Czy spotkanie jest częścią konsyliacyjnej taktyki nowego szefa resortu, który - nie chcąc dopuścić do niepokojów w szpitalach i przychodniach - spotyka się kolejno ze wszystkimi grupami medyków i układnie z nimi rozmawia?
Chciałabym wierzyć, że nie, że nowy szef resortu faktycznie rozumie zapaść w naszym systemie ochrony zdrowia. Jednym z jej głównych przejawów jest coraz bardziej dramatyczny brak lekarzy. W Polsce jest ich najmniej spośród wszystkich krajów wspólnoty: na tysiąc mieszkańców przypada ich zaledwie 2,2, przy średniej europejskiej 4,4.
Stało się dokładnie to, co w 2002 roku przewidział dr Jerzy Friediger, wówczas prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie, który nieustannie przekonywał decydentów, że mamy fatalny system kształcenia specjalistów i o konieczności jego natychmiastowej naprawy. Bez rezultatu. Jak to możliwe, że zwykły lekarz dokładnie przepowiedział to, czego nie widzieli kolejni ministrowie zdrowia, wspomagani przez rzesze urzędników, doradców, ekspertów etc.?
Jesienią ub. roku aż 92 procent (!) zdających egzamin specjalizacyjny z anestezjologii nie uzyskało minimalnej liczby punktów. Również w innych specjalnościach procent oblewanych rośnie.
Nie jest możliwe, by taka sytuacja była wynikiem niechęci rezydentów do nauki. Przyczyny muszą tkwić znacznie głębiej i jest ich wiele. Czy nowy minister będzie w stanie zrobić to, czego nie udało się dokonać poprzednikom: uwolnić się od machiny urzędniczo-eksperckiej, zaciemniającej obraz widocznej gołym okiem rzeczywistości i doprowadzić do szybkiej rewolucji w systemie kształcenia młodych lekarzy? Bo tylko ona może zachęcić ich do pozostania w Polsce.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Radziwiłł chce zatrzymać młodych lekarzy w Polsce
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?