Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Sejmie dwie partie i... Kukiz [WIDEO]

Maciej Pietrzyk
aip
Polityka. Jednomandatowe okręgi wyborcze nie odbetonują polskiej sceny politycznej - twierdzą eksperci

W listopadzie ubiegłego roku w JOW-ach wybieraliśmy radnych we wszystkich gminach poza miastami na prawach powiatów. Jakie były tego efekty?

W. Kosiniak-Kamysz o JOW-ach: Trzeba tłumaczyć ludziom, co znaczy ten skrót

Źródło: TVN24

Z ekspertyz Fundacji Batorego jednoznacznie wynika, że wprowadzenie JOW w większości gmin nie doprowadziło do odpolitycznienia, ale wzmocniło najsilniejsze lokalne organizacje polityczne, najczęściej związane z urzędującym burmistrzem lub prezydentem.

Tak było np. w Wadowicach, gdzie kandydaci rządzącej jeszcze wówczas w mieście burmistrz Ewy Filipiak zdobyli aż 18 na 21 miejsc w radzie. Tak się stało, choć w sumie głosowało na nich zaledwie 38 proc. mieszkańców. Dla porównania komitet obecnego burmistrza Mateusza Klinowskiego, zdobywając 22 proc. głosów, zyskał zaledwie 1 mandat w miejskiej radzie.

- Jedynym efektem wprowadzenia JOW-ów okazała się więc monopolizacja rady przez jedną siłę polityczną - mówi Klinowski.
Wprowadzenie JOW-ów w wyborach do Senatu sprawiło natomiast, że aż 94 na 100 mandatów przypadło dwóm partiom - Platformie Obywatelskiej i PiS.

- Jednomandatowe okręgi deformują wynik wyborczy. Sprawiają, że najsilniejsze organizacje polityczne zyskują nadreprezentację, a te mniejsze w ogóle nie mają szans na zdobycie mandatu. W efekcie duża część społeczeństwa pozbawiana jest swoich przedstawicieli - podkreśla prof. Andrzej Piasecki, politolog, ekspert ds. samorządu terytorialnego z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

Prof. Piasecki nie ma wątpliwości, że wprowadzenie JOW-ów nie tylko nie odblokuje naszej sceny politycznej, ale wręcz przeciwnie - tylko pogłębi obecne podziały partyjne. - A jeżeli ktoś mówi o odpartyjnieniu, to albo nie wie, jak działają JOW-y, albo po prostu kłamie - stwierdza politolog.

Podobnego zdania w sprawie JOW-ów jest prof. Janusz Majcherek, socjolog i filozof polityki. - Gdybyśmy dziś wprowadzili jednomandatowe okręgi wyborcze, w Sejmie mielibyśmy Platformę, PiS i być może Pawła Kukiza, który dzięki popularności mógłby wygrać w swoim okręgu - mówi prof. Majcherek.

Zdaniem naukowca JOW-y - wbrew wielu opiniom - nie pomogą wyłonić lepszych polityków. - W wyborach większość z nas głosuje na partie. Więc na przykład na terenach, gdzie PiS dominuje, nawet najlepszy kandydat PO czy lokalny lider nie będzie w stanie się przebić. A PiS tam też nie będzie musiał szukać specjalnie silnego kandydata - uważa prof. Majcherek.

Taka sytuacja wzmacnia też rolę lidera partyjnego. - Będzie decydował o okręgu, z którego wystartuje kandydat. Bliskim sobie politykom może więc dać okręgi, w których mają pewną wygraną, a innych zepchnąć na teren, gdzie na zwycięstwo nie mają żadnej szansy - mówi prof. Majcherek.

Także dr Jacek Kucharczyk z Instytutu Spraw Publicznych nie ma wątpliwości, że JOW-y prowadzą do systemu dwupartyjnego.
- Paweł Kukiz zachowuje się więc jak karp domagający się Bożego Narodzenia - komentuje ekspert ISP.
Prezydent Bronisław Komorowski wczoraj podpisał i skierował do marszałka Senatu projekt postanowienia o zarządzeniu referendum w sprawie JOW-ów. Proponowany termin jego organizacji to 6 września. - Dopiero po zajęciu stanowiska przez Polaków, siły polityczne w Sejmie zajmą się, mam nadzieję, tą sprawą - mówił wczoraj prezydent.

Na wschodzie PiS, na Zachodzie Platforma
Dr Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Czy jednomandatowe okręgi wyborcze nieuchronnie prowadzą do systemu dwupartyjnego?

- Polska od dawna jest wyraźnie podzielona na dwie wyborcze części - jedna popiera PiS, druga Platformę. Gdybyśmy wprowadzili jednomandatowe okręgi to bez wątpienia efektem byłaby dominacja tych dwóch partii. A z powodu takiego podziału geograficznego w Sejmie nie byłoby żadnego posła PiS na zachód od Konina, gdzie dominuje PO. A więc np. Joachim Brudziński nie miałby czego szukać w Szczecinie. Za to PO pewnie nie miałaby przedstawiciela we wschodniej części kraju, poza nielicznymi wysepkami jak Warszawa czy Kraków.

- W Krakowie, gdzie PO cieszy się dużo większym poparciem, obecni posłowie PiS mieliby ograniczone szanse na mandat?

- Pewnie musieliby startować na przykład z Wieliczki albo Myślenic. Zresztą, chcąc zachować swoje mandaty, 2/3 obecnych posłów musiałoby zmienić miejsce zamieszkania. Trudno się więc spodziewać, że w Sejmie ten pomysł zostanie potraktowany poważnie.

- A może jednak JOW-y wniosą jakiś element świeżości do naszej polityki. Przykładowo: PO w trudnym dla siebie okręgu postawi na lokalnego działacza społecznego, a nie na partyjnego?

- Doświadczenia brytyjskie pokazują, że po lokalnych liderów partia sięga głównie wtedy, gdy i tak nie ma szans na wygraną. A jeżeli ktoś jest wysoko w partyjnej hierarchii, to dostaje mandat tam, gdzie jest on pewny. Nawet jeżeli musi kandydować w drugiej części kraju. Warto za to rozmawiać o innym systemie JOW-ów, jaki np. funkcjonuje w Niemczech. Tam zwycięzcy wyborów w jednomandatowych okręgach obejmują połowę mandatów, a druga połowa dzielona jest między partie, w zależności od ich całkowitego poparcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski