Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W siedem minut do kujawiaka

Redakcja
Męska połowa Słowianek w akcji Fot. Anna Kaczmarz
Męska połowa Słowianek w akcji Fot. Anna Kaczmarz
Plakat rzucał się w oczy. Duży napis "Słowianki" przyciągał wzrok. Dominik pewnie by przeszedł obok niego obojętnie, gdyby nie wpadł na pomysł: a może by tak, zamiast o świcie jeździć na zajęcia WF-u, na Kampus UJ, daleko na osiedle Ruczaj, zapisać się do zespołu? Słyszał przecież, że studenci UJ, którzy wstąpili do Słowianek, są zwolnieni z zajęć fizycznych.

Męska połowa Słowianek w akcji Fot. Anna Kaczmarz

50 LAT SŁOWIANEK

- Postanowiliśmy z kolegą sprawdzić, czy tak jest rzeczywiście. Okazało się to prawdą. Miało być na chwilę, tymczasem jestem już trzeci rok i mam nadzieję zostać tu tak długo, jak tylko będą mnie chcieli - mówi Dominik Zarychta, student III roku geografii UJ, obecnie w chórze Słowianek. - Chór nie tylko śpiewa, także tańczy - tłumaczy. A po chwili mówi: - Solistą nie jestem, choć zdarzało się... Była pani na koncercie w NCK? Pamięta pani pieśń "Szczedrik". Przez dwie zwrotki chór buduje nastrój, a potem wchodzi solista. I ja tam właśnie miałem końcóweczkę.

Na korytarzu panuje gwar. W czwartki są tu niemal wszyscy z pierwszego składu zespołu, wszyscy oprócz kapeli. Bo próby muzyczne wyznaczone zostały na środy. Siedziba zespołu mieści się przy ul. Piastowskiej, na I piętrze, w budynku, gdzie za innej Polski znajdowało się Studium Wojskowe UJ. Teraz to już niemal nowy budynek, po kapitalnym remoncie, nowoczesny, o wysokim standardzie. Wejścia na I piętro chronią szklane drzwi z zamkiem szyfrowym. Za nimi znajduje się niewielki hall, a po prawej stronie ciągnie się długi, jasny korytarz.

- Jesteśmy tu od kwietnia. Dawniej zajmowaliśmy na tym samym terenie niewielki barak położony w głębi. Spędziliśmy tam 33 lata, choć miała to być prowizoryczna siedziba. Wilgoć tam panowała ogromna i było niezbyt zdrowo, bo przez lata budynek pokrywał eternit. Jednak dbaliśmy o swą siedzibę najlepiej jak mogliśmy. Teraz mamy już zupełnie inny standard pracy - mówi Henryk Wolff-Zdzienicki, od 37 lat dyrektor Słowianek. - Gdy przychodzą do nas wychowankowie, to aż przykro im, że dawniej tak nie było - podkreśla Anna Korczakowska, od 12 lat chórmistrz zespołu. - Tutaj mamy nawet prysznice.

Ściany korytarza ozdabiają plakaty z występów Słowianek na całym świecie, m.in. z Włoch, Francji, Hiszpanii, Kanady, Izraela czy Japonii. Centralne miejsce na ścianie przy sekretariacie zajmuje tablica ogłoszeń. A na niej przypięte są kartki z informacjami. "Osoby, które mają uszkodzone obuwie po koncertach w NCK, winny zgłosić niezwłocznie ten fakt pani..."; albo: "Informuję, że termin zwrotu upranej bielizny po koncertach 24-25 października upływa z dniem 9 listopada". Na tablicy została też przypięta kartka z informacjami, ile jest czasu na przebranie się między utworami, czyli na pojawienie się na scenie w kolejnym stroju: "od mazura do kujawiaka - 7 min; od oberka do Rzeszowa - 12 min; od Rzeszowa do Sącza - 9'38, od Sącza do krakowiaka - 6,53, z Krakowa do hopaka - 15 min, z hopaka do tańców macedońskich - 9 min".

Wszystko zaczęło się 1 grudnia 1959 roku. Wtedy właśnie Słowianki, czyli trzynaście dziewczyn, wystąpiły po raz pierwszy w krakowskim Empiku przy placu Szczepańskim w Krakowie, z okazji przypadającego pod koniec listopada święta Jugosławii. Zespół zrodził się z miłości Zdzisława Wagnera do Bałkanów, a nie, jak inne folklorystyczne grupy - decyzją polityczną.

- Z pierwszą trzynastką jest kłopot. Znalazłem rękopis Zdzisława Wagnera i tam jest wpisane dziesięć nazwisk. Dzięki analizie udało mi się tę listę uzupełnić do 11 osób, może 12, ale nigdy 13. Opisywana pierwsza trzynastka okazała się wątpliwa, ale nie pechowa. Bo przez 50 lat zespół przez cały czas utrzymuje się na topie - dodaje dyrektor Wolff-Zdzienicki.

Początki były skromne. Pierwsze Słowianki tylko śpiewały przy akompaniamencie fisharmonii, później pianina, akordeonu, a wreszcie kapeli. Balet powstał dopiero po 5 latach. Kostiumy dziewczyny szyły sobie same, dopiero w 1964 roku, dzięki swoim zagranicznym kontaktom, Zdzisław Wagner załatwił stroje z Jugosławii, które zachwyciły przebywającego w Polsce Josipa Broz Tito. A w latach 70. Todor Żiwkow podarował zespołowi kostiumy bułgarskie. - Do dziś je mamy i używamy. Tylko wymieniliśmy bieliznę - dodaje Henryk Wolff-Zdzienicki.

W tamtych czasach zespół wykonywał utwory zagraniczne. - Mocnym polskim repertuarem weszliśmy na rynek dopiero w połowie lat 70. - tłumaczy Henryk Wolff-Zdzienicki. - Jesteśmy pierwszym i do tej pory jedynym zespołem, który dwukrotnie zdobył główne nagrody na festiwalu w Dijon, w 1981 roku oraz w 1995.

O liczbie nagród i wyróżnień, jakie zdobyły Słowianki, najlepiej świadczą szafy stojące w gabinecie dyrektora: półka za półką od góry do dołu w medalach, statuetkach i pucharach. Już brakuje miejsca a przecież to nowe szafy, zaplanowane z rozmachem godnym nowej siedziby. Przez 50 lat działalności zespół wystąpił 2635 razy (1364 razy w Polsce oraz 1271 razy za granicą) i ma na swym koncie 101 tournées zagranicznych. Słowianki tańczyły dotychczas w Algierii, Austrii, Belgii, Bułgarii, Czechach, Danii, Egipcie, we Francji, w Grecji, Hiszpanii, Holandii, Izraelu, Japonii, Kanadzie, na Kubie, w Libii, na Litwie, w Niemczech, Portugalii, na Słowacji, w Słowenii, Szwajcarii, Szwecji, Tunezji, Turcji, na Ukrainie, w Watykanie, na Węgrzech, w Wielkiej Brytanii, we Włoszech i w b. Związku Radzieckim. Najczęściej występowały we Francji - 258 razy, we Włoszech - 154, w Niemczech - 147, w Szwecji - 99, w Hiszpanii - 95 i w Belgii - 71 razy.

W latach 80. dziesięć osób z zespołu uciekło podczas podróży koncertowych. - Jedynym plusem tej historii jest fakt, że w przeciwieństwie do zespołu Mazowsze nasi uciekali nie przed, a po koncertach - wspomina dyrektor. Najwięcej, bo pięć osób, zostało w Kanadzie. - Miałem przez to kolosalne kłopoty. Mieliśmy jechać do Norymbergi i urzędnik, który podpisywał nam druki na wydanie paszportów, zapytał czy gwarantuję, że wszyscy wrócą. Odpowiedziałem: "Mogę jedynie zagwarantować, że ja wrócę na pewno". I wtedy dostałem zalecenie schowania paszportów. Schowałem, ale jeden z chórzystów podprowadził mi dyplomatkę ze wszystkimi paszportami. Zdenerwowałem się potwornie. A to był tylko żart.

Przerwa w zajęciach. Korytarz wypełnił się młodymi; drzwi do sal baletowej i chóralnej są otwarte. Członkowie zespołu siedzą, jedzą, gadają, umawiają się na spotkania po próbach. - W Słowiankach śpiewam w chórze już piąty rok. Jestem zakochana w folklorze - mówi Karolina Wacław, która studiuje na V roku analityki medycznej Collegium Medicum UJ. - Nie sądziłam, że się dostanę, bo większość tych, których tu spotkałam, miało przygotowanie taneczne albo muzyczne. A jednak udało się. Chciałabym zostać w Słowiankach jak najdłużej, ale nie wiem, gdzie dostanę pracę, czy nie będę musiała po studiach wrócić do rodzinnego Rzeszowa.

Basia Wróbel, studentka IV roku muzykologii UJ. przez rok starała się dostać do zespołu. Najpierw chciała grać w kapeli, ale nie było tam dla niej miejsca. Potem zdawała do chóru, ale niestety się nie dostała. W końcu po roku, gdy pojawił się wakat w kapeli, zagrała przesłuchania i udało się. Już trzeci rok gra na flecie w Słowiankach. - Fascynuje mnie, że mogę współpracować z tancerzami. To niezwykłe uczucie grać do tańca. Wtedy wszystko jest jasne, że np. trzeba zwolnić, bo tancerze nie zdążą zrobić obrotu. Gra w takim zespole jest innym podejściem do muzyki, można się bardziej tym muzykowaniem nacieszyć - tłumaczy. - Dzięki Słowiankom odkryłam muzykę ludową.

- Dla mnie było to naturalne. Mój brat był tu tancerzem, wiele słyszałem o zespole i choć studiuję na AGH, gdzie istnieje Krakus, nie wyobrażam sobie życia bez Słowianek - tłumaczy Jacek Feliksiak, który śpiewa już trzeci rok w zespole, student elektrotechniki.

Dyrektor podkreśla, że najważniejsze jest to, aby zespół się odradzał, aby ze sceny emanowała młodość, dlatego w Słowiankach można być tylko do 28. roku życia. - Gdybym nie wprowadził limitu wieku, to żadna studentka nie miałaby szans wyjść na scenę, bo tak długa była rezerwowa ławka artystyczna. Teraz życie jest szybsze, a młodzież bardziej niecierpliwa, chce mieć efekty niemal od razu. Musimy ich szybciej wpuszczać na scenę, dlatego udoskonalamy metody szkolenia - mówi dyrektor.

Instruktorzy pracujący w Słowiankach uczą przyszłych tancerzy i śpiewaków od podstaw. - Młodzi przychodzą na ogół bez znajomości nut nierozśpiewani, nieosłuchani. Musimy zaczynać od początku. Wymyślam własne techniki nauki. Uczę ich nie tylko śpiewania, ale ogólnego umuzykalnienia, nut, podstawowych interwałów. Ciężko jest mówić muzykowi do tych, co nie mają o muzyce pojęcia - tłumaczy Anna Korczakowska, chórmistrz. Ale to właśnie dzięki jej pracy zespół śpiewa z idealną dykcją w dziewięciu językach i to w czterogłosie.

- Nie tworzymy układów choreograficznych z niewyszkolonymi tancerzami. Najpierw uczymy kroków, figur, a dopiero jak osiągną w tym sprawność, wprowadzamy układy choreograficzne - mówi Barbara Lehenstein-Brońka, choreograf zespołu. - Na ogół w Krakowie ćwiczymy kroki, a układy dopiero na obozach wyjazdowych w Limanowej.

- Zaraz powiem, tylko sprawdzę - dyrektor Wolff-Zdzienicki, przesuwa ołówek po zapisanych kartkach papieru. Przez drzwi słychać ćwiczący chór. Z daleka dobiegają także dźwięki akordeonu, na którym akompaniuje tancerzom Wiesław Dziedziński, kierownik kapeli i aranżer utworów. - ...cztery, pięć. Nie ci, nie, bo oni się nie poznali tutaj - dodaje. Ołówek przesuwa się miarowo, linijka po linijce. - Tak mamy 53 małżeństwa, które poznały się tu, w zespole, z tego osiem rozwiedzionych i dwie w separacji z nadzieją na rozwód. Ja też jestem małżeństwem zespołowym, jedenastym w historii Słowianek, zawartym w 1974 roku - dodaje Henryk Wolff-Zdzienicki.

Przez Słowianki przewinęło się około 3 tys. osób. W tej chwili zespól liczy ponad 120 członków oraz ponadtrzydziestoosobową grupę nowicjuszy. Jednak wielu starszych tancerzy, śpiewaków i muzyków zapewne odejdzie niebawem z zespołu. Jeszcze tylko jutrzejszy koncert jubileuszowy w Auditorium Maximum UJ i całonocny bal.

Na tablicy ogłoszeń wisi informacja, że bal odbędzie się w Fundacji "Krakus" przy ul. Reymonta, potrwa do 5 rano, a do tańca przygrywać będzie zespół Impuls. W menu przewidziano m.in. sałatkę z łososia, karczek na grzance, bukiet jarzyn gotowanych, pieczarki w śmietance, szarlotkę na ciepło z bitą śmietaną. Zimna płyta zawierać będzie wędliny, sery, galaretki drobiowe i wieprzowe, sałatki, jajka, sosy....

A szatnia jest płatna przez organizatora. Szkoda, że to impreza zamknięta.

AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski