Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W mieszkaniu na piętrze

Redakcja
Tablica pamiątkowa na nagrobku generała
Tablica pamiątkowa na nagrobku generała
Niewielu na proszowickim cmentarzu spoczywa generałów. Być może nawet Teodor Bałłaban jest jedynym żołnierzem w tej randze, który tutaj znalazł miejsce wiecznego spoczynku. Jego grób, otoczony balustradą z kutego żelaza, znajduje się kilkanaście metrów od głównej bramy nekropolii. Lekarz biedoty

Tablica pamiątkowa na nagrobku generała

Cudem zwolniony przez bolszewików, ostanie lata życia generał Teodor Bałłaban spędził w Proszowicach

Niewielu na proszowickim cmentarzu spoczywa generałów. Być może nawet Teodor Bałłaban jest jedynym żołnierzem w tej randze, który tutaj znalazł miejsce wiecznego spoczynku. Jego grób, otoczony balustradą z kutego żelaza, znajduje się kilkanaście metrów od głównej bramy nekropolii.

Lekarz biedoty

W Proszowicach mieszkał bardzo krótko, zaledwie kilka lat. Z całą pewnością jednak należał do grona osób o najciekawszych życiorysach, jakie w ubiegłym stuleciu związały się z miastem nad Szreniawą. Trafił tu w czasie II wojny światowej, kiedy był już sędziwym człowiekiem. Z pochodzenia był natomiast lwowianinem. Tam urodził się 1 kwietnia 1866 roku i w tym mieście studiował medycynę. Wybrał specjalność okulisty, przy czym jej tajniki zgłębiał w czasie studiów w Grazu i Pradze. Lekarską praktykę prowadził na ulicy Wałowej.
Trzech było ponoć przed wojna lwowskich okulistów cieszących się największą renomą. Byli to dr Naróg, doc. Grzędzielski i właśnie Teodor Bałłaban. Komu brakowało na lekarza pieniędzy, szedł do niego na Wałową. Ten pacjentów średnio i dobrze sytuowanych przyjmował codziennie przez trzy i pół godziny, ale też, codziennie godzinę przeznaczał na leczenie miejskiej biedoty. - Dla ubogich chorych bezpłatnie od 9 do 10 rano - głosił fragment napisu na lekarskiej wizytówce.
Był dr Bałłaban również żołnierzem. _- Jako człowiek bardzo aktywny swoimi działaniami obdarzał pospołu i medycynę i wojsko - _można wyczytać w jednym z opracowań na jego temat. Jeszcze w armii austriackiej dosłużył się rangi podpułkownika. Już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w czasie wojny z bolszewikami, jako lekarz wojskowy brał udział w obronie Lwowa. Nawet po przejściu do rezerwy nie zerwał kontaktów z wojskiem. Współpracował z Pułkiem Ułanów Krehowieckich, był naczelnikiem oddziału konnego "Sokoła Macierzy". Pozostawał w zażyłych stosunkach z generałem Władysławem Sikorskim.

Burżuj

Teodor Bałłaban, choć biedotę leczył bezpłatnie, był człowiekiem zamożnym, a zarobione pieniądze inwestował. Wydawał we Lwowie "Gazetę Poranną", był udziałowcem spółek naftowych i budowlanych. Jednym słowem: burżuj. W dodatku oficer. Nietrudno się zatem domyślić, co się stało, gdy w 1939 roku Lwów zajęła Armia Czerwona. Niemal natychmiast po wkroczeniu bolszewików dr Bałłaban został aresztowany i osadzony w więzieniu "Brygidki". Miał wówczas dzielić celę z generałem Władysławem Andersem. Byli zresztą poniekąd spowinowaceni. Późniejszy dowódca polskich sił zbrojnych na Zachodzie był kuzynem synowej generała. Anders wspomniał o Bałłabanie w swojej książce "Bez ostatniego rozdziału".
Cudem chyba wypada nazwać to, że generał, tak jak tysiące polskich oficerów, po aresztowaniu nie trafił do jednego z obozów w Kozielsku, Starobielsku czy Ostaszkowie. Ponoć to właśnie lwowscy biedacy, których przez lata leczył za darmo, mieli się przyczynić do jego uwolnienia. To ich prośby, petycje i apele miały przynieść taki skutek. Choć z pewnością jakąś rolę mogły też odegrać pieniądze. Przekupstwo nie od bolszewickich czasów jest środkiem do załatwienia trudnych spraw, a generał pieniądze miał. Henryk Pomykalski jest zdania, że decydujące znacznie miał wiek uwięzionego. - _Generał był już wówczas człowiekiem bardzo starym i bolszewicy uznali pewnie, że w żaden sposób nie może być dla nich groźny. To jeden z bardzo nielicznych polskich wyższych oficerów, którzy dostali się w ręce Rosjan i przeżyli - _tłumaczy. W 1941 roku, jeszcze przed wkroczeniem do Lwowa Niemców, Teodor Bałłaban został zwolniony.

Ze Lwowa do Proszowic

Gdy wkrótce potem zmarła jego żona, 75-letni generał postanowił opuścić Lwów. Wraz z synem Marianem trafił najpierw w okolice Radziemic, do Łętkowic. - Stało się to za sprawą Rady Głównej Opiekuńczej. Jej delegatem na ten rejon był mój wujek Stefan Żytko - przypomina Józef Pabian. Kazimierz Żytko, syn Stefana powiedział nam, że Bałłabanowie zostali zakwaterowani w jednym z domów w sąsiedztwie szkoły. Zresztą grupa lwowiaków była liczniejsza. - Generał przez krótki czas prowadził nieoficjalną praktykę okulistyczną w jednej z klas szkolnych. Pacjentów miał sporo, przyjeżdżali nawet z dość odległych stron. Pamiętam dziecko, które zraniło się w oko nożem - wspomina. Bezpośrednich kontaktów z generałem jednak nie miał. - Ja miałem wówczas 14 lat, on był starym człowiekiem, o czym mielibyśmy rozmawiać.
Z Łętkowic rodzina przeniosła się do Proszowic. Prawdopodobnie stało się to pod koniec wojny. Tu z kolei zamieszkali na pierwszym piętrze budynku przy ulicy Krótkiej, gdzie przez wiele lat mieściła się poczta. W jednym z pomieszczeń Marian, również okulista, miał gabinet, gdzie przyjmował pacjentów. - Musieli przecież z czegoś żyć. Była okupacja i każdy musiał sobie jakoś radzić - wspomina Donata Gudowska-Jarosz.
Dlaczego trafili akurat do Proszowic? Janusz Liguziński, emerytowany nauczyciel języka polskiego, przypomina, że takich przypadków było bardzo dużo. - Niemcy często kierowali w te strony poznaniaków, warszawiaków, lwowiaków. Pewnie chodziło o to, że na rolniczych terenach, gdzie istniało kilka bardzo dobrze prosperujących dworów, łatwiej uda się im przeżyć - _mówi. W ten sposób do Proszowic trafiło w tym czasie wielu lekarzy, którzy skompletowali kadrę prowizorycznego szpitalika, mieszczącego się na ulicy Kościuszki.__Czy Bałłabanowie też pomagali jego pacjentom, tego z całą pewnością nie udało nam się ustalić. Autorzy monografii poświęconej historii szpitala w Proszowicach nie wspominają o tym. Można się jednak domyślać, że do takich sytuacji dochodziło. Mieszkanie zajmowane przez Bałłabanów dzieliło od szpitala raptem kilkadziesiąt metrów. Wiadomo za to na pewno, że syn pracującego w wojennym szpitalu dr. Zygmunta Pruskiego, Andrzej, był najbliższym kolegą nastoletniego Jurka Bałłabana, wnuka generała.
Dziś w Proszowicach bardzo niewiele osób pamięta generała Bałłabana. Janusz Liguziński przypomina sobie jedno spotkanie z nim. Było to tuż po zakończeniu wojny, w czasach, gdy do Krakowa jeździło się kolejką wąskotorową ciągniętą przez dymiącą lokomotywę. - _W czasie takiej jazdy jakiś niedopalony kawałek wyleciał z komina i wpadł mi do oka. Zaprowadzono mnie wówczas właśnie do doktora Bałłabana. Pamiętam, że choć wyjmował mi okruch z oka Marian, to obecny przy tym był również jego ojciec. Żartował, że pewnie jakaś panienka wpadła mi w oko. Był już wówczas starym człowiekiem, ale trzymał się bardzo krzepko
- wspomina.
Jest to praktycznie jedyna relacja z bezpośredniego spotkania proszowianina z generałem, na jaką udało nam się natrafić. Więcej osób pamięta za to jego syna i wnuka. Ten ostatni, Jerzy, chodził do proszowickiego gimnazjum. Był nawet drużynowym miejscowej drużyny harcerskiej "Proszowicka Dwunastka". - Byliśmy grupką dobrych kolegów. Często odbywały się wówczas różne akademie i uroczystości. Ponieważ uczniów było stosunkowo niewielu, braliśmy udział niemal we wszystkich. Dlatego znaliśmy się z Jurkiem bardzo dobrze. Jego dziadka jednak nie znałam, nigdy nie byłam w domu u Bałłabanów - opowiada Donata Gudowska-Jarosz. Janusz Liguzińki wspomina, że Marian Bałłaban był również zapalonym kibicem piłki nożnej. - Zabierał Jurka i mnie do Krakowa na mecze Cracovii i Wisły. Właśnie w czasie jednego z tych wyjazdów przydarzył mi się wypadek z okiem - opowiada.

Ciche życie, huczny pogrzeb

Podczas pobytu w Proszowicach, zarówno w czasie wojny, jak i po jej zakończeniu, Teodor Bałłaban nie afiszował się ze swoją wojskową rangą. Mogło to być zresztą dla niego niebezpieczne. W mieście niewiele osób wiedziało, kim jest staruszek mieszkający w kamienicy nieopodal Rynku. Tym większe zaskoczenie było, gdy odprawiono mu huczny pogrzeb. Generał zmarł 16 sierpnia 1946 roku. Jeżeli w przypadku śmierci można w ogóle mówić o szczęściu, to miał je o tyle, że w Polsce nie rozpanoszył się jeszcze wówczas stalinizm. W przeciwnym razie pewnie zostałby pochowany po cichu i mało kto wiedziałby, czyją trumnę niesie pogrzebowy kondukt. Tymczasem Teodor Bałłaban, choć ostatnie lata przeżył w ciszy i spokoju, doczekał się pogrzebu z wszelkimi wojskowymi honorami.__Janusz Liguziński wspomina, że w uroczystości wzięła udział Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego i wojskowa orkiestra. Liczne odznaczenia zmarłego nieśli na poduszkach żołnierze, były tłumy proszowian. Generała pochowano w starym, murowanym grobowcu.
Miejsce pochówku nie zostało wybrane przypadkowo. Niedaleko głównego wejścia na cmentarz znajdowała się alejka, przy której chowano pracowników cukrowni "Łubna", mającej swoją siedzibę w Szreniawie. Była to w tamtych czasach najbardziej elegancka część proszowickiej nekropolii, a im bogatszy był zmarły, tym bardziej elegancki miał grób. Uznano wówczas, że najgodniejszym miejscem spoczynku zasłużonego lekarza będzie grobowiec, w którym pochowano wcześniej Antoniego Tomczyńskiego. Dziś obaj mają na nim swoje tablice pamiątkowe, choć ta dedykowana generałowi jest o wiele bardziej wyeksponowana.

Generał zapomniany

Nie zawsze jednak tak było. Po latach grób Teodora Bałłabana popadł w zapomnienie i ruinę. W latach stalinowskich niewielu zapewne odważyłoby się dbać o miejsce spoczynku przedwojennego generała. W efekcie grobowiec przedstawiał opłakany stan: ogrodzenie w znacznym stopniu pochłonęła rdza, a zza dwumetrowych chaszczy nie było widać nagrobka. Zmieniło się to dopiero w roku 2000, gdy dzięki staraniom proszowickiego proboszcza ks. Henryka Makuły i przy współudziale władz miejskich pomnik został wyremontowany, a jego otoczenie uprzątnięte. Zyskał też tablicę informującą o tym, jak niezwykła osoba w nim spoczywa. Symbolicznie został na nim również upamiętniony najstarszy syn Teodora Bałłabana, Karol. On również był okulistą (pracował w Warszawie) i oficerem rezerwy. Po wybuchu wojny uwięziony w obozie w Kozielsku został zamordowany w Katyniu.
Dziś nie żyje już żadne z piątki dzieci generała. Syn Adam zmarł jeszcze za życie ojca: utonął w czasie powodzi w Klęczanach w 1934 roku. August, uczestnik lotniczej bitwy o Anglię, zmarł na emigracji w 1962 roku. Marian, który wkrótce po śmierci ojca wyjechał z Proszowic do Opola, zmarł w latach 70. Córka Anna zmarła kilka lat temu. Jako jedyna z dzieci mogła jeszcze zobaczyć odnowiony grobowiec swojego ojca w Proszowicach. Zresztą moralnie wspierała proces jego odnowy. Brak członków najbliższej rodziny w okolicy powoduje, że mimo odnowienia grób generała Bałłabana dziś również wymaga opieki. Wprawdzie nadal jest widoczny z daleka, a ogrodzenie trzyma się mocno, to jednak zaczynają porastać go chwasty. - Widzę, że ktoś tu porządkuje na Wszystkich Świętych. Poza tym nie zauważyłem nikogo - mówi mężczyzna, który krząta się wokół jednego z sąsiednich nagrobków.
ALEKSANDER GĄCIARZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski