– Zbliża się mecz z Legią, dla Cracovii to bardzo duże wyzwanie . Jak Pan widzi to spotkanie z perspektywy obrońcy?
– Na pewno będzie dużo pracy, Legia to z pewnością najsilniejszy zespół w Polsce. Ma najlepszych zawodników, najliczniejszą kadrę. Czeka nas ciężki pojedynek. Sądzę jednak, że jesteśmy w dobrej formie, nie jest więc powiedziane, że musimy to spotkanie przegrać.
– Adam Marciniak twierdził po meczu z Górnikiem Zabrze (1:2), że trzeba szybko zapomnieć o porażce, a do Warszawy jechać po zwycięstwo. Zgadza się Pan z taką tezą?
– Oczywiście. Takie trzeba mieć podejście w sporcie, by w każdym meczu grać o wygraną. Straciliśmy punkty u siebie, więc teraz musimy je odrobić. W tym sezonie jeszcze nie wygraliśmy na wyjeździe, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by pierwsze zwycięstwo odnieść w Warszawie. Piłka jest dlatego piękna, że wszystko jest w niej możliwe. Bliska sprawienia niespodzianki z nami była Ostrovia, ale jej się nie udało, miejmy nadzieję, że nam się uda.
– Różnica między wami a Legią może być większa niż między Cracovią a Ostrovią...
– Nie! W Legii nie grają przecież ani Messi, ani Ronaldo. Występują dobrzy zawodnicy na warunki polskie i europejskie, bo Legia dobrze spisuje się w pucharach, ale nie są to jeszcze topowi piłkarze europejscy, więc nie trzeba trząść kolanami ze strachu. Każdy z nas musi zagrać na sto procent swoich możliwości, wtedy będzie szansa powalczyć o zwycięstwo.
– Biorąc pod uwagę racjonalne argumenty, będzie ciężko. W dodatku jeszcze nie wygraliście na wyjeździe w tym sezonie.
– W końcu trzeba wygrać. Myślę, że przeciwnicy, którzy nas podejmują, wiedzą o tym, więc sobie pewnie myślą: „Cracovia kiedyś się przełamie, byleby nie z nami”. W ubiegłym sezonie nie mieliśmy szans, ale np. trzy lata temu w sezonie spadkowym zremisowaliśmy w Warszawie 0:0. Saidi Ntibazonkiza mógł zdobyć bramkę. A Legii nie pozwoliliśmy na wiele. Może tak będzie w poniedziałek?
– W dużej mierze od Pana będzie zależało, jak to się potoczy.
– U nas nikt nie ma zagwarantowanego miejsca w jedenastce. Traktuję każdy tydzień treningów jak walkę o to, by wyjść na mecz. W naszym systemie osoba na środku w trójce obrońców gra jak saper. Gdy się myli, pachnie to utratą bramki.
– Nie będzie się Pan obawiał rywali, ale szacunek się im należy. Kto będzie najgroźniejszy?
– W czwartek Legia gra jeszcze w Lidze Europy. Zobaczymy, czy nie będzie kontuzji itp. Groźni będą Orlando Sa, który wywalczył sobie miejsce w składzie, a także Ondrej Duda.
– Ma wrócić Radović.
– Jest po kontuzji, jak będzie w pełni sprawny, to pewnie potraktuje ten mecz jako poligon doświadczalny.
– Legia zaliczyła już kilka wpadek, przegrała w Bielsku-Białej, Gliwicach, Szczecinie, u siebie z Bełchatowem.
– Skoro inne drużyny potrafiły Legię pokonać, to nam też może się udać. Musi się jednak złożyć na to kilka przyczyn. Słabsza dyspozycja rywala i dobra nasza.
– Czy po czerwonej kartce, jaką zobaczył Pan w Bełchatowie, zmieni Pan coś w swoich interwencjach w polu karnym, czy będzie Pan nadal łapał rywali za koszulki?
– Czasem decyduje chwila zagapienia, w tamtym przypadku ratowałem się, przepychając się ze Ślusarskim. Ale 90 procent obrońców to stosuje. Czym się sędzia kierował, dyktując rzut karny, nie wiem. W Szczecinie przy każdym rzucie rożnym byłem łapany wpół.
– Pan też łapie rywali...
– Wiadomo, to działa w dwie strony. Skoro widzę, że mnie łapią, to dlaczego mam sobie nie pomagać i utrudniać życie przeciwnikowi.
– Wszystko więc zależy od sędziego?
– Właśnie. W piłce ręcznej były pretensje, dlaczego w takich samych sytuacjach sędziowie odgwizdują kary, a w innych nie. Tę kwestię więc ujednolicono, u nas jednak tego jeszcze nie ma. Póki więc raz na zawsze nie zostało to ustalone, każdy będzie sobie pomagał rękami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?