Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Radgoszczy przegrali z żywiołem. Po nawałnicy drogami płynęły rzeki.

Redakcja
Marian Machnik, mieszkaniec pogranicza Radgoszczy i Małca, wynosi żonę Małgorzatę z zalanego przez wodę domu przy drodze do Szczucina Fot. Piotr Subik
Marian Machnik, mieszkaniec pogranicza Radgoszczy i Małca, wynosi żonę Małgorzatę z zalanego przez wodę domu przy drodze do Szczucina Fot. Piotr Subik
Gospodarstwa pod wodą, potopione zwierzęta, zalane łąki i uprawy, rozlewiska na drogach. Tak wygląda Radgoszcz (pow. dąbrowski) po przejściu fali powodziowej. - Mamy wodę dotąd niespotykaną. Mówią to nawet najstarsi mieszkańcy - nie ukrywa wójt Marek Lupa. Sytuacja zaczęła się stabilizować dopiero wczoraj.

Marian Machnik, mieszkaniec pogranicza Radgoszczy i Małca, wynosi żonę Małgorzatę z zalanego przez wodę domu przy drodze do Szczucina Fot. Piotr Subik

REPORTAŻ. - Wodę na podwórku mam po pas, a tam dalej to człowieka przykryje ze dwa razy - mówi Kazimierz Jopek z przysiółka Podmałec

A wszystko przez deszcz, który w piątek późnym wieczorem spadł na okolicę. Chmura wisiała nad Radgoszczą chyba ze trzy godziny, deszcz był jakby wiadro odwrócić lub miednicę. - Nie szło wyjść ze stodoły do izby, tak prało! - mówi Stefan Płaczek, mieszkaniec sąsiedniego Małca. A Kazimierz Giża, komendant gminny Ochotniczej Straży Pożarnej w Radgoszczy, dorzuca: - To nie była burza, to była nawałnica. Lało tak, że światu nie było widać.
Ale dopiero kilka godzin potem to wszystko się zaczęło...
\
Radgoszcz, ul. Orzeszkowej - droga na Radomyśl Wielki. Kilkaset metrów od mostu na Upuście. Stanisława Błocho stoi boso na podwórku, woda sięga jej po łydki. Ale gdyby poszła w głąb posesji, miałaby ją może nawet po brzuch.
- Psa uratowałam, dwa konie i świnię też. A reszta poszła z wodą. Króliki potopione, brojlery potopione, kury też i kurczęta swojskie. Samochód udało się wydrzeć ciągnikiem, ale cały zalany. A w piwnicy nowy piec zatopiło. Jak tu teraz przyjdzie nam żyć? - pyta sama siebie łamiącym się głosem.
Tych z ul. Orzeszkowej - kilka domów bliżej centrum wsi - wpierw zalała woda spływająca z jezdni, a dopiero potem ta, co nie zmieściła się w Upuście.
Upust to potok, który podczas suszy na upartego przejść można w półbutach. Teraz, po ulewie, głębokie koryto nie pomieściło wszystkiej wody. I narobiła spustoszenia...
Niektórym zalała tylko podwórka, innym wlała się do piwnic, jeszcze innym podeszła pod progi; najbardziej pechowym przelała się przez pokoje niższych kondygnacji. Na nic zdały się worki z piaskiem, szorowała nie bacząc na nic.
Przyszła po piątej - kilka godzin po burzy. - Nie byliśmy na to przygotowani. Zdążyliśmy workami założyć drzwi do domu, ale w stolarni zalało wszystko - woda była do kolan. Tak samo w moim nowym domu, który stoi niżej. Dobrze, że podłóg nie zdążyłem zrobić. Ale obwiniać za to nie ma kogo, rzeka wylała na boki i tak się stało - opowiada Andrzej Bodziony.
- Jeszcze nigdy tak nie było, żeby się rzeka nie mieściła pod mostem. A teraz pół metra szła nad nim. Nad ranem szum był niesamowity, nie do opisania - mówi z kolei Wiesław Niemczura, który mieszka w centrum, a teraz przyjechał na rowerze oglądać zniszczenia. U niego woda też narobiła szkód: - Piwnicę zalało mi po szyję, nawet termę pod sufitem. Dobrze, że zdążyłem powykręcać bezpieczniki, bo by nas wszystkich wyzabijało... Coś niesamowitego!
\

To samo mogą powiedzieć mieszkańcy ul. Szczucińskiej, która dzieli Radgoszcz od sąsiedniej wsi Małec - w przysiółku Podmałec. Żeby tu dotrzeć, trzeba pokonać potężne rozlewisko. Na szczęście, samochody sobie z nim radzą. Dalej kłopoty mogą mieć nawet terenówki - tam przez drogę przelewa się prawdziwa rzeka.
Kazimierz Jopek zdążył wydrzeć z gospodarstwa ciągnik rolniczy bez zamoczenia akumulatora; teraz stoi przy nim i pali papierosa. Do domu, choć ten kilkaset metrów od drogi, można dopłynąć tylko łodzią. Na suchym skrawku szosy rozmawia z sąsiadami: - Wodę na podwórku mam po pas, a tam dalej to człowieka przykryje ze dwa razy. Moment, w godzinę, udało nam się uciec. My już przyzwyczajeni, że jak idzie woda, to uciekamy.
Z pamięci wylicza szkody: - Samochód w wodzie, rozrzutnik też, obora cała, śruta mokra. Dobrze, że my świnie zdążyli wywieźć - czterdzieści sztuk. Świnie w cenie, ważniejsze niż sprzęt...
Do tego zalana studnia, rabatki, drewno pływa po placu. Buda psia w wodzie po dach, ledwie czubek widać. Samochód tak samo.
Na wysokości Małca schodzą się Upust i inny potok - Dęba. Ta też mocno przybrała po ulewie nad Janowcem. Woda wpierw przelała się przez wały zbiornika retencyjnego Radgoszcz-Narożniki, a za chwilę zupełnie to spustoszyła. Bez przeszkód rżnęła w dół jak diabli, zalewała wszystko dookoła.
Z domu z żoną i dziećmi uciekał przez to też Stefan Płaczek. Do rana przetrwali w szkole. Gdzieś po drugiej w nocy jeździła straż i krzyczała, że nadchodzi fala. Ci co słyszeli, rzucili się ratować dobytek. Okolicę zalewa nie po raz pierwszy, ale tak źle dotychczas nie było.
- Jeszcze wczoraj pryskałem ziemniaki na stonkę, a tu teraz nie ma nic, wszystko pod wodą. Trzeci raz będę, kurna, remontował chałupę. Nie do uwierzenia, że mogło się tak podziać przez jedną noc - utyskuje Stefan Płaczek.
Dom zalało też Machnikom - Marianowi i Małgorzacie. - Kredyt wziąłem na remont i wszystko zniszczone. I co teraz? Z ubezpieczenia na pewno tyle nie odzyskam - martwi się gospodarz.
\*
Niewesoło mieli też ci z Łęgu - innego przysiółka Radgoszczy. Tam w ogóle nie dało się dojechać samochodem. Po deszczach wylał potok Nieczajka, na co dzień ubogi w wodę; zalana była połowa domów.
Strażacy dzień i noc pomagali zalanym. Na nogi trzeba było postawić wszystkich druhów z gminy. Tym z Radgoszczy woda zabrała cały plac obok remizy; gdy ruszali na akcję omal nie porwała samochodu. - Napór wody był ogromny, nigdy wcześniej się nie zdarzało, żeby spływała z pól z taką siłą. Opady były tak gwałtowne, że drogami płynęły rzeki. To nas wszystkich postawiło na nogi - podkreśla wójt Marek Lupa.
Dopiero, gdy opadnie woda, możliwe będzie oszacowanie strat; są bez wątpienia ogromne. Drogi, przepusty, budynki, uprawy - pójdzie to wszystko w miliony. - Sprzątanie po powodzi potrwa minimum tydzień. Wkrótce w teren wyruszą przynajmniej trzy zespoły do szacowania strat - zapowiedział w niedzielę zastępca wójta Mirosław Burzec. Tam, gdzie woda ustąpiła, jeszcze w sobotę przed wieczorem ruszyło wielkie pompowanie.
Kazimierz Jopek kwituje to wszystko tak: - Po prostu Mazury mamy. Tylko że na Mazurach domy stoją na wysepkach, a u nas nie...
Piotr Subik
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski