Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W pomaganiu liczy się metoda małych kroków

Arkadiusz Maciejowski
Arkadiusz Maciejowski
fot. Anna Kaczmarz
Społeczeństwo. Łukasz Filek, streetworker z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej tłumaczy, że dawanie pieniędzy na ulicy jest najgorszą formą wsparcia osób bezdomnych

- Dziś Wigilia, rozpoczynają się Święta. To musi być szczególnie trudny czas dla bezdomnych, którym Pan, od ponad dziesięciu lat na co dzień stara się pomóc?

- Oczywiście jest duża grupa bezdomnych, dla których to jest trudny okres, ponieważ wracają wspomnienia z lat, w których zasiadali do wigilijnego stołu we własnym domu z rodziną. Dlatego od kilku dni przypominamy im, że są organizowane spotkania opłatkowe, podczas których mogą poczuć namiastkę świąt, złożyć sobie z innymi życzenia, zjeść wspólny posiłek. Dziś np. wigilia dla bezdomnych i samotnych odbędzie się o godz. 14.30 w krużgankach bazyliki oo. Franciszkanów.

Kiedyś sam przyszedłem na jedno z takich spotkań i byłem pozytywnie zaskoczony panującą na nich atmosferą. Było miło i kulturalnie. Muszę powiedzieć jednak szczerze, że wielu bezdomnych, z którymi codziennie rozmawiam w Krakowie, świętami Bożego Narodzenia nie jest zupełnie zainteresowana w takim kontekście o jakim mówimy. Ostatnio kilku z nich zapytało mnie kiedy w ogóle jest Wigilia.

- Może to po prostu tzw. syndrom wyparcia?

- W przypadku wielu bezdomnych tak jest. Zamiast przyznać się, że jest im przykro, że brakuje im świątecznej atmosfery, przyjmują postawę wręcz odwrotną. Robią wszystko, by pokazać, że te wyjątkowe dni w ogóle ich nie obchodzą. Co więcej, niestety duża część bezdomnych traktuje święta jak żniwa, podczas których, w kilka dni mogą uzbierać od mieszkańców i turystów tyle, ile przez kilka miesięcy.

- Bo podczas świąt szerzej otwieramy nie tylko serca, ale także portfele... A Kraków stał się w ostatnich latach dla osób żebrzących prawdziwym „eldorado”.

- I niestety nadal trzeba powtarzać, że uleganie właśnie tym świątecznym emocjom i w konsekwencji dawanie pieniędzy na ulicy, do ręki, jest najgorszą formą pomocy. Nawet nie powinniśmy tu mówić o tym, że to jest pomoc. Dając żebrzącemu choć kilka złotych istnieje duże prawdopodobieństwo, że zaraz wróci w to samo miejsce, zaraz po tym, gdy wyda je na przedświąteczne zapasy... różnych używek. Bo oczywiście w tym aspekcie bezdomni również przygotowują się do świąt i kupują najpotrzebniejsze im rzeczy na czas, w którym sklepy będą zamknięte. Niestety bardzo często do tych najpotrzebniejszych rzeczy zaliczają właśnie alkohol czy tytoń. Zauważam też u osób bezdomnych tzw. redukcję potrzeb, która powoduje, że po prostu nie odczuwają tej świątecznej atmosfery. Choć podkreślam, nie można tu generalizować i tego typu zachowań przypisywać wszystkim. Bo wśród nich jest wielu fantastycznych ludzi, którym po prostu powinęła się noga.

- No tak, tylko właśnie w święta zaczynamy intensywniej myśleć o tych, którzy nie mają tej domowej atmosfery. Jak więc im pomóc?

- Nie chciałbym być źle zrozumiany. Pomagać trzeba, ale pamiętajmy, że proces wychodzenia z bezdomności jest długi i skomplikowany. To, że w Wigilię wyniesiemy takiej osobie, nocującej na klatce, ciepły posiłek nie rozwiąże jej problemu. Bo nie jest nim brak jedzenia. Zapewniam, że w Krakowie nikt, kto szuka prawdziwej pomocy, nie będzie chodził głodny. Tylko w Śródmieściu działają cztery punkty, w których każda osoba potrzebująca może dostać codziennie obiad. A oprócz tych oficjalnych placówek, żywność rozdają również chociażby klasztory czy zakony, tylko nie ogłaszają tego publicznie, by nie narazić się na takie konsekwencje jak znany piekarz, który dostał wezwanie do zapłaty gigantycznego podatku za to, że rozdawał biednym chleb. Trzeba szukać takich rozwiązań, które mogą pomóc bezdomnemu w dłuższej perspektywie.

- Czyli jakich?

- Chociażby wydrukować z internetu i wręczyć mu listę ogłoszeń o pracę. Albo zaproponować, że za odśnieżenie chodnika otrzyma jakąś ustaloną zapłatę. Powiedzieć, że właśnie u franciszkanów jest organizowana wigilia i, że jeśli tam pojedzie to będzie miał namiastkę świąt. Wskazać, gdzie jest najbliższa noclegownia. Generalnie zrobić coś, co może zmobilizować taką osobę do jakiegoś działania a nie przyzwyczajać do tego, że praktycznie bez żadnego wysiłku będzie miała zapewnione wszystkie potrzeby życiowe. Bo to powoduje pogłębiającą się stagnację. Oczywiście większość bezdomnych odmówi takiego wsparcia, ale, powtarzam, dawanie pieniędzy jest najgorsze. Święta to jest właśnie dobry czas, by zastanowić się, jak moglibyśmy pomóc innym, ale pomóc mądrze i skutecznie.

- Panu udało się już wyciągnąć z bezdomności wiele osób. Jaka jest najskuteczniejsza metoda?

- Ogólnie mówiąc metoda małych kroków. Największym wyzwaniem jest przekonanie osoby bezdomnej do tego, by w ogóle dała sobie pomóc. Często wracam myślami do pewnej pani, która miała gruźlicę, chorą nogę, nocowała na jednym z krakowskich dworców. Pierwsze dwa miesiące naszej znajomości polegały głównie na rozmowie o mało ważnych rzeczach. Chodziło mi o to, aby zdobyć jej zaufanie. Dopiero wtedy udało się ją namówić m.in. na wizytę w szpitalu. Niestety w dniu, w którym byliśmy umówieni z lekarzem... rozpoczął się strajk służby zdrowia. Nie ukrywam, trochę się załamałem. Bałem się, że drugi raz już się nie da przekonać. Ale udało się. Potem wspólnie poszliśmy do urzędu, by złożyć wniosek o wsparcie finansowe. Dziś ta pani jest samodzielna, wynajmuje mieszkanie. Udało się to, bo zmobilizowaliśmy ją do działania.

Rozmawiał: A. Maciejowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski