Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Luboczy jest potencjał. Rozmowa z Krzysztofem Liedelem, prezesem Polskiego Związku Rugby

Rozmawiał Artur Gac
Krzysztof Liedel chce, by ośrodek rugby w Krakowie tętnił życiem
Krzysztof Liedel chce, by ośrodek rugby w Krakowie tętnił życiem fot. Grzegorz Jakubowski
- Czy związek ma pomysł, jak wreszcie wykorzystać potencjał i ożywić Narodowe Centrum Rugby 7 na osiedlu Lubocza w Krakowie, które oddano do użytku w listopadzie ubiegłego roku?

- Jednym z naszych głównych celów jest rozwój "siódemek" w kontekście strategicznego i wieloletniego planu, którego celem jest awans na igrzyska w Tokio w 2020 roku. Planujemy zintensyfikować prace dotyczące ligi w olimpijskiej odmianie dyscypliny, poprzez wzmocnienie organizacyjne i, być może, finansowe poszczególnych klubów, które najbardziej angażują się i chcą specjalizować się w "siódemkach". W tym celu chcemy stworzyć na terenie kraju dwa-trzy ośrodki, które miałyby zajmować się kadrami od wieku juniora. Jednym z tych obiektów ma być Narodowe Centrum Rugby w Krakowie.

- Będą pieniądze na realizację tego planu?
- Między innymi dlatego chcemy skonsultować projekt z Ministerstwem Sportu i Turystyki, bo liczymy na wsparcie finansowe, jako że rugby wróciło do rodziny sportów olimpijskich. Dołożymy starań, aby na czas zgrupowań w ośrodkach udawało się ściągać bardzo atrakcyjnych sparingpartnerów, a nawet organizować turnieje.

- Na razie kompleks w Krakowie jest Narodowym Centrum Rugby 7 tylko z nazwy.
- To prawda. Mam wrażenie, że wiele rzeczy, które do tej pory działy się w związku z powstawaniem takich inwestycji, rozgrywało się bardziej na zasadzie inicjatyw oddolnych, bez koordynowania z polityką Polskiego Związku Rugby.

- Chce Pan powiedzieć, że lokalizacja NCR 7 w Luboczy pozostawia wiele do życzenia?
- Nie doszukiwałbym się tak daleko idących wniosków... Przecież nasz pomysł zakłada, by tego typu placówki ożywiały miejsca w kraju, gdzie nie ma mocnego rugby oraz drużyn w odmianie 7-osobowej. W Małopolsce jest potencjał.

- Gdyby to od Pana zależało, gdzie widziałby Pan optymalne miejsce dla tego typu narodowego ośrodka?
- Optowałbym za Warszawą, z uwagi na możliwość dużo większego rozpropagowania kompleksu w mediach ogólnopolskich oraz działań marketingowych z głównymi przedstawicielstwami dużych firm. Z kolei zaletą Krakowa, z naszego punktu widzenia, są turyści z Wysp Brytyjskich, o których zachowaniu można powiedzieć wiele złego, ale faktem jest, że w większości są sympatykami rugby.

- Jaki jest najbliższy plan na zaktywizowanie Krakowa?
- Przede wszystkim zamierzamy włączyć kompleks w Luboczy do długofalowego programu, który zostanie uruchomiony na początku przyszłego roku. Po odpadnięciu z walki o igrzyska w Rio de Janeiro, chcemy zbudować kadrę od postaw i przygotować drużynę z realnymi szansami na awans do Tokio.

- Miał Pan okazję wizytować obiekt w Luboczy?
- Tak, ale jeszcze nie byłem prezesem. Chcemy wyposażyć centrum w niezbędny sprzęt do trenowania, a przede wszystkim nawiązać współpracę z pobliskimi hotelami.

- To duży problem?
- Na pewno niedogodność, bo trzeba znaleźć miejsce, które każdorazowo pozwoli kwaterować większe grupy osób. W tej sprawie liczymy na współpracę z działaczami z Krakowa.

- Standard obiektu jest wystarczający?
- Wiadomo, że można by było zbudować bardziej nowoczesny kompleks, ale to wiąże się z większymi kosztami. Uważam, że na tamtym etapie funkcjonowania związku dokonano udanej inwestycji. Teraz rolą moją i zarządu jest jak najlepsze wykorzystanie tego potencjału. W momencie, gdy na początku przyszłego roku będziemy dysponowali gotową ofertą, zaprosimy działaczy z Nowej Huty i przedstawimy im propozycję współpracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski