W ciągu niespełna trzech lat pałac w Landwarowie miał odrodzić dawną świetność
Fot. Marian Paluszkiewicz
Przed niepełna rokiem na łamach „Kuriera Wileńskiego” zamieściliśmy publikację pt. „Do Landwarowa zjawa zawitała”. Ta nieziemska, bardzo tajemnicza, jasna, biała, przejrzysta postać jakby ludzka została utrwalona na zdjęciu, które nam wówczas nasi czytelnicy do redakcji przekazali. Po bardzo dokładnym zbadaniu tego tematu nie otrzymaliśmy nawet najmniejszego sygnału, by wyrządziła ona komukolwiek jakąkolwiek krzywdę. Napędziła co prawda strachu dwóm młodym mieszkankom tego miasteczka, które ją na zdjęciu utrwaliły.
Tymczasem od dobrego już czasu ogromną krzywdę tak cennemu zabytkowi historycznemu, jakim jest pałac w Landwarowie, wyrządzają inne, ale jakże ludzkie „zjawy”. Niszczą go, demolują. A przecież w ciągu niespełna trzech lat miała się odrodzić jego dawna świetność i miał być dostępny do zwiedzania dla każdego. Tak przynajmniej deklarował nowy jego właściciel, który na okres 99 lat pałac wynajął.
I dotrzymał słowa — teraz pałac „stał się dostępny” dosłownie dla każdego. Do przedpołudnia dnia 20 kwietnia, kiedy to odwiedziliśmy ten zabytek — każdy mógł tu robić co mu się żywnie podobało. Celowo podkreślamy nie tylko datę, ale nawet porę dnia, albowiem na naszych oczach bramę zamknięto, zamek powieszono i zagrożono, że jeżeli będziemy po prywatnym terenie chodzić, to i nas zamkną…
Ale od początku o tej niedawnej historii, która się zapowiadała na jakże piękną bajkę. Oczywiście, ze szczęśliwym końcem.
Jeden z najbogatszych magnatów branży budowlanej naszego kraju — prezydent „Ranga group” Laimutis Pinkevičius nie tylko ten zabytek wraz z częścią parku na okres 99 lat wydzierżawił, ale tu też po ślubie z prześliczną Astą Valentaitė jesienią roku 2008 gratulacje od krewnych i znajomych przyjmował.
Starzy i mali landwarowianie w tym dniu pod swój (bo tak ten zamek zawsze określali) przybyli, by obejrzeć nowego dziedzica, a przy okazji i jego o 20 lat młodszą wybrankę, która do czasu zamęścia pracowała jako modelka.
Wtedy to nowy, szczęśliwy dziedzic zapowiedział, że w ciągu trzech lat pałac (mocno zniszczony przez rozlokowanie w nim w latach sowieckich fabryki dywanów) odrodzi i sam wraz z młodą żoną tu zamieszka.
Nie mogli się nacieszyć mieszkańcy miasteczka, jak na teren zamku zaczęli przybywać robotnicy — jedna brygada po drugiej. Ustawiono ogrodzenie, zatrudniono ochronę wraz z groźnym psem.
Landwarowianin Wiktor, którego spotykamy w parku, od dzieciństwa łowiącego ryby w tutejszych stawach, mówi:
—Uwierzyliśmy wszyscy, że ten zabytek wreszcie się odrodzi. Zamek w ciągu wieków widział niemało. Ale takiego, jak obecnie opuszczenia — chyba nigdy.
Wiktor się zamyśla na chwilę i dalej kontynuuje:
— Narzekaliśmy, że w czasach sowieckich tu najpierw składnicę zboża urządzono, a potem na wiele lat zadomowiła się fabryka dywanów. Przez tę fabrykę, a raczej przez barwniki tak mocno żrące, rybę w stawach wytruto. Strach, co się działo na wodzie: w zależności od koloru barwnika — jeden dzień woda w stawie była czerwona, drugi np. fioletowa. Ryby tego nie wytrzymały. Ale na szczęście, kiedy działalność fabryki przerwano — ryba znowu się odrodziła. Ale pałac odwrotnie — niszczeje.
Wiktor o pałacu może snuć wspomnienia bez końca. Zna dobrze historię i wie, że był tu młyn wodny, czynna wieża ciśnień i inne obiekty, w tym starym, a tak nowocześnie według gospodarza hrabiego Władysława Tyszkiewicza urządzonym pałacu. Była tu i kanalizacja, i elektryczność, i wodociąg.
— A czy pani wie — mówi nasz rozmówca — że kiedy syn Władysława, hrabia Eugeniusz Stanisław Tyszkiewicz (ur. w 1901r.) do Landwarowa przyjechał z Ameryki, to go i na teren pałacu nowy właściciel nie wpuścił. Za to teraz chodzi tu każdy, kto tylko chce! — spluwa ze złością i dalej kontynuuje: „Ileż tu wesel przyjeżdżało się fotografować, ile kanałów telewizyjnych audycje robiło, ba, sam o mało do filmu, jaki kręcili tu kinematografowie z Moskwy nie trafiłem. Na ryby szedłem. Teraz cisza, pustka i zaniedbanie”.
Wychodzimy z parku. Na nasze spotkanie idzie jakiś mężczyzna z grabiami. Ano, jednak będzie sprzątanie. Ale jak za chwilę się okaże, radość nasza jest przedwczesna.
Czesław Żardelewicz mówi:
— Owszem, idę sprzątać, ale groby rodzicielskie na tym cmentarzu niedaleko Landwarowa. Kosiłem trawę w parku i to nieraz, kiedy zlecano prace sezonowe. Bo tak się życie ułożyło, że zostałem na starość z niczym. Pracowałem wiele lat w tartaku, tu miałem wypadek. Zostałem inwalidą. 630 litów miesięcznie otrzymuję. Z tego 150 za mieszkanie (wynajmowane) muszę co miesiąc zapłacić. Dom rodzicielski spłonął. Zostałem bez zdrowia, bez pracy, bez pieniędzy. Podjąłbym się chętnie każdej pracy (oczywiście w miarę swego zdrowia), ale nikt nie proponuje. Pieniędzy jakoby na to nikt nie ma. Nawet taki bogacz jak nowy właściciel. Ludzie gadają, że i jego bieda dotknęła. Ale ja to tam tak mówię: dopóki tłusty schudnie, to chudy zdechnie. Macha ręką Czesław i idzie dalej.
My zaś udajemy się na teren pustego w ciągu ostatnich kilku miesięcy pałacu. O dziwo, w pobliżu pałacu kilka samochodów, a na domku ochroniarza montowany jest reflektor oświetleniowy.
Robotnik chętnie się wdaje z nami w rozmowę i mówi:
— Wejdźcie do wnętrza, tam są bardziej kompetentni ludzie — oni wam udzielą informacji, co do tego opuszczenia i tej ostatnio pustki.
Panowie nie tylko, że nie chcą się nam przedstawić, ale zaczynają nas besztać:
— Po co robicie zdjęcia, po co podburzacie ludzi, ochrona tu jest i będzie. Już jutro, z jeszcze groźniejszym psem, żeby tu tacy nie łazili.
I nie tylko że odprowadzają nas do bramy, ale zaraz zawieszają tu kłódkę.
Ale, jak za chwilę mamy okazję się przekonać, z tej kłódki to na razie przysłowiowe nici, bo siatka ogrodzeniowa jest co rusz dziurawa, więc kto zechce — to nadal tu przyjdzie na „wycieczkę”.
Mieszkająca nieopodal zamku starsza pani nie chce ani swego imienia, ani nazwiska podać.
— Wybaczy pani, ale jestem doświadczona losem, wiele przykrości w swoim czasie miałam. Czy jest tu ochrona? Ostatnio nie, wiem dokładnie, bo mój syn nawet w niej pracował. Teraz ani słuchu.
30 lat pracowałam w tutejszej fabryce i mimo że nie była to odpowiednia adaptacja tego budynku, tym niemniej porządek był. Przynajmniej pomieszczenia administracyjne były czyste, zadbane, odbywały się tu koncerty. A co jest teraz, lepiej nie mówić. Wybrałam się jakoś teraz tam na spacer, ale więcej nie pójdę, serce się kraje, jak niszczony jest pałac i park. Kiedyś był nasz — to go nikt z landwarowian by nie ruszył — teraz niby ma właściciela, ale jest bezpański — zżyma się kobieta.
Diana Varnaitė, dyrektor Departamentu do Spraw Dziedzictwa Kultury Litwy jest niby obeznana z tym pytaniem i zapewnia, że sama jest zdziwiona, że tak sprawa z tym pałacem się potoczyła. Albowiem początek zapowiadał się pomyślnie. Wydzierżawiając taki zabytek historyczny każdy nowy właściciel powinien podpisać zobowiązania, jakie stawiane są wobec takiego obiektu. Doskonale wie, jakie sankcje oczekują go, jeżeli nie będzie ich przestrzegał.
Pinkevičius przeprowadził wszystkie niezbędne badania archeologiczne, polichromiczne itd. Wyglądało, że lada dzień prace ruszą dalej. Tymczasem przyszedł kryzys…
— Jeżeli w ciągu najbliższego tygodnia nie zostanie zapewniona należyta ochrona, jeżeli pałac będzie nadal dewastowany, to sprawa może się okazać w sądzie — tyle od dyrektor tej tak poważnej instytucji.
Można by na tym postawić kropkę, ale dodajmy jeszcze jeden fakt: na wszystkie te przeprowadzone już badania nowy właściciel otrzymał z tegoż Departamentu 100 tysięcy litów. Teraz na dalsze prace ma wyłożyć ze swego portfela…
Helena Gładkowska
HISTORIA PAŁACU TYSZKIEWICZÓW
Po 1861r., kiedy Landwarów znalazł się na trasie budowy kolei warszawsko-petersburskiej, hrabia Józef Tyszkiewicz wybudował tu neogotycki pałacyk. W latach osiemdziesiątych XIX w. pałacyk został przebudowany przez jego syna Władysława. Przebudowę nadzorował architekt belgijski de Waegh, współpracował z nim Polak Tadeusz Rostworowski. Pałac został wybudowany w stylu późnego gotyku angielskiego. Był bardzo bogato wyposażony.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?