Witaj w klubie – tu wszystko wolno. Tytuł filmu Jeana-Marca Valle jest przewrotny. Odnosi się zarówno do anarchistycznej postawy bohaterów, jak i świata, z którym walczą.
Tytułowy rzeczownik można odczytać na dwa sposoby. Ten prostszy, podany wprost, to organizacja, którą tworzą oparte na faktach postaci – chorzy na HIV robotnik (w tej roli Matthew McConaughey) oraz transseksualista (Jared Leto). Pierwszy to skrajny homofob, seksoholik używający narkotyków. Drugi ma też problem z seksem i narkotykami, ale przede wszystkim ze sobą, bo nie akceptuje ciała, w którym się urodził.
Obaj nie chcą umierać, pragną żyć. Ale szybko orientują się, że – mimo optymistycznych sloganów amerykańskiej służby zdrowia – nie ma przed nimi przyszłości. Są lata 80., szaleje AIDS, a medycyna dopiero oswaja się z tematem. Postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce, trochę jak na Dzikim Zachodzie, i szmuglować z Meksyku środki opóźniające chorobę. Nadeptują na odcisk systemowi, zdominowanemu przez wielkie koncerny farmaceutyczne, które chcą sprzedawać swoje, nie do końca sprawdzone, leki.
Film Valleego, autora świetnego „C.R.A.Z.Y.”, przypomina kontrkulturowe obrazy. Jednak nie te z lat 70., które opowiadały o poszukiwaniu wolności, lecz te niedawne, takie jak „Obywatel Milk” czy „Dziękujemy za palenie”. Scenariusz skupia się na jednostkach, które zostały uwikłane w walkę z systemem. Walkę, dodajmy, nierówną i skazaną na porażkę.
Żyjemy bowiem w świecie, w którym wszystko wolno, sugeruje Vallee. Nie tyle jednak nam, obywatelom, co wielkim firmom, które mówią, co jest dobre, a czego nie wolno. Nie kierują się jednak wyłącznie naszym interesem, lecz dążą do zwiększenia obrotów i zysku. Dlatego w Ameryce w latach 80. chorym na AIDS podawano leki, które nie tylko nie leczyły wirusa, ale mogły być wręcz szkodliwe.
Kanadyjski reżyser opowiada historię bez zbędnych fajerwerków. Linię dramatyczną opiera na charyzmie aktorów, którzy rewanżują się popisową grą. McConaughey stworzył najlepszą kreację w swojej karierze. Gra postać pełną dwuznaczności, odrażającą, a jednocześnie na swój sposób fascynującą. Podobnie Leto, którego tak mistrzowsko poddano charakteryzacji, że wygląda jak kobieta.
„Witaj w klubie” ogląda się bardzo dobrze. Aż za dobrze, chciałoby się zarzucić. Wydaje się, że film o tak trudnym temacie powinien sprawiać nam więcej bólu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?