Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W kryzysie konieczna jest odwaga

Redakcja
Fot. Jędrzej Kogut
Fot. Jędrzej Kogut
Strach nie jest czymś nieuchwytnym. To fenomen historyczny i społeczny, a studia nad nim mogą wzbogacić wiedzę o człowieku i jego duchowości. Tak twierdzi prof. Jean Delumeau, francuski historyk zajmujący się dziejami kultury i mentalności średniowiecza oraz Odrodzenia.

Fot. Jędrzej Kogut

Prof. JEAN DELUMEAU o kulturze pesymizmu i nadziejach, które należy mieć, mimo lęków

Urodzony w 1923 roku wykładowca Sorbony jest autorem licznych dzieł poświęconych historii Kościoła i nowożytnej myśli Zachodu. Do najbardziej znanych w Polsce jego książek należą "Cywilizacja Odrodzenia", "Historia spowiedzi", "Historia raju". Strach jako temat prac prof. Delumeau pojawił się natomiast jako wątek przewodni fundamentalnych opracowań "Strach w kulturze Zachodu XIV-XVII wieku" oraz "Grzech i strach". Prof. Delumeau był gościem tegorocznych IX Dni Tischnerowskich, które odbyły się w kwietniu w Krakowie.
Według Pana Profesora kultura strachu to kultura pesymizmu. Ale to historia. Niektórzy entuzjaści współczesności twierdzą bowiem, że obecną kulturę charakteryzuje optymizm. Podziela Pan ten pogląd?
- Doprawdy nie jestem przekonany, czy żyjemy w kulturze optymizmu. Jestem pewien, że jest dokładnie na odwrót. Niektórzy powiadają, że XVIII i XIX wiek to jest moment, w którym rodzi się optymizm. Słowem kluczem do tego okresu był postęp. Rozumiano pod tym słowem zarówno postęp techniczny, naukowy i moralny. Co więcej, uważano, że te trzy postępy - techniczny, naukowy i moralny - współgrają i budują coś razem. Późniejsze doświadczenia pokazały, że niekoniecznie tak jest.
Współczesność rozczarowuje?
- Historycznie i społecznie - z całą pewnością. Wystarczy prześledzić to, co się stało - dzieje świata od początku XX wieku. Pierwsza wojna światowa to ogromna liczba zabitych. Potem mamy drugą wojnę światową z całkowitym zniszczeniem. Już to kompletnie zmieniło myślenie o przyszłości. A to wcale nie był koniec. Idźmy dalej. Po drugiej wojnie światowej nastąpił kryzys i przeszliśmy w stan Zimnej Wojny. Potem kryzys kubański doprowadził nas na próg wojny atomowej. Koniec Zimnej Wojny i rozpad Związku Radzieckiego niósł ze sobą nowe nadzieje. Ale przyszedł nowy konflikt na Bałkanach. Dalej: ludobójstwo w Rwandzie. 11 września 2001 roku z kolei wyzwolił terroryzm. Ponadto jeszcze pojawiły się kwestie związane z ociepleniem klimatu, z użyciem ropy i wyżem demograficznym w krajach biednych. A teraz - kryzys ekonomiczny, którego nie przewidzieliśmy. On dotyczy obecnie absolutnie wszystkich.
Faktycznie: to nie jest optymistyczna wersja współczesności.
- Absolutnie nie. Jesteśmy w stanie nieustannego poczucia pesymizmu - zwłaszcza gdy porównamy nasze współczesne doświadczenia z poprzednimi, na przykład XIX-wiecznymi. Na szczęście wciąż zabieramy się za siebie i szukamy jakiegoś remedium i sposobu, żeby sobie z tym wszystkim poradzić. Globalna wioska, w jakiej żyjemy, jest w stanie jakoś to wszystko przełamać i doprowadzić do tego, że komunikujemy się ze sobą i łączymy siły. Ale jednocześnie nie mamy wspólnej sprawy, która dotyczyłaby nas wszystkich i którą musielibyśmy rozwiązywać. Wciąż tego poszukujemy. Jedno jest pewne: to, co będzie nam absolutnie konieczne, to odwaga.
Zwłaszcza teraz, w czasach kryzysu ekonomicznego, odwaga się przyda wielu. Jak jednak odróżnić prawdziwy strach od tego sztucznie prowokowanego - na przykład przez masową wyobraźnię i lęki?
- To jest trudne. Strach bywa przecież produkowany poprzez manipulowanie emocjami społecznymi. Jednocześnie jednak trzeba pamiętać, że na przykład kryzys jest czymś faktycznym i prawdziwym. Żeby naprawić sytuację, musimy być przygotowani na kompromisy. To na pewno będzie się wiązało z pewnego rodzaju ustępstwami. Kontrola państwa może być absolutnie konieczna. Wiele społeczeństw będzie stawiać opór. Jakaś cena za zwalczenie kryzysu musi jednak zostać zapłacona, a trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś dobrowolnie zrezygnował z wygód. Odpowiedzialność w tym wypadku poniesie państwo.
Nie ucierpi na tym demokracja?
- Demokracja to wspaniała sprawa. To nic innego, jak sposób wybierania przez lud swoich reprezentantów do ustanawiania prawa. W związku z tym demokracja sama w sobie nie może być ani optymistyczna, ani pesymistyczna. Demokracja także komunikuje i przekazuje tym, którzy dokonali wyboru, swoje nadzieje i lęki, oczekiwania. Dlatego też, zwłaszcza jako Francuz, jestem głęboko zaniepokojony, gdy dochodzą do mnie sygnały, że ludzie nie chcą brać w niej udziału. Moim życzeniem byłoby większe uczestnictwo. Jestem zaniepokojony, przerażony i zdumiony, gdy słyszę o możliwej śmierci tej formy rządów.
To deklaracja, bo w rzeczywistości politycznej demokracja okazuje się ledwie piękną ideą. Nie sądzi Pan Profesor?
- Nie zgadzam się. Demokracja to nie tylko idea. Demokracja to tak naprawdę wola polityczna, obywateli i ludzi odpowiedzialnych za to, co się dzieje w ich kraju. Ideał, to fakt. Ale ideał, za który trzeba brać odpowiedzialność i go realizować. I tego w żadnym wypadku nie należy się bać. Strach na pewno tu nic nie pomoże.
ROZMAWIAŁ: MARCIN WILK
Za pomoc autor wywiadu dziękuje Agnieszce Sabor

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski