Do Krakowa przyjechał z Bangkoku. Pojawił się w Europie, by zaprezentować swoją sztukę. Dotąd podróżował według zasady: co miesiąc nowy kraj. Zaplanował podróż po całym kontynencie, ale tak mu się spodobało pod Wawelem, że na razie postanowił zostać na dłużej.
- Pierwszej nocy w mieście mój przyjaciel wziął mnie do knajpy Piękny Pies. I wprost się zakochałem. Poczułem się, jakbym wrócił do awangardowych klubów na Williamsburgu w nowojorskim Brooklynie - mówi John Moran.
Tak szybko wtopił się w środowisko, że postanowił tu przygotować nowe działania artystyczne. Już w najbliższą niedzielę o godz. 20 zobaczymy właśnie we wspomnianym Pięknym Psie (ul. Bożego Ciała 9) jego performance. Pokaże tam krótkie fragmenty swoich akcji, które będą - jak mówi - "zarówno zabawne, ale i artystyczne". Tego wieczoru wystąpi razem z Haroldem Samplesem, Adamem Grubą i Justyną Górowską, których poznał w Krakowie.
Jak się okazuje, ważna jest dla niego postać Tadeusza Kantora, jednego z najbardziej znanych polskich artystów XX w. To dlatego właśnie zdecydował się na występ w nowej siedzibie Cricoteki - Muzeum Tadeusza Kantora. - Żyć w miejscu, w którym żył on, niemal po drugiej stronie ulicy - to przemawia do mnie jako artysty. Mam poczucie, że to miasto to niemal mój dom. Przynajmniej na chwilę - twierdzi Moran.
W Cricotece (2 sierpnia, godz. 19) pokaże swój "Amsterdam". To efekt jego podróży, w trakcie których zaczął robić teatralne portrety prawdziwych ludzi, których spotkał w różnych krajach. - Nagrałem ich głosy i opowieści, by nauczyć się "bycia nimi" na scenie. Z ich słów przygotowałem kompozycje muzyczne - tłumaczy John Moran.
O tym, z jak znanym artystą mamy do czynienia, niech zaświadczy fakt, że jest protegowanym Philipa Glassa, jednego z najbardziej znanych kompozytorów amerykańskich w nurcie minimalizmu.
To on zabrał go do Nowego Jorku, stał się jego mentorem. Moran został niemal członkiem rodziny słynnego muzyka, zresztą mieszkał u niego przez wiele lat. Dzięki Glassowi stał się częścią nowojorskiej bohemy. W ciągu 20 lat w jego widowiskach artystycznych - jak sam nazywa swoje performerskie występy - w przeszłości brali udział m.in. IggyPop, Uma Thurman i Allen Ginsberg. Ale poczuł, że się "zagubił".
- Pewnego dnia, w 2005 roku, obudziłem się i zdałem sobie sprawę, że już nie lubię miejsca, w którym się znajduję. Nie odpowiadała mi też polityka świata sztuki. To dlatego wyruszyłem w świat - mówi Moran. - Teraz znów odnalazłem siebie, jestem na właściwej ścieżce. I to jest jeden z powodów, dla których Kraków tak dużo zaczął dla mnie znaczyć. Spotkałem tu ludzi, którzy podzielają moje wartości - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?