Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W muzyce chcę zawrzeć miejsce i czas, w które zabieram widza

Rozmawiał Mateusz Borkowski
Rozmowa. Kompozytor TREVOR MORRIS, laureat nagrody Emmy, gość Festiwalu Muzyki Filmowej, opowiada o tworzeniu oprawy do seriali „Dynastia Tudorów” i „Rodzina Borgiów”.

– Czy oglądając film, myśli Pan bardziej dźwiękiem czy obrazem?

– Jednym i drugim. Powodem, dla którego lubię komponować na potrzeby filmu i telewizji, jest to, że mogę czerpać inspiracje z tego, co widzę, z opowiadanej na ekranie historii. Kiedy widzę np. zieloną trawę, zamek, od razu w głowie słyszę muzykę.

Stąd też lubię pisać piosenki, które powstają na zasadzie: „co powinienem dzisiaj napisać?”. Później, komponując muzykę do opowieści w filmie czy serialu, łatwiej jest mi z miejsca uchwycić wiele rzeczy.

– Czy to prawda, że kompozytorzy telewizyjni są najbardziej zajętymi twórcami w branży filmowej?

– Tak. Telewizja jest niezwykle interesująca, ale istniejąca w niej presja czasu jest ogromna. Na skomponowanie godziny muzyki do odcinka ma się zwykle sześć lub siedem dni. Stworzenie półgodzinnej muzyki zajmuje mi zwykle trzy dni. To bardzo szybkie tempo. I tak tydzień po tygodniu.

– Co jeszcze różni komponowanie na potrzeby telewizji i filmu?

– Każdy kompozytor ma pewnie swoją odpowiedź, ale dla mnie niewiele ich różni. Zresztą dzisiaj na skomponowanie muzyki do filmu również dostaje się mało czasu, zwykle od pięciu do sześciu tygodni. Mam szczęście, że mogę komponować muzykę zarówno do filmów, seriali, jak i gier komputerowych.

– Jak wygląda zatem tworzenie muzyki do gier?

– To zupełnie inna historia. Nie wiedziałem tego, kiedy pisałem swoją pierwszą muzykę do gry. Na szczęście producenci trzymali mnie za rękę i służyli radą. Muzyka w filmie czy serialu jest linearna. W grach, które są przecież interaktywne, muzyka również musi być interaktywna, więc musi się co chwila zmieniać.

– Czy komponując muzykę do takich seriali jak „Dynastia Tudorów” czy „Rodzina Borgiów”, inspirował się Pan twórczością tamtych czasów?

– Zawsze przed rozpoczęciem pracy robię szczegółowy research na temat muzyki, którą tworzono w danym okresie. W tych przypadkach słuchałem tego, co działo się wówczas w muzyce we Włoszech, Francji i Anglii. Zainspirowały mnie np. niektóre instrumenty. Te seriale powstają jednak dla współczesnej widowni i taka też musi być pisana do nich muzyka.

Trudno opowiedzieć historię o tak potężnym władcy, jakim był Henryk VIII bez użycia waltorni, której w czasach Tudorów przecież jeszcze nie było. Ale w „Tu­do­rach” zastosowałem też kilka instrumentów z epoki, takich jak viola da gamba, lira korbowa czy cymbały.

Co ciekawe, przed „Tudorami” podejście do seriali historycznych było bardzo tradycyjne, a wzór stanowiły produkcje dramatyczne BBC, w których muzyka również była z epoki. „Dynastia Tudorów” sprawiła, że zaczęliśmy myśleć inaczej o filmach historycznych. Przecież król Henryk VIII był wysokim, postawnym mężczyzną o rudych włosach, i taki powinien być na ekranie. I przecież właśnie dlatego zagrał go przystojny aktor Jonathan Rhys-Me­yers.

– Muzyką, którą najczęściej zapamiętujemy z serialu, jest charakterystyczny temat do czołówki.

– Zgadzam się, choć czołówki nie są dziś tak modne jak przed laty. Kiedyś, np. myjąc naczynia, można było od razu poznać, że zaczynają się „Simp­so­nowie”. Dziś tak długie czołówki uznawane są za stratę czasu. A przecież dzięki czołówce dostajemy próbkę świata, do którego chcemy się przenieść. Zawsze chcę w niej zawrzeć czas i miejsce, do którego chcę zabrać widzów.

– A w jaki sposób udało się Panu stworzyć tak wyjątkowe brzmienie do serialu „Wikingowie”?

– Skomponowałem trzy wersje ścieżki dźwiękowej, zanim zaakceptowali ją producenci. M.in. akustyczną wersję z użyciem charakterystycznych dla Norwegii instrumentów oraz wersję elektroniczną. Nikomu jednak się nie spodobały. Zajęło mi trochę czasu, zanim znalazłem odpowiednie połączenie. To trochę jak z gotowaniem zupy – musisz wrzucić, pomieszać i spróbować.

Nordycki klimat to sprawka świetnego instrumentalisty i wokalisty Einara Selvika. Ja z kolei stworzyłem mroczną elektronikę, dodałem wiolonczelę elektryczną i perkusję, na której zagrałem. W ten sposób udało nam się oddać niezwykle trudny i brutalny świat Wikingów, jego kolory i specyfikę.

Życie w tamtych czasach było bardzo ciężkie, można było zginąć, idąc na spacer. I muzyka musi to uszanować. Nic, co do tej pory skomponowałem, nie brzmi jak „Wikingowie”. Komponując do „Nastoletniej Marii Stuart”, nie wiem, co się stanie w następnym odcinku. Pisząc muzykę do „Wikingów”, znam cały sezon.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski