Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W filmie wszystko można. Lubię się zmieniać na ekranie w potwory. Ale na co dzień jestem zupełnie inny

Redakcja
Z UDO KIEREM, niemieckim aktorem, przyjacielem Larsa von Triera i etatowym odtwórcą ról czarnych charakterów w filmach od Europy po Hollywood, gościem krakowskiego festiwalu Off Plus Camera, rozmawia Rafał Stanowski

- Myślałem, że będzie Pan przerażającą osobą!

- Uwielbiam grać czarne charaktery: morderców, wariatów, wampirów. Dają aktorowi wiele radości. Tym bardziej że mam zupełnie inny charakter. Jestem osobą ciepłą, lubię gotować dla przyjaciół...

- Czyli nie jest Pan typem Drakuli, choć zagrał Pan go tak przekonująco na ekranie?

- Kocham psy, mam kilka, które przygarnąłem ze schroniska. Uwielbiam też pielić grządki w moim ogródku. Właśnie zasadziłem drzewka palmowe na moim ranczu. Uwielbiam zapach ziemi.

- To dlaczego w filmach często gra Pan psychopatów i szaleńców?

- To wina Paula Morrisseya, przyjaciela Andy'ego Warhola. To on po raz pierwszy obsadził mnie w mrocznej roli - zagrałem wampira w jego filmie "Blood for Dracula" w latach 70. Potem zadzwonił telefon od Warhola, który spytał: "Kręcę z Paulem taki mały film o Frankensteinie, może chcesz wziąć udział?". Tak zagrałem w "Ciele dla Frankensteina". W tamtym czasie nigdy nie myślałem o sobie jako o odtwórcy Frankensteina czy Drakuli. To nie były role intelektualne, wystarczyło się całkowicie zmienić i jakoś szło.

- Czyli film jest dla Pana ucieczką?

- W filmie wszystko można. Tu nie obowiązują zasady takie jak w normalnym życiu. Można się wyzwolić, przeżyć coś niesamowitego. Dlatego lubię role całkowicie różne ode mnie. Pozwalają poczuć emocje, których nigdy bym nie doświadczył. Na ekranie staję się potworem - to w pewien sposób fascynujące.

- A nie obawiam się Pan, że w pamięci widowni zapisał się jako złoczyńca lub psychopata?

- Wprost przeciwnie! Negatywne role budzą fascynację u publiczności.To dziwne. Wiele osób podchodziło do mnie i mówiło z przejęciem w głosie: "Ale zagrałeś tego potwora!". Gdybym kreował pozytywne postacie, pewnie by się to nie przydarzyło.

- Dlaczego tak jest?

- Pewnie dlatego że w normalnym życiu musimy być dobrzy. W filmie możemy dać upust naszym żądzom bez brania za to odpowiedzialności. Proszę też pamiętać, że zagrałem papieża...

- Tak, w serialu "Prawdziwa historia rodu Borgiów"... Zagrał Pan Innocente- go VIII.

- Jestem daleki od bycia potworem. Bywam nim tylko na planie filmowym. Dlaczego? Bo ludzie to lubią.

- Nie czuje się Pan zmęczony rolami szaleńców?

- To nie są role wyczerpujące psychicznie. Traktuję je jak zabawę.

- Ale zagrał Pan też kilka razy nazistów. Jakie to przeżycie dla Niemca?

- Dwukrotnie zagrałem Adolfa Hitlera, wystąpiłem też w "Iron Sky", gdzie wcieliłem się w przywódcę nazistów. To wszystko jednak role komediowe. Nie zagrałbym nigdy takich postaci w filmach poważnych, w dramatach opartych na faktach. Kiedyś powiedziałem moim żydowskim przyjaciołom: "Zagram faszystę w 'Iron Sky' ". Oni zaniemówili. A ja na to: "Spokojnie, oni mieszkają aż na Księżycu".

- Pan nie traktuje tego poważnie?

- Absolutnie nie. Dzięki komedii można doskonale pokazać, jak bardzo źli byli ci ludzie. Śmiech sprawia, że dobitnie widać, jak głupi byli ci, którzy wyznawali tę ideologię. Poza tym komedia jest wciągająca. Jest jak gra w szachy. Żeby wygrać, trzeba przestrzegać reguł i precyzyjnie planować swoje ruchy.
- Czuje Pan na sobie piętno faszyzmu?

- Urodziłem się pod koniec wojny, w 1944 roku. Zapytałem kiedyś moją mamę: "Dlaczego to robiliście?". "Musieliśmy - odpowiedziała. - Inaczej by nas zabili". Proszę pamiętać, że większość Niemców nie wiedziała o wszystkich okropieństwach, których dopuszczali się rządzący. Nie informowano opinii publicznej o obozach koncentracyjnych. Nie było oczywiście dobrych nazistów. Ale byli też tacy, których zmuszono do noszenia munduru. Nie chcę nikogo bronić, ale trzeba wziąć to również pod uwagę.

- Pojedzie Pan do Auschwitz?

- Nie wybieram się.

- Dlaczego?

- Ponieważ zasiadam w jury festiwalu Off Plus Camera, chcę być skupiony wyłącznie na filmach [rozmawiamy w czasie festiwalu - przyp. RS]. Wyjazd do Auschwitz sprawiłby, że byłbym pod wrażeniem tego, co zobaczyłem. A to na pewno wpłynęłoby na postrzeganie filmów. Chcę mieć czysty umysł w sali kinowej. Być może powinienem się tam wybrać, ale na razie nie chcę. Nie czuję się dostatecznie silny, by przeżyć te okropności.

- Jest Pan przyjacielem Larsa von Triera, wystąpił Pan w większości jego filmów. Pamięta Pan wasze pierwsze spotkanie?

- Spotkałem Larsa wiele lat temu na festiwalu w Mannheim. Tam zobaczyłem jego pierwszy film "Element zbrodni". Byłem pod wielkim wrażeniem, po seansie powiedziałem do przyjaciół, że na pewno wygra nagrodę. Poszedłem do dyrektora festiwalu i oznajmiłem: "Chcę poznać tego faceta". Przyszedł młody chłopak, wyglądał trochę jak student. Wypiliśmy piwo, wymieniliśmy się telefonami. Po jakimś czasie zadzwonił i zaproponował mi główną rolę w "Medei".

- Von Trier uchodzi za jednego z najbardziej przewrotnych filmowców, lubi manipulować aktorami. Podobno na planie doprowadził do łez wiele gwiazd. Potwierdza Pan?

- Lars nie lubi aktorów, którzy grają. Na planie "Medei" podszedł do mnie i powiedział: "Dałem ci wszystkie rekwizyty króla. Masz konia i koronę. Nie graj, bądź królem". Nigdy więcej nie grałem w jego filmach. Ja tam byłem. Nie będę wymieniać nazwisk, ale widziałem wielkich aktorów, którzy musieli powtarzać po dwadzieścia razy jedno ujęcie, zanim Lars był zadowolony. To bardzo sensualna osoba. W tym sensie bardzo przypomina Fassbindera.

- Jesteście bardzo ze sobą związani?

- Gdy dzwoni telefon z Danii, by zaoferować mi rolę w tamtejszej produkcji, pytam najpierw Larsa o zgodę. Nie chcę, żeby miał potem do mnie pretensje.

- Z filmów von Triera pamięta się przede wszystkim Pana niesamowite spojrzenie!

- Ludzie w ogóle pamiętają małe rzeczy. W "Melancholii" zrobiłem jeden gest ręką, o który wszyscy mnie potem pytali. A to był instynktowny odruch, spontaniczny. W "Dziurce od klucza" Guya Maddina w jednej ze scen dotknąłem tapety. Potem w czasie premiery wszyscy przychodzili do mnie i mówili: "Jaka fajna tapeta". Aktorstwo to wielka nieprzewidywalność.
- Potraficie się jeszcze zaskoczyć z Larsem?

- Oczywiście, nieustannie. Nie lubię słowa "geniusz" - ono jest zarezerwowane dla ludzi pokroju Einsteina. Ale Lars należy do wybitnych filmowców, stawiam go w jednym rzędzie z Fassbinderem, z którym też współpracowałem, czy Tarkowskim. I podobnie jak oni, Duńczyk nie potrafi nakręcić złego filmu. Może stworzyć film, którego nie kupi publiczność. Chciałbym znów, po 20 latach przyjaźni, zagrać u niego główną rolę. Ale nie powiem mu tego.

- Dlaczego nie zapyta Pan wprost?

- I co miałby mi odpowiedzieć? "Kto by nie chciał"? Nie ma nic gorszego niż aktorzy, którzy przymilają się reżyserom. Reżyser chce odkrywać. Dlatego wybiera aktora, który go intryguje. Dlatego jeśli ktoś grał u Fassbindera, potem nie miał wstępu na plan filmowy u Wendersa i Herzoga. Chodziło o to, żeby nie zdradzić tajemnicy wspólnego przeżycia. Nie chodzę na kolację z reżyserem, z którym mam współpracować. Po zakończeniu zdjęć robię to bardzo często. Przed - nigdy.

- Zagrał Pan w 200 filmach. Jest Pan uzależniony od aktorstwa?

- Internet wie wszystko! W wielu produkcjach pojawiłem się tylko przez chwilę. Wyznaję zasadę, że czasami jeden dzień może być ważniejszy niż dwadzieścia pięć. Nigdy zresztą nie przepadałem za głównymi rolami. Wolę pracować przez kilka dni. Wszyscy się wtedy koncentrują na mnie i mówią: "Skupmy się, bo mamy Udo tylko na chwilkę".

CV

Urodzony w 1944 roku w Kolonii kultowy aktor, który zrobił karierę po obu stronach oceanu. Słynie z ról potworów - dosłownie i w przenośni. Grał zarówno psychopatów, jak i wampiry. Występy w horrorach stały się zresztą jego znakiem rozpoznawczym. Podobnie jak role w filmach Larsa von Triera - zagrał niemal we wszystkich jego produkcjach. Poza tym współpracował z kultowymi reżyserami: Paulem Morrisseyem, Rainerem Wernerem Fassbinderem, Wimem Wendersem, Gusem Van Santem i Walerianem Borowczykiem. Oprócz aktorstwa lubi śpiewać. Nie cierpi castingów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski