nawet mówić o sprzedaży klubu. Słowo „sprzedaż” w kontekście futbolowego biznesu wygląda efektownie, sugeruje, że miała miejsce jakaś spektakularna transakcja. Tymczasem „Biała Gwiazda” poszła jak z ogłoszenia w rodzaju „oddam w dobre ręce”. Czy w takie trafiła, to się dopiero okaże. Dziś jednak jest więcej pytań niż odpowiedzi, a zaciekawienie miesza się z wątpliwościami. W proporcjach na korzyść tych drugich.
Bądźmy szczerzy: niepewność jest o wiele silniejsza niż poczucie, że sprawy poszły w dobrym kierunku. Gros kibiców przełyka teraz nerwowo ślinę, zastanawiając się, czy jednak za chwilę nie będą tęsknić za tą małą stabilizacją, którą w ostatnich latach mimo wszystko gwarantował Cupiał. Przed duetem Meresiński/Citko długa droga, żeby ludzie uwierzyli w ich projekt.
Tym bardziej że duża część publiczności nie zna Wisły innej niż ta spod znaku Tele-Foniki i lubi żyć mitem wielkich sukcesów i transferów. Pułap oczekiwań siłą rzeczy jest ogromny, więc z większą ufnością witano by kogoś z listy stu najbogatszych Polaków lub miliardera z Chin niż 30-latka z Warszawy o nieustalonych jeszcze koneksjach i powiązaniach. Kogoś, kto z marszu gwarantuje pieniądze i rozwój, takiego powiedzmy Cupiała 2.0 (w wersji z przełomu wieków), a nie inwestora, na razie dość tajemniczego, który samodzielnie nie jest w stanie tego udźwignąć.
Zabawnie się złożyło, że w piątek są derby. Na Reymonta z taką zazdrością jak teraz nie spoglądano na drugą stron Błoń chyba jeszcze nigdy. To wyniku meczu oczywiście nie przesądza, ale pokazuje, że nowi właściciele skoczyli na bardzo głęboką wodę. A nie wiadomo, czy potrafią pływać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?