Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W rocku dziewczyny nie mają wzięcia

Rozmawiał Paweł Gzyl
Dziewczyny z Brain’s All Gone - czyż nie są urocze?
Dziewczyny z Brain’s All Gone - czyż nie są urocze? Fot. Sony Music Poland
Rozmowa z Aleks, Martą i Wroną z krakowskiego zespołu Brain’s All Gone o jego debiutanckiej płycie „Yet We Have Hearts”

- Punk narodził się dokładnie czterdzieści lat temu. Co Was zainteresowało w tak starym gatunku?

Marta: Żeby zafascynować się hip-hopem, trzeba mieszkać na blokach, mieć ziomków i ciężkie przeżycia w dzieciństwie.

Aleks: Jeździłyśmy na rolkach, a do tego punk świetnie pasuje. Stąd się to wzięło.

- Wybrałyście melodyjną odmianę tej muzyki o kalifornijskim rodowodzie. Niektórzy mówią, że to nie jest prawdziwy punk.

Marta: Wszystko się wzięło stąd, że w pierwszym wywiadzie powiedziałyśmy, iż gramy punka, bo wtedy prawie w ogóle nie umiałyśmy grać. Dlatego to do nas przylgnęło. A tak naprawdę wykonujemy pop-rocka.

Wrona: Ale inspirujemy się trochę pop-punkowymi zespołami, szczególnie Blink 182. Sex Pistols raczej nas nie interesuje.

- Czyli nie jesteście anarchistkami?

Aleks: Nie. Strasznie dużo kłopotu by z tym było. Każdy chciałby rządzić po swojemu i robić co tylko zapragnie. Nie wyobrażam sobie tego.

- Jak się poznałyście?

Aleks: Kiedy zdałam do liceum, chciałam mieć swój zespół i zamieściłam ogłoszenie w internecie. Najpierw odezwała się Wrona, która ściągnęła swojego kumpla. Graliśmy w kółko cover „Californication” - aż zobaczyłam film o The Runaways i zasugerowałam, żebyśmy stworzyli całkowicie damską kapelę.

- Dlaczego?

Marta: Nikt nie chce dziewczyn w zespole rockowym. Gdy zgłosiłam się do kilku gości, którzy grali u mnie w szkole, usłyszałam: „Dobrze grasz, ale dziewczyna popsuje nam wizerunek”.

Aleks: Facetom wydaje się, że dziewczyny mają ciągle fochy...

Wrona: ... albo mają okres i marudzą. My nie mamy takich problemów. Czasem mówię: „Ej, boli mnie macica” - i dziewczyny mnie rozumieją. Tym bardziej, że jak się razem przebywa, to okresy się synchronizują i mamy je w tym samym czasie. To nic strasznego - da się z tym żyć.

- Wystartowałyście od razu w „Must Be The Music”. Warto było?

Wrona: To był nasz pierwszy publiczny występ. Wcześniej grałyśmy tylko w naszej salce prób i miałyśmy zrobiony zaledwie jeden kawałek. Ale i tak doszłyśmy do półfinału. Pewnie teraz lepiej byśmy się zaprezentowały, ale z drugiej strony gdybyśmy wtedy nie pokazały się w telewizji, nie byłybyśmy tu, gdzie jesteśmy.

Aleks: Kiedy jury powiedziało nam, że gramy fajnie, ale niewiele umiemy, zmotywowało nas to do pracy nad sobą.

- Potem zagrałyśmy mnóstwo koncertów - i co najciekawsze głównie na Zachodzie. Jak to możliwe?

Aleks: Łatwiej jest załatwić koncert za zwrot kosztów podróży za granicą niż w Polsce.

Wrona: Napisałam chyba ze stoi maili do różnych festiwali na Zachodzie. I odezwały się tylko trzy - w tym słynny Rebellion w Anglii. Kiedy pojechałyśmy do Blackpool, okradziono naszego busa. Nie mogłyśmy więc zagrać. Menedżer, który nas ściągnął, zorganizował nam w zamian kilka miesięcy później koncerty w angielskich klubach. Spaliśmy i żywiliśmy się u niego w domu - ale była to fantastyczna przygoda.

Marta: Przy tamtych zespołach punkowych, my wypadłyśmy jak z filmu Disneya. Ale o dziwo - bardzo im się spodobałyśmy. Spodobała im się nasza świeża energia. Kupowali płyty i koszulki, nie było dla nich problemem wydanie kilku funciaków. Byli weseli, trochę porąbani, ale bardzo życzliwi.

- A jak radzicie sobie w Polsce?

Wrona: Tu jest większa chamówa. Na koncercie w Katowicach dostałam butelką w łeb. Ktoś popchnął też w czasie pogo mikrofon, który uderzył Aleks w twarz.

- Aleks: Na polskie festiwale jak na razie nie udało nam się dostać.

Marta: Kiedy chciałyśmy zagrać w Gdańsku, usłyszeliśmy, że owszem - ale musimy przywieźć swój sprzęt i instrumenty, a za koncert dostaniemy dwa piwa. To była poniżająca propozycja. We Frankfurcie grałyśmy za 250 euro.

- Jak udało Wam się wydać debiutancką płytę w koncernie Sony?

Wrona: Sami się do nas odezwali. Akurat kończyliśmy nagrywanie materiału na album. Początkowo myślałyśmy, że same będziemy musiały go wydać i sprzedawać na koncertach. Podpisałyśmy jednak kontrakt - dzięki czemu zwrócono nam koszty nagrania płyty, a krążek trafił do sprzedaży w EMPiK-ach.

- Co dalej?

Wrona: Jesteśmy teraz trochę w zawieszeniu. Bo z jednej strony mamy kontrakt z Sony i wydałyśmy płytę, a z drugiej - jesteśmy mało znane. Do konkursu w Jarocinie więc nas nie dopuszczą, a jako gwiazdę jeszcze nie zaangażują. Aleks: Chciałybyśmy grać jak najwięcej koncertów. Zarówno klubowych, jak i na festiwalach. Mamy menedżerów w Warszawie, liczymy więc, że będą coś załatwiać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski