Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W kolejce do pośredniaka

Redakcja
Są zniechęceni, sfrustrowani, mają już dość upokarzania i czekania na lepsze czasy. O kim mowa? O młodych lekarzach, którzy po siedmiu latach nauki zostali zostawieni samym sobie i zmuszeni są co miesiąc meldować się w urzędzie pracy po 400 zł zasiłku dla bezrobotnych.

W tym roku Ministerstwo Zdrowia przyznało wyjątkowo mało miejsc rezydenckich dla młodych lekarzy

Sylwia Drapisz przez sześć lat była jedną z najlepszych studentek Collegium Medicum UJ. W październiku skończyła roczny staż opłacany przez Ministerstwo Zdrowia, a w listopadzie ze świetnym wynikiem zdała Lekarski Egzamin Państwowy. Teraz ma pełne prawo wykonywania zawodu, ale okazuje się, że być może wcale nie znajdzie pracy w zawodzie.
- Nie spodziewałam się takiej sytuacji. Nastarcie mojej kariery jestem rozgoryczona, sfrustrowanai____zniechęcona. Już mi się nie chce - żali się Sylwia. - Okazało się, że cała moja dotychczasowa praca była bezużyteczna. Co ztego, że dużo umiem, że dobrze zdałam LEP, skoro to itak niczego mi nie gwarantuje?
Dla młodego lekarza najważniejsze jest otwarcie specjalizacji, którą może robić w kilku trybach: na etacie, podczas rezydentury (czyli etatu opłacanego przez państwo) lub na wolontariacie, co oznacza kilka lat pracy bez żadnego wynagrodzenia. To Ministerstwo Zdrowia decyduje o tym, ile zostanie przyznanych miejsc specjalizacyjnych w województwie. Oczywiście, najbardziej pożądane są etaty rezydenckie, ponieważ młodemu lekarzowi zapewniają stały dochód, a szpitalowi "darmowego" pracownika.
Jednak w tym roku Ministerstwo Zdrowia, tłumacząc się złą sytuacją finansową, przyznało wyjątkowo mało miejsc rezydenckich. W Małopolsce w ogóle nie przyznano takich miejsc m.in. z ginekologii, psychiatrii, okulistyki, dermatologii, chirurgii dziecięcej. Dlatego młodzi lekarze zainteresowani właśnie tymi specjalizacjami, zdecydowani są przez sześć lat (tyle trwa specjalizacja) pracować jako wolontariusze, byle tylko mieć możliwość specjalizowania się z wybranej dziedziny.
- Wtej chwili zastanawiam się, czy ja wogóle będę lekarzem, czy może zajmę się czymś innym - mówi Urszula Sudnik, która chce zostać okulistką. - Narazie złożyłam papiery nawolontariat, bo uważam, że robienie czegoś wbrew sobie jest bezsensem. Nawet nie wiem, czy się dostanę. Są tylko dwa miejsca specjalizacyjne, a____sześć osób złożyło swoje podania.
Jeszcze w październiku min. Pinkas zapowiadał zwiększenie liczby miejsc rezydenckich, dlatego kiedy na stronie Ministerstwa Zdrowia ogłoszono komunikat dotyczący liczby miejsc specjalizacyjnych, wśród młodych lekarzy zapanował popłoch. - Kiedy okazało się, że jest tak mało rezydentur, rozważałem, czy nie wybrać chirurgii, anestezjologii lub ortopedii, ale to byłoby coś, co musiałbym robić nasiłę. Anie oto wżyciu chodzi - tłumaczy Miłosz, który wybrał specjalizację z ginekologii.
Jednak wielu z jego kolegów, przekreślając swoje dotychczasowe plany i zainteresowania, złożyło podania na te specjalizacje, z których przyznano więcej miejsc rezydenckich.
Sylwię Drapisz interesuje specjalizacja z chorób wewnętrznych. W ubiegłym roku w tej dziedzinie przyznano 15 miejsc rezydenckich, w tym roku tylko 4. - Nie jestem typem "zabiegowca", dlatego zdecydowałam się na__"internę" - mówi Sylwia. - Wiem, że moje punkty zLEP-udają mi co najwyżej 50 proc. szans, że się dostanę. Pewnie na____anestezjologię dostałabym się bez problemu, ale podjęłam ryzyko, musiałam przynajmniej spróbować...
Sytuacja Sylwii i innych młodych lekarzy wyjaśni się dopiero w styczniu, kiedy to odbywają się rozmowy kwalifikacyjne na specjalizacje. Suma punktów z LEP-u oraz z rozmowy kwalifikacyjnej pozwoli najlepszym dostać się na wymarzoną rezydenturę. Ci, którym się uda, będą mogli od marca podjąć pracę. Co zrobią pozostali?
Najbardziej zamożni i zdeterminowani poczekają na następne "rozdanie" miejsc specjalizacyjnych, żyjąc nadzieją, że Ministerstwo Zdrowia wiosną okaże się bardziej łaskawe. Ci, którzy nie chcą czekać, mogą zatrudnić się w firmach farmaceutycznych lub szukać wolnych etatów, które pojawiają się w małych miejscowościach.
- Ważny był dla mnie aspekt finansowy - opowiada Miłosz, który zdecydował się na powrót do rodzinnej miejscowości. - Zorientowałem się, czy wKrakowie będzie możliwość zatrudnienia iokazało się, że nigdzie nie potrzebują młodych lekarzy. Odroku jestem ojcem, adziecko też wymaga nakładu finansowego, więc podjąłem taką decyzję, że jadę tam, gdzie jest etat. Pozatym tutaj mogę robić specjalizację zginekologii, awKrakowie nie miałbym na____to szans.
Otrzymanie etatu w Krakowie lub innym dużym mieście graniczy z cudem. Dyrektorzy szpitali już teraz zwalniają lub "obcinają" etaty doświadczonym lekarzom specjalistom, więc młodych lekarzy, którzy dopiero się uczą, nie chcą zatrudniać. A wiele specjalizacji można zrobić tylko w dużych miastach, bo małe szpitale nie mają akredytacji do przeprowadzania tego typu szkoleń.
- Teoretycznie jest możliwość oddelegowania lekarza zatrudnionego wmałym szpitalu dodużego ośrodka szkoleniowego, tylko jaki dyrektor zgodzi się na_taki układ -pyta retorycznie Urszula Sudnik.
Dlaczego państwo nie pozwala się kształcić młodym lekarzom? - _Problem nie polega natym, że ci ludzie nie mogą się szkolić, ale, że oni chcą się kształcić zapaństwowe pieniądze na____specjalizacjach, które im odpowiadają
- tłumaczy lek. med. Józef Grzegorz Kurdziel, dyrektor Małopolskiego Centrum Zdrowia Publicznego. - My jesteśmy jednostką powołaną dotego, by zapewnić mieszkańcom Małopolski odpowiedni dostęp doświadczeń medycznych. Poprzez ten system kontrolujemy Zakłady Opieki Zdrowotnej, jak iwpływamy namożliwości kształcenia lekarzy, diagnostów icałej kadry medycznej wochronie zdrowia. Musimy zatem przewidywać, jacy specjaliści za5 czy 6 lat będą potrzebni iwzwiązku ztym wjakich specjalnościach ułatwiać lekarzom iinnym pracownikom ochrony zdrowia nabywanie odpowiednich kwalifikacji. Gdybyśmy tego nie regulowali, mielibyśmy samych ginekologów, dermatologów i____okulistów.
Problem jednak w tym, że obecnie najbardziej deficytowe specjalizacje to: anestezjologia, medycyna ratunkowa oraz patomorfologia, które w opinii wielu lekarzy nie należą do atrakcyjnych zawodów i dają małe możliwości dodatkowego zatrudnienia. Nie jest bowiem tajemnicą, że lekarz, aby samodzielnie się utrzymać, musi pracować na kilku etatach. Pokutuje natomiast powszechny mit lekarza bogacza i przekonanie, że studia medyczne to najprostsza droga do fortuny.
- Wszystkie moje koleżanki sądzą, że skoro wreszcie skończyłam medycynę, teraz pewnie kupię sobie samochód i____mieszkanie - opowiada Sylwia Drapisz. - Tymczasem mam 27 lat iwciąż jestem nautrzymaniu rodziców!
- Zawód lekarza to jest powołanie - tłumaczy dyrektor Kurdziel. - Studia medyczne to nie są zwykłe studia.Ktoś, kto wybiera ten zawód, musi sobie zdawać sprawę z__tego, że ma przedsobą 6 lat studiów, 13 miesięcy stażu, zdanie trudnego Lekarskiego Egzaminu Państwowego i6 lat specjalizacji, więc tytuł specjalisty uzyska w__wieku 35 lat.Decyduje się naten trud. Decyduje się nate wyrzeczenia. Idlatego należy mu się zato szacunek i____odpowiednie wynagrodzenie...
- Wmediach cały czas się mówi, że rezydencka pensja to płacenie przez państwo zaszkolenie lekarza. A____to jest totalne nieporozumienie - denerwuje się Urszula Sudnik. - Przecież ci lekarze wykonują pracę ito często tę najczarniejszą: dyżurują, przyjmują pacjentów, odbierają wyniki, robią wypisy... Ajeśli chcą się czegoś nauczyć, to zakażdy kurs muszą sobie sami zapłacić np. 1600 zł plus dojazd. Więc mówienie, że państwo płaci zaspecjalizacje lekarzy, to wprowadzanie ludzi w____błąd.
Młodzi lekarze są rozczarowani nie tylko niskimi zarobkami, bo o tych wiedzieli już od kilku lat, ale przede wszystkim postawą Ministerstwa Zdrowia, które blokując specjalizacje daje młodym ludziom jasny sygnał: radźcie sobie sami. Na 230 osób, które w tym roku w Małopolsce zdały LEP, tylko 72 dostanie się na rezydentury.
Minister Religa już zapowiedział, że w przyszłym roku miejsc rezydenckich będzie jeszcze mniej. Na pewno część osób rozpocznie specjalizację z etatu lub jako wolontariusze. Biorąc jednak pod uwagę, że za rok znów w samej Małopolsce przybędzie ponad 200 lekarzy, trzeba się spodziewać, że problem bezrobotnych lekarzy będzie narastał.
-Nastudiach ipodczas stażu żyliśmy trochę oderwani odrzeczywistości - opowiada Miłosz. - Nastażu mieliśmy zapewnione pieniądze izatrudnienie przez rok, teraz nagle zostaliśmy zostawieni samym sobie.
MAGDALENA OBERC

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski