Polska ekipa pierwszą rundę zakończyła z dwoma porażkami na koncie i zaledwie jednym zwycięstwem - z najsłabszymi w grupie Niemcami. W kolejnej fazie zaliczone nam zostały jedynie wyniki ze starć z Czarnogórą i Hiszpanią, bo te drużyny awansowały. Czyli Polki na starcie mają zerowy dorobek. Dlatego teraz stoją pod ścianą - aby marzyć o ćwierćfinale, muszą przede wszystkim pokonać Łotwę. - Gdybyśmy nie daj Boże przegrali z Łotwą, to już nie mamy o co walczyć. To mecz tego gatunku, jak ten z Niemkami - przyznaje Dariusz Maciejewski, trener reprezentacji.
Dotychczasowe wyniki selekcjoner usprawiedliwiał faktem, że Polska trafiła do bardzo trudnej grupy. - Jesteśmy cały czas w grze i z tego się trzeba cieszyć. Gdybyśmy wygrywali z takimi zespołami, jak Czarnogóra i Hiszpania, to nasze marzenia mogłyby sięgnąć nawet walki o medale. Ale w tej chwili mamy taką drużynę, jaką mamy. Nasz zespół nie jest stabilny, bo też nie jest oparty na doświadczonych zawodniczkach. Z Hiszpanią byliśmy bliżej zwycięstwa i graliśmy lepiej, niż w pierwszym spotkaniu turnieju. Będziemy się starali walczyć w kolejnej rundzie tak, jak przez trzy pierwsze kwarty starcia z Hiszpankami. Ale też naciskały one naszych graczy obwodowych i mieliśmy potworny problem z ustawieniem ataku pozycyjnego. Mecze w polskiej lidze nie wymuszają grania w takich warunkach. Nawet w Eurolidze nie ma tak mocnej presji na obwód - oceniał Maciejewski.
Trener cały czas nie może przeboleć tego, ze nie udało się przed mistrzostwami zrealizować pomysłu naturalizacji Amerykanki Kristi Tolivier. - Chcemy rywalizować z Hiszpanią mającą w składzie Sancho Lyttle, która rzuciła 18 punktów. Gdyby ją "zabrać", to zespół Jose Hernandeza byłby spokojnie w naszym zasięgu. Ona ma potworne możliwości, ostatnio widziałem, jak potrafiła zrobić triple-double na turnieju w Czechach. W meczu z Czarnogórą Anna DeForge też zdobyła 18 punktów. To Amerykanki zrobiły więc różnicę. Chcemy być "czyści" i dbać o polskość składu, ale samymi Polkami nikt jeszcze nie ugrał w lidze medalu. Mnie też się nie udało, doszedłem do czwartego miejsca - ubolewał trener. Mówił oczywiście o czasach najnowszych.
Łotyszki grają widowiskową koszykówkę. Prowadzi je były szkoleniowiec Lotosu Gdynia, Georgis Dikaioulakos. Styl gry przypomina więc nieco to, co prezentowały jego podopieczne w Gdyni. - Zmieniają systemy obrony strefą, stosują jej dwa, trzy rodzaje - mówi Maciejewski.
Wiślaczki znów będą miały okazję spotkać w drużynie rywali dobrą znajomą, bo w ekipie Łotwy gra występująca do niedawna w Wiśle Can-Pack Gunta Basko. Prawdziwą gwiazdą drużyny jest jednak Elina Babkina, znana z występów w Lotosie. 22-latka jest obecnie trzecią najlepszą punktującą mistrzostw. - Szanujemy rywala, ale nie czujemy tremy przed tymi zawodniczkami. Znamy cały zespół Łotwy, bo graliśmy z nimi ostatnio na turnieju w Czechach - podkreślała Małgorzata Babicka.
- Przegrałyśmy tam z nimi po dogrywce, to zespół walczący do samego końca - zwracała uwagę Anna Pietrzak.
Zmianie uległa godzina spotkania z Łotwą, odbędzie się ono o 18. Kolejnym rywalem Polek będzie Chorwacja, a następnie broniąca tytułu Francja.
O dziwo wtorkowa konferencja prasowa przed "meczem o wszystko" przebiegała w bardzo luźnej atmosferze. Jeden z dziennikarzy, zamiast o najbliższego rywala, zapytał reprezentantki Polski... czy nie przeszkadza im, ze grają w mało obcisłych strojach. Drugi trener Arkadiusz Koniecki żartował, że właściwie najodpowiedniejsze byłyby stringi. Pytany o specyfikę kobiecego kosza, kontynuował w podobnym stylu: - Nieraz, gdy atak idzie, a tu wsuwka się wysunęła z włosów, trzeba ją poprawić, bo kobiety muszą dobrze wyglądać.
JUSTYNA KRUPA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
