Z ujawnionego zapisu rozmów między dyspozytorami pogotowia w okolicach Łodzi wynika, że działa tam kilka osobnych centrów powiadamiania ratunkowego. Dysponujący karetkami w jednym obszarze nie wie, gdzie znajdują się najbliższe ambulanse, którymi dysponuje sąsiednie centrum. Za każdym razem, gdy nie może wysłać karetki ze swojego terenu, musi prosić o pomoc sąsiada.
W Małopolsce takiego problemu nie ma. U nas funkcjonują dwie dyspozytornie pogotowia na całe województwo, ale zarówno przyjmujący zgłoszenia w Krakowie, jak i w Tarnowie widzi na monitorze aktualną lokalizację wszystkich karetek (samochody wyposażone są w urządzenia GPS). I to jeden dyspozytor decyduje – gdy jest taka potrzeba – o wysłaniu najbliższych zespołów ratownictwa medycznego w miejsca tragicznego zdarzenia. I wie też (bo widzi to na ekranie), czy ma w odwodzie dodatkowy ambulans, gdyby pomocy potrzebował równocześnie ktoś inny.
Ale ocena wyższości systemu funkcjonującego w Małopolsce nie może być jednoznaczna. Istnieje bowiem podejrzenie, że chaos panował też na miejscu akcji ratowniczej, na co wpływu nie ma fakt przysłania karetek przez jednego dyspozytora czy kilku. Ponadto do wypadku doszło na pograniczu dwóch województw. W przypadku analogicznego wydarzenia na granicy Małopolski nasi dyspozytorzy nie wiedzieliby, co dzieje się z karetkami na Podkarpaciu, Śląsku czy w Świętokrzyskiem.
Pamiętać jednak należy, że wprowadzony w naszym regionie system miał być powielony w innych województwach, a nawet objąć cały kraj. Także po to, by na styku dwóch województw dyspozytorzy widzieli, gdzie (tuż za granicą) stoją karetki mogące natychmiast pojawić się na miejscu wypadku.
Dlaczego przebudowa systemu powiadamia ratunkowego nie jest kontynuowana? W sprawie działań wojewody małopolskiego (to on zlikwidował powiatowe dyspozytornie i zastąpił je dwoma – w Krakowie i Tarnowie) śledztwo prowadzi prokuratura. Zmiany wywołały też protesty środowisk lokalnych.
Pojawiły się także wątpliwości, czy dyspozytor z Krakowa potrafi bezbłędnie wysłać karetkę do przysiółka na Podhalu bądź w zachodniej Małopolsce.
Ale pewne jest jedno – przy ciągle za małej liczbie karetek zarządzanie nimi z jednego miejsca jest o wiele efektywniejsze. A dyspozytorzy nie tracą czasu na takie rozmowy jak po karambolu na S8.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?