Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Nowej Hucie trenował lekkoatletykę, a na Rynku był… zapaśnikiem

Jan Otałęga
Andrzej Lubas
Andrzej Lubas Fot. archiwum Andrzeja Lubasa
Sylwetka. Andrzej Lubas zaliczał się do czołówki krajowej w lekkoatletyce na dystansie 110 metrów przez płotki. Wychował się i do sportu trafił w Nowej Hucie.

W szkole ledwie dostał czwórkę z wf, bo nauczyciel nie był zachwycony jego koordynacją ruchową. Ambitny uczeń ćwiczył dużo, nawet w bloku przy placu Centralnym. Tam rodzice otrzymali mieszkanie; było solidne, ściany z cegieł, parkiety, a do sufitu 3,20 m. Młodzian skakał, by dotknąć ręką sufit.

Inny nauczyciel w LO nr 11, znany polski płotkarz, a wtedy już szkoleniowiec, Cezary Kuleszyński skierował młodego Andrzeja do Hutnika, gdzie była sekcja lekkoatletyczna. Miał trenować skok wzwyż u Stanisław Zaparta, ale nie pociągały go siłowe ćwiczenia ze spoconym kolegą jako balastem na szyi. Kuleszyński zaproponował wtedy bieganie przez płotki. I to stało się życiową pasją Lubasa.

Bieg płotkarski w Hutniku trenował w latach 1966-82. W 1975 r. osiągnął na 110 m ppł czas 13,8 s, który w owym sezonie był drugim w kraju i rekordem okręgu krakowskiego. W 1980 r. został wicemistrzem Polski, co pamięta dokładnie, bo w tym dniu w stoczni gdańskiej zawarto porozumienie między rządem a Solidarnością.

W trakcie kariery rywalizował z całą czołówką krajową, spotkał się na bieżni z rekordzistą świata Renaldo Nehemiahem (USA). PZLA wystawił go na mecz reprezentacji młodzieżowej z Finlandią, a trener Andrzej Radiuk obiecywał włączenie do kadry na igrzyska w Montrealu. Wymóg był jednak taki, aby na każdy weekend przyjeżdżał z Krakowa na treningi do Warszawy. Lubas nie był jednak w stanie spełnić tego warunku.

- Takie ciągłe podróże to była wielka strata czasu, a o przenosinach do stolicy nie myślałem - mówi Lubas. - Miło wspominam lata spędzone w Hutniku. Trenowałem na stadioniei okolicznych terenach. Klub miał wiele sekcji, w tym bardzo silne, jak siatkówki, piłki ręcznej, piłki nożnej, ale zajmował się też lekkoatletami. Najpierw uprawiałem sport amatorsko, ale po latach udało mi się uzyskać etat, aby mieć pieniądze na życie i treningi. To były takie czasy, gdy załatwiano dla sportowców etaty niezwiązane ze sportem. Miałem etat ślusarza remontowego, ale pracę stanowiły oczywiście treningi.

Lubas biegał w okularach. Chciał studiować na AWF Kraków, ale z powodu słabego wzroku zrezygnował i studiował na Politechnice Krakowskiej. Zaczął studia z aparatury przemysłowej, kończył na chemii. Magisterium jednak nie zrobił, zajmował się wtedy zleconymi pracami badawczymi, a magistrem został dopiero potem, i w innej dziedzinie, na AWF w Poznaniu.

- Mimo iż byłem zawodnikiem, chodziłem na wychowanie fizyczne - wspomina Lubas. - Zajęcia mieliśmy przy ulicy Podchorążych. Jako sportowiec mogłem być zwolniony z uczelnianego wf, ale każde zajęcia mnie interesowały, chętnie się gimnastykowałem, toteż nie unikałem sportu na Politechnice. Z tamtych lat chętnie wspominam swój udział w juwenaliach.
W
trakcie święta krakowskiej braci akademickiej wywalczyłem tytuł najsprawniejszego studenta Krakowa. Poszedłem na Rynek Główny, a tam ogłoszono turniej sprawności fizycznej. Nie miałem stroju sportowego, ale zapisałem się do biegu. Potem było wspinanie na linie, skoki nad kijem, dźwiganie ciężarka. Najsłabsi stopniowo odpadali, aż zostałem w finałowej dwójce. Finałem miały być zapasy. Nałożyłem pożyczone mi sportowe spodenki i stanąłem naprzeciw rywala, mocno zbudowanego, też studenta Politechniki. W czasie walki udał mi się rzut nim do tyłu i wygrałem. Pamiątkowy puchar w moim mieszkaniu stanowi miłe trofeum…

Na PK niewiele osób wiedziało, że jest czynnym sportowcem, dopiero po wyczynie na Rynku zrobiło się o nim głośniej. - Traktowany byłem jak zwykły student, o __jakichkolwiek ulgach nawet nie pomyślałem - zaznacza.

Już w dorosłym życiu zamieszkał w bloku na os. Dywizjonu 303. Poznał koszykarkę AZS Zielona Góra Jadwigą Michalak, która krótko grała w Wiśle. Małżeństwo w 1984 r. przeniosło się do Zielonej Góry. Tam były płotkarz uczył wf. Od uczniów otrzymał przydomek „Falubaz” (skojarzenie z miejscowym klubem żużlowym). Syn Michał poszedł w ślady mamy i został koszykarzem Zastalu.

Dziś Lubas dorabia sobie do emerytury nauczycielskiej, uprawia działkę i z daleka śledzi poczynania sportowców Hutnika i Krakowa. Gdy żyli rodzice, bywał częściej w Nowej Hucie, teraz czasem odwiedza brata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski