Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W muzyce można wszystko!

Rozmawiał Paweł Gzyl
Punk i jazz to słowa wyznaczające credo Wojtka Mazolewskiego
Punk i jazz to słowa wyznaczające credo Wojtka Mazolewskiego Fot. Albert Zawada
Rozmowa z kontrabasistą i gitarzystą, Wojtkiem Mazolewskim, o jego płytowym projekcie - „Chaos pełen idei”.

„Chaos pełen idei” to niezwykły projekt. Na płycie znalazły się bowiem piosenki Wojtka Mazolewskiego zaśpiewane przez gwiazdy i młode talenty polskiego popu, rocka i rapu.

- Niedawno odbyła się koncertowa premiera Twojego solowego projektu w warszawskim Teatrze Roma. Jesteś zadowolony?

- To był dla mnie szczególny koncert. Przede wszystkim dlatego, że udało mi się zaprosić nań wszystkich artystów, którzy zaśpiewali i zagrali na mojej płycie. To zacne grono, od tych, którzy dopiero wchodzą na scenę i biorą ja przebojem, jak Piotr Zioła, po legendy naszej muzyki rockowej, jak Janek Borysewicz, Janusz Panasewicz, Wojtek Waglewski i John Porter. Sama możliwość spotkania tych osób powoduje ciarki - a możliwość zagrania z nimi na jednej scenie to wprost wspaniale doświadczenie.

- Skąd wpadłeś na pomysł, aby zrealizować taki szeroko zakrojony projekt?

- Kiedy robiłem nowe utwory, poczułem że dobrze byłoby je dopełnić tekstem i głosem. Początkowo myślałem, kto konkretnie mógłby to zaśpiewać - potem dzwoniłem, proponowałem - a następnie kończyłem pisać daną kompozycję pod tę daną osobę. Na początku było to bardzo spontaniczne, nie planowałem nawet albumu. Nagle tych piosenek zrobiło się jednak tyle, że poczułem coś nowego, i zacząłem myśleć nad pełną płytą.

- Jesteś kojarzony głównie z improwizowanym jazzem. Co sprawiło, że tym razem sięgnąłeś po piosenkę?

- Piosenka to bardzo ciekawa forma. Uprawiałem ją w bardzo wczesnych latach, kiedy w ogóle zainteresowałem się muzyką. Bawiłem się w pisanie piosenek, zanim zacząłem grać na gitarze a potem na kontrabasie. Dopiero po szkole zwróciłem się w stronę jazzowej improwizacji. Odszedłem wtedy od robienia piosenek na wiele lat, bo granie instrumentalne dało mi wręcz nieograniczone możliwości. Ale w pewnym momencie zauważyłem, że często komponuję jazz tak, jakbym tworzył piosenki. Bo śpiewam główną linię melodyczną. Głos jest bowiem naszym najbardziej pierwotnym i emocjonalnym instrumentem.

- Dlaczego nie zdecydowałeś się więc sam zaśpiewać wszystkich piosenek?

- Pisząc te utwory od razu wiedziałem, kto powinien je zaśpiewać. Dlatego raz dzwoniłem do Ani Rusowicz, a kiedy indziej - do Natalii Przybysz czy Misii Furtak. Bo czułem, że one nadadzą tym kompozycjom odpowiednią siłę wyrazu. Mnie wystarczy, że zaśpiewałem je w domu czy na próbie.

- Dałeś swoim gościom pełną swobodę tworzenia, ale ograniczyłeś czas ich pracy nad każdą kompozycja do dwóch godzin. Skąd takie restrykcje?

- Zawsze stawiam we współpracy z innymi artystami na pełną wolność. Nie planowałem więc początkowo nikogo ograniczać. Ale aby móc zrealizować taką sesję produkcyjnie, ustaliliśmy po konsultacji z zaproszonymi gośćmi, że każdy z nich przyjdzie do studia na dwie, góra trzy godziny. I wtedy na gorąco będziemy nagrywać. Jak nie wyjdzie - to nie umieścimy tego na płycie. Chciałem, żeby taki szybki i czysty sposób pracy, naturalny dla mnie i mojego zespołu, był dla nich czymś odświeżającym. Ja pracuję bowiem zawsze tak samo: rzucam pomysł, a potem gdy wspólnie gramy, uwzględniam rozwiązania, które na żywo proponują moi koledzy.

- Przewagę na płycie mają kobiece głosy. Potrzebujesz żeńskiej energii?

- Męska energia potrzebuje kobiecej, aby się rozwijać - i na odwrót. Tylko takie spotkanie generuje prawdziwy progres. Nie tylko w sztuce, ale również w życiu. To dla mnie naturalne i ważne. Dlatego zaprosiłem do współpracy wspaniałe wokalistki, które pięknie i świadomie operują słowem w piosence.

- Najbardziej jednak zaskakuje zaproszenie Lady Pank. Taka estetyka polskiego rocka z lat 80. wydawała mi się zawsze obca Twojej wrażliwości.

- Przecież wychowywałem się w tamtych czasach. Znam więc te piosenki na pamięć. Tym bardziej było mi miło, że Janek i Janusz przyjęli moje zaproszenie. Zaskoczyło mnie ile entuzjazmu i świeżości noszą ciągle w sobie. Janek jest w ogóle wulkanem energii - i sypie piosenkami jak z rękawa. Nasza współpraca wyglądała więc jak zabawa dzieciaków na podwórku, przynosząc całej naszej trójce dużo frajdy. To naprawdę cudowni, muzyczni wariaci.

- Dlaczego postanowiłeś we własne kompozycje wpleść fragmenty cudzych utworów - choćby Nirvany, Majora Lazera czy Kylie Minogue?

- Lubię robić coś nowego i zaskakiwać słuchaczy. Nie spotkałem się nigdy wcześniej z tym, że ktoś grał na żywo takie mash-upy - bo tak się nazywa takie połączenia dwóch lub więcej piosenek Najczęściej tworzy się tego rodzaju miksy na komputerze w studiu, zajmują się tym więc didżeje i producenci elektroniki. A na mojej płycie robią to dwa zespoły - z których jeden jest autorem podstawowej kompozycji. Tak jest właśnie w przypadku piosenki Lady Pank. To bardzo rzadka sytuacja. Dla mnie samego zaskoczeniem było to, jak te nasze mash-upu zabrzmiały spójnie. Czyli można wszystko!

- Mimo różnych wpływów, od dubu do bluesa, muzyka na płycie ma jednak zdecydowanie jazzowy charakter. Nie chciałeś się całkowicie oderwać od tego gatunku?

- Płyta ma fragmentami jedynie jazzowe brzmienie. A to dlatego, że jego podstawę tworzy zespół Wojtek Mazolewski Quintet czyli Marek Pospieszalski, Oskar Torok, Joanna Duda i Kuba Janicki. Moje zainteresowania muzyczne są jednak dużo szersze. Słucham też rocka, reggae, hip-hopu, elektroniki i klasyki. Zresztą ja nawet nie dzielę muzyki na gatunki. Jeśli mi coś podoba - wtedy tego słucham i już. Robiąc tak szeroko zakrojony projekt musiałem jednak nadać mu wspólne brzmienie, dzięki któremu ta płyta pozostałaby spójna. Dlatego postawiłem na instrumentarium kwintetu jazzowego, ale z umiejętnością grania we wszystkich stylach.

- Jak będziesz prezentował te piosenki na żywo?

- Z wielką chęcią koncertowałbym z wszystkim zaproszonymi gośćmi - jak było to niedawno w warszawskim Teatrze Roma. I mam nadzieję, że uda nam się to jeszcze kiedyś kilka razy powtórzyć. Będą to wieczory naprawdę szczególne. Myślę, że zainteresujemy tym jakieś festiwale lub duże kluby. Bo wymaga to bowiem sporych nakładów produkcyjnych. Na wiosnę będziemy jednak też grać regularne koncerty, podczas których każdego wieczoru pojawią się dwaj inni goście. Będą oni śpiewali nie tylko swoje utwory z płyty - ale też innych wokalistów. Nie zdradzimy kto to będzie. Widzowie dowiedzą się tego dopiero wtedy, kiedy przyjdą na nasz występ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski