Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W nauce nie ma równości

Redakcja
FOT. ANDRZEJ BANAŚ
FOT. ANDRZEJ BANAŚ
- Rok temu zapowiadał Pan zreformowanie Uniwersytetu Jagiellońskiego. Co do tej pory udało się zrobić?

FOT. ANDRZEJ BANAŚ

Rozmowa z prof. WOJCIECHEM NOWAKIEM, rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego

- Udało się rozpocząć proces reform dotyczący administracji i wprowadzania pewnych uproszczonych sposobów działania. Teoretycznie może wydawać się to łatwe, ale tak nie jest z prozaicznej przyczyny. UJ to bardzo duża instytucja, tu pracuje około 6 tysięcy osób. Wartość grantów przekracza miliard złotych, podobnie jest z inwestycjami. Każda procedura, która jest wdrażana, musi być wykonana prawidłowo. Nasze próby, aby te procedury upraszczać, muszą być przeprowadzone w taki sposób , aby nie naruszać prawa.

- Nie udało się doprowadzić do**tego, aby zamówienia związane znauką były wyłączone zobowiązku organizowania przetargów.**

- To wymagało z naszej strony dużej determinacji. Te działania muszą być przeprowadzone bardzo delikatnie, mam nadzieję, że w tym roku będą kontynuowane.

- Jakie przeszkody spowodowały, że w**tym roku Uniwersytetowi Jagiellońskiemu nie udało się wykorzystać 100 milionów złotych zbudżetu państwa nainwestycje, m.in. w kampusie?**

- W tej sprawie nie ma ze strony UJ żadnych niedociągnięć. Każdy, kto prowadzi przetargi, wie, jak wygląda procedura, w której przewidziane są odwołania i protesty. Uniwersytet planował w porozumieniu z Ministerstwem Nauki przesunięcie pewnych kwot na przyszły rok, ponieważ wiedzieliśmy, że ich nie wydamy. Dotyczy to inwestycji, gdzie uległ zmianie projekt. A jeśli zmienia się projekt, to konsekwencje są takie, że trzeba ogłosić konkurs na wykonawcę, od którego można się odwołać.

- Nie udało się także wydać pieniędzy zarezerwowanych na**budowę szpitala wProkocimiu. Z60 mln zł uczelnia wykorzysta zaledwie 3,42 mln zł.**

- W marcu tego roku wspólnie z Ministerstwem Zdrowia ustaliliśmy pewną taktykę. Już wtedy wiedzieliśmy, że w 2013 roku wydamy tylko 3,4 mln zł. W Prokocimiu wszystko jest przygotowane do budowy, przede wszystkim teren. Kończy się wybór głównego wykonawcy inwestycji wartej 1,5 miliarda zł.

- Kiedy więc rozpocznie się budowa nowego szpitala?

- W przyszłym roku. Mam nadzieję, że w styczniu już zakończy się proces wyłaniania wykonawcy. Budowa potrwa cztery lata, do tego trzeba doliczyć piąty rok na wyposażanie.

- Do Prokocimia zostaną przeniesione wszystkie kliniki z ul. Kopernika?

- Ta sprawa jest teraz bardzo dokładnie rozpracowywana. Musimy brać pod uwagę kontrakt Narodowego Funduszu Zdrowia, aby nie okazało się, że w Prokocimiu powstanie szpital, a NFZ nie będzie chciał kontraktować jego usług. Mam nadzieję także, że w szpitalu w Prokocimiu będzie kształcona nowa kadra.

- Czyli może być tak, że część klinik się przeniesie, a część zostanie w obecnym miejscu?

- Myślę, że tak.

- Budynki przy ul. Kopernika zostaną sprzedane?

- To temat przyszłości. To budynki szpitalne, zabytkowe. Możliwość zmian jest w nich bardzo ograniczona. Nie powstaną tam apartamentowce.
- Przed rokiem zapowiadał Pan także, że będzie próbował znaleźć przedsiębiorców dotujących badania naukowe i**powiązać biznes z**nauką. Udało się?

- Finalizuję powstanie rady biznesu z największymi firmami działającymi na terenie Małopolski. Mamy jednak z tym taki problem, że nie istnieje u nas system finansowania badań przez podmioty prywatne. To bardzo trudna sprawa, ponieważ najpierw musiałyby zostać przez Sejm uchwalone stosowne procedury.

Kiedy biznesmen zamierza nawiązać współpracę z uniwersytetem to chce mieć z tego powodu ulgi. U nas nie ma takiej możliwości. Ta sprawa może mniej dotyczy uniwersytetów, a bardziej uczelni technicznych. Tam profil badań naukowych jest bardziej praktyczny.

Na uniwersytecie prowadzimy badania podstawowe, które dotyczą nauki szeroko pojętej. Z tego jednak wynika konkretne osiągnięcie wykorzystywane w takiej czy innej formie, np. w przemyśle. Najważniejsze odkrycia naukowe nigdy nie powstały na zamówienie. Nie było tak, że właściciel sieci telefonicznej wymyślił, że może by zrobić telefon komórkowy. Zawsze pewne badania z nauk podstawowych nagle okazywały się potrzebne.

- Z**badań Uniwersytetu Jagiellońskiego mogą korzystać firmy farmaceutyczne. **

- Mogą i współpracują bardzo ściśle z Jagiellońskim Centrum Innowacji. To instytucja, która wykorzystuje zapotrzebowanie biznesu. Wiele firm nie ma naukowców, więc chętnie korzystają z wiedzy i odkryć naszych pracowników. Są jednak takie, które mają swoje centra badań. Wiele koncernów, które się liczą w świecie, ma większy budżet na badania niż my na naukę.

- Jak Pan ocenia pomysł, aby absolwenci studiów musieli odpracować darmową naukę?

- Ja pochodzę z czasów, kiedy było to możliwe. Wtedy młody człowiek dostawał stypendium w czasie studiów i potem musiał je odpracować. To były lata 70. i 80. Taki system się jednak nie sprawdził. Jesteśmy krajem wolnorynkowym i nie można już nikomu nakazać odpracowywania nauki. Teraz mamy inny problem. W 1990 r. mieliśmy w Polsce ok. 10 proc. osób z wyższym z wykształceniem, w roku 2012 zbliżaliśmy się do 60 proc. To ogromny skok ilościowy, ale nie jakościowy.

- Może 60 proc. to za**dużo?**

- Powinniśmy zastanowić się nie nad tym, kto, komu i co będzie odpracowywał, tylko jaką drogą idziemy. W Polsce mamy powyżej 400 uczelni - w 40-milionowym kraju. Pod tym względem bijemy na głowę Amerykę. Trzeba się zastanowić, co robimy dalej. Czy utrzymujemy model, w którym liczba uczelni jest bardzo duża, mając świadomość, że obniżamy przez to jakość kształcenia? Apogeum nastąpi w 2020 r.: wtedy młodych ludzi na studiach będzie mniej. Czy więc w dalszym ciągu powinny istnieć uczelnie, na których może się uczyć każdy?

Teraz już funkcjonują takie, które przyjmują na studia kandydatów ze słabymi wynikami, np. z poszerzoną maturą zdaną na niewiele powyżej 30 proc.
- Czy powinno się ograniczyć liczbę miejsc na**niektórych kierunkach humanistycznych? **

- Życie samo to zweryfikuje. Są różne szkoły: uniwersytety klasyczne, które mają inne zadania niż uczelnie techniczne czy wyższe szkoły zawodowe. Są także takie szkoły wyższe, które będą kształcić tylko do poziomu licencjatu. Proszę sobie wyobrazić, że na naszym uniwersytecie przez kilka lat nikt nie zgłasza się na przykład na studia nad językiem perskim. Likwidujemy ten kierunek?

- Chyba tak!?

- Z punktu widzenia ekonomii powinniśmy tak zrobić. Jednak ja powiem: nie. To byłoby najprostsze powiedzieć, że likwidujemy, bo nie ma chętnych. Wtedy jednak raczej należałoby zrobić to, co budzi kontrowersje. Powinno dojść do konsolidacji, aby został jeden taki kierunek w całej Polsce. Nie można go zlikwidować wszędzie, ponieważ nie możemy zatracić idei szerokiego kształcenia. Ale jeśli będziemy chcieli mieć ten kierunek na 20 uniwersytetach w Polsce, to wylewamy dziecko z kąpielą. Poza tym z naszych badań wynika, że najlepiej w sektorze prywatnym radzą sobie absolwenci wydziału filozoficznego. Nie możemy więc podjąć decyzji o tym, że likwidujemy takie kierunki jak filozofia czy etyka.

- Ale z**drugiej strony zapubliczne pieniądze utrzymywane jest zaplecze naukowe tylko poto, aby wykształcić kilku studentów rocznie. **

- To są publiczne pieniądze, więc musi być zachowany rozsądek.

- W**tym roku zmniejszy się liczba studentów na**UJ?

- W Polsce zmniejszy się, u nas nie. Skutki niżu demograficznego zaczną być widoczne dopiero od 2017 roku. Już wiadomo, że za dwa lata liczba miejsc na studiach stacjonarnych będzie większa niż liczba wszystkich absolwentów szkół maturalnych. Który ze studentów pójdzie wtedy na płatną uczelnię wyższą? Być może ocaleją w Polsce te, które mają naprawdę dużą renomę, gdzie mimo wszystko studenci się zgłoszą, ponieważ są to szkoły rozpoznawalne w Europie.

- W**Polsce powinny zostać wprowadzone opłaty za**studia?

- Jestem za tym, ale pod warunkiem, że zostanie to powiązane z pieniędzmi, które dostajemy z ministerstwa. Dlaczego młody człowiek ma płacić, kiedy otrzymujemy pieniądze z budżetu państwa? To podwójne opodatkowanie.

- Na**Zachodzie uczelnie nie są finansowane z**budżetu państwa?

- Bardzo różnie. Był u nas rektor Uniwersytetu Cambridge, sir Leszek Borysewicz, który wygrał wybory na rektora hasłem "Im mniej pieniędzy państwowych, tym więcej wolności na uniwersytecie". Oni w swoim budżecie mają mniej niż 30 proc. pieniędzy od państwa. Potrafili stworzyć takie mechanizmy, że sami się finansują. Z własnego budżetu dopłacają do studentów. To nie jest teraz do powtórzenia na polskim rynku, ale to pokazuje, że są różne uniwersytety. Nikogo tam nie dziwi, że studia na jednej uczelni kosztują 100 tys. rocznie, a na innej 40 tysięcy. U nas liczy się nie jakość, tylko liczba studentów. Nie można się bać takiej sytuacji, że jedna uczelnia dostaje więcej pieniędzy, a inna mniej. W nauce nie ma równości.

Rozmawiała AGNIESZKA MAJ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski