Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W poczuciu straconego czasu

Urszula Wolak
Lubię kino. Przyznam, że niewiele obchodzą mnie relacje, jakie zawiązują się między, obdarzonymi niezwykłymi mocami lub nieprzeciętną siłą, bohaterami blockbusterów, czyli filmów kręconych przez twórców Hollywoodu za wielkie pieniądze wyłącznie po to, by jeszcze więcej na nich zarobić.

Niewiele też interesuje mnie społeczny fenomen fandomów, czyli zjawiska zmasowanej aktywności fanów (czy to w internecie, czy w rzeczywistości), którzy dosłownie oszaleli na punkcie danego megahitu. Z wielkim podziwem obserwuję tę społeczną gorączkę, oczekiwanie na kolejne części superprodukcji, które co najmniej kilka razy w roku rozpalają ciekawość milionów widzów na całym świecie.

Ostatnio dołączyły do nich „Igrzyska śmierci: Kosogłos 2” Francisa Lawrence’a z gwiazdą Hollywoodu Jennifer Lawrence królującą właśnie na ekranach polskich multipleksów. Ale nawet aktorka, którą cenię za oscarową kreację w „Pamiętniku pozytywnego myślenia”, nie zdołała rozbudzić we mnie sympatii do blockbusterowej konwencji, w której nie logika przyczynowo-skutkowa się liczy, a wizualna atrakcja - źródło potencjalnej przyjemności, jaką widzowie mogą czerpać, wybierając się na „Kosogłos” do kin. Przyznaję więc - opuszczałam salę z podziwem dla pracy speców od efektów specjalnych, ale też nie opuszczało mnie poczucie straconego czasu.

Bo o czym opowiada film? Bohaterowie - mieszkańcy ciemiężonych dystryktów - postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i zamierzają przeprowadzić zamach na prezydenta. Inicjatorką brutalnego starcia jest grana przez Lawrence - Katniss. Twórcy filmu obdarzyli ją nie tylko nieprzeciętną siłą i sprytem, ale i stalowym kręgosłupem moralnym. Pojawiające się na jej drodze dylematy natury etycznej, przerywają raz za razem imponujące pojedynki w mrocznej scenerii pięknie sfilmowanego, postapokaliptycznego świata.

W dobie terrorystycznych zagrożeń widzowie mają się z kim identyfikować, podążając za szlachetną jednostką, która poświęca swoje życie dla dobra innych i ich wolności. „Nie bądźmy naiwni!” - powiedzielibyśmy w życiu, ale nie w kinie, gdzie niełatwo wyrwać się z objęcia patetycznego nastroju „Igrzysk śmierci”. A ten wylewa się z ekranu strumieniami, potęgowany przez muzykę Jamesa Newtona Howarda. Nie zapominajmy - jednego z nadwornych hollywoodzkich manipulatorów emocjami. Czego jednak nie zrobimy w poszukiwaniu rozrywki, nawet za cenę utraty tak cennego dla nas dziś czasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski