Wokół tego drugiego spotkania jest sporo kontrowersji, które dotyczą godziny rozpoczęcia. Chodzi o to, że ze względu na planowaną transmisję przez TVP Sport mecz miał się rozpocząć o godz. 13.30. Gospodarze na to się jednak nie zgodzili i przesunęli termin na 18.30.
- Nie rozumiem takiego postępowania. Nikomu nic się nie stanie, jeśli w całym sezonie zagra dwa lub trzy spotkania o takiej porze. Zwłaszcza, że ma to pomóc w promocji hokeja w Polsce. Wiadomo, że ten z roku na rok jest w coraz gorszej sytuacji - dziwi się szkoleniowiec „Szarotek” Marek Ziętara.
Trenerowi nowotarżan w ostatnim czasie nie brakuje problemów kadrowych. W obu najbliższych meczach zabraknie Dariusza Gruszki i Mateusza Michalskiego. Pierwszy ma zwichnięty, drugi złamany obojczyk. Obaj do treningów nie wrócą wcześniej niż za miesiąc. Jest za to nadzieja, że już dzisiaj w składzie znajdzie się Joni Haverinen, który przez ostatnie dni zmagał się z tajemniczym wirusem, objawiającym się dużym bólem brzucha i gorączką. Jeszcze w poniedziałek jego stan był niepokojący, ale potem zaczął się poprawiać i już w środę Fin pojawił się na treningu.
Do gry gotowy jest również Damian Tomasik, który w ostatnim spotkaniu z Polonią Bytom został trafiony krążkiem w twarz, ale poza solidną opuchlizną obyło się bez większych urazów. Nie ma przeszkód, by wystąpił.
- Mimo sporych osłabień, liczę, że powalczymy o zwycięstwa w obu tych spotkaniach. Oczywiście, wydaje się, że poprzeczka będzie zawieszona znacznie wyżej w niedzielę, ale Unii na pewno nie lekceważymy. Jak pokazały wcześniejsze mecze, to drużyna bardzo nieobliczalna - podkreśla Ziętara.
W Oświęcimiu pamiętają, że już dwa razy przegrali z Podhalem. Szczególnie bolesna była porażka na wyjeździe (0:5), kiedy to Unia praktycznie po pierwszej tercji straciła jakiekolwiek szanse na korzystny wynik.
- Zawsze bardzo ważny jest początek spotkania - mówi Jan Daneczek, najlepszy strzelec Unii. Dodaje: - Za pierwszym razem w Nowym Targu zbyt łatwo, i przede wszystkim zbyt szybko, pozwoliliśmy sobie strzelić trzy gole. W naszym zespole drzemią jednak spore pokłady energii.
Najlepszym tego dowodem był ostatni mecz przed podziałem ekstraklasy, kiedy Unia na własnym lodowisku grała z Cracovią. - Co prawda przegraliśmy 1:3, ale postawiliśmy się liderowi. Walczyliśmy dosłownie jak lwy. Zabrakło nam trochę szczęścia, żeby urwać punkt. Mówię o tym dlatego, że jeśli w Nowym Targu znowu zostawimy serce na lodzie, prezentując zdyscyplinowany hokej, a do tego uśmiechnie się do nas szczęście, możemy pokusić się o jakąś zdobycz. Nie ukrywam, że zdecydowanym faworytem tego starcia będą gospodarze, którzy dotąd we własnej hali nie przegrali - opowiada Daneczek.
W swoich zawodników wierzy także trener Josef Dobosz. Ma nadzieję, że skoro Unia jest już „szóstce”, to zespół grając bez presji będzie przede wszystkim skuteczniejszy. Dotąd w każdym meczu Unia miała okazje bramkowe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?