Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Słopnicach to matki matkom otworzyły szeroko okno na świat

Piotr Subik
Piotr Subik
„Kraina Radości” pomogła kobietom znaleźć pracę, a maluchom fachową opiekę
„Kraina Radości” pomogła kobietom znaleźć pracę, a maluchom fachową opiekę fot. Piotr Subik
Słopniczanie postanowili pójść w ekonomię społeczną, bo zmusiło ich do tego życie. Kobiety nie chciały już być tylko „kurami domowymi”, ale też pracować. Jedne z nich zostały więc opiekunkami do dzieci, a inne pracują, bo ma się kto zająć ich pociechami

Lato czy zima, pierwsze dzieci zjawiają się przed siódmą, ostatnie wychodzą przed siedemnastą. W sam raz, by mamy zdążyły dojechać do pracy i z niej wrócić, bo niektóre pracują aż w Limanowej. Zdawałoby się, że ze Słopnic to w sumie niedaleko, jednak pod warunkiem, że nie mieszka się w którymś z górskich osiedli. Z nich do powiatu może być nawet ponad pół godziny drogi, zimą czasem więcej. To m.in. z tego powodu w 2014 r. w Słopnicach powstała Spółdzielnia Socjalna „Okno na Świat”. Stworzyły ją Fundacja KTO - Kultura Troska Otwartość oraz samorząd.

Słopniczanie postanowili pójść w ekonomię społeczną, bo zmusiło ich do tego... życie. - Udało nam się upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu - nie ma wątpliwości wójt Adam Sołtys.

Słopnice, wieś między Tymbarkiem a Limanową. Całą gminę stanowi ona jedyna. Kościół, trzy szkoły plus filia, biblioteka, stadion, kilka remiz, liczne sklepy itp. Nieco ponad sześć i pół tysiąca mieszkańców, z czego ponad 1,2 tysiąca dzieci. Bo Słopnice są słynne właśnie z nich.

Na przykład w 1998 r. dzieci we wsi urodziło się niemal 140; tak dużo, że rok później do Słopnic przyjechał osobiście ówczesny premier Jerzy Buzek. Gratulował słopniczanom dzietności. Podobnie rekordowy był rok 2008. Zdarzało się, że w rodzinie było dwanaścioro, czternaścioro dzieci. A sześcioro, ośmioro, siedmioro - to był standard.

Standard miał się bardzo dobrze, bo w Słopnicach mieszkały rodziny wielopokoleniowe, opiekować się pociechami pomagały matkom ich matki itd. A ojcowie wyjeżdżali za pracą, zwykle na budowie, w głąb Polski albo do Niemiec. Ale teraz przyszły inne czasy, kobietom odechciało się być tylko i wyłącznie „kurami domowymi”.

Elżbieta Banach, prezes Spółdzielni Socjalnej „Okno na Świat”, opowiada: - Kobiety zostają z całym domem na głowie. Nie pracują, choć to też jest praca; prawie jak na etat, a nawet więcej, bo przez 24 godziny na dobę. Kiedy już odchowają dzieci, chcą coś robić, nie tylko siedzieć w domu. Ale tu pojawia się problem - bo etatów dla nich nie ma.

Powiat limanowski bowiem zawsze był jednym z tych w Małopolsce, gdzie panowało największe bezrobocie. Bywało że odsetek bezrobotnych niebezpiecznie zbliżał się do 20 proc.! Teraz jest nieco lepiej, ale... Mając dzieci na wychowaniu, trzeba je odprowadzić do szkoły, potem z niej odebrać itd. Trudno znaleźć pracodawcę, który dostosowałby się do takiego trybu życia pracownic. No, chyba że to Spółdzielnia Socjalna „Okno na Świat”. Nie ma tu problemu, by dostosować czas pracy do sytuacji rodzinnej pracownika, ułatwić godzenie obowiązków rodzinnych z zawodowymi czy też pozwolić pracownicy przyjść z małym dzieckiem. A w takim sklepie? Nikt się nie pyta, czy chcesz mieć wolną sobotę, niedzielę czy nie.

Z tymi „dwoma pieczeniami”, o których mówi wójt Adam Sołtys, to jest tak. Po pierwsze, zatrudnienie w prowadzonym od trzech lat przez spółdzielnię dziennym punkcie opieki nad dziećmi „Kraina Radości” znaleźć mogą tylko bezrobotne mieszkanki Słopnic; większość z nich wychowała kilkoro swoich dzieci, więc dobrze wie też, jak postępować z cudzymi. Po drugie, dzięki temu, że spółdzielnia postawiła właśnie na opiekę nad maluchami do trzeciego roku życia, inne matki mogą podjąć pracę. Można więc powiedzieć, że w Słopnicach matki matkom otworzyły okno na świat. Stąd też się wzięła nazwa spółdzielni.

Anna Sroka pracuje w „Krainie Radości” jako opiekun. Odchowała siedmioro dzieci, dwoje najstarszych już się usamodzielniło, najmłodsze chodzi do szóstej klasy podstawówki. - Gdy dzieci podrosły, myślałam, że już do końca życia będę siedziała w domu - przyznaje Anna Sroka. Ale nie siedzi.

Ukończyła specjalistyczny kurs, rok temu zatrudniono ją w „Krainie Radości”. Grafik ma ułożony tak, że rano zdąży odprawić dzieci do szkoły i przygotować im obiad. Po południu starsze zajmują się młodszymi. Mąż wyjeżdża na budowy - kiedyś to była Warszawa, teraz Kraków. Dzięki temu częściej przyjeżdża na weekend, ale nie zawsze tak było.

- Dzieci jak to dzieci, każde ma swoje humorki, ale dajemy sobie radę - śmieje się Angelika Golińska. Młoda dziewczyna, pół roku po studiach - to była edukacja przedszkolna (od początku wiedziała, że będzie trudno o pracę...). W „Krainie Radości” pracuje również od roku. Gdyby nie spółdzielnia, pewnie po studiach nie wróciłaby do Słopnic z Krakowa. Albo wróciłaby i od razu z bólem serca wyjechała - jak jej rówieśnicy - do Anglii, Norwegii, Szwecji. Mówi tak: - U nas perspektywy są średnie... Jeśli praca, to zagranica, Kraków, na pewno nie Limanowa.

Spółdzielnia zatrudnia na etatach osiem osób. To prawda, że za płacę minimalną, ale gdyby ją było stać, zarobki na pewno byłyby wyższe. Istotne jest również to, że pracownicom odpadają koszty dojazdów do pracy.

Opieka nad dziećmi nie jest bezpłatna. Dzięki temu, że dopłaca do niej gmina i wojewoda - z rządowego programu „Maluch” - matki muszą zapłacić 500 zł miesięcznie. Drogo? - Te, które szukały niań do swoich dzieci, mówią, że nie. Nawet za prywatny żłobek zapłacić trzeba dużo, dużo więcej - zauważa Elżbieta Banach. I od razu dodaje - spółdzielnia na tym nie zarabia. Pieniędzy wystarcza na pensje i pokrycie opłat za media i czynsz (punkt opieki mieści się w wynajmowanym budynku). Ale najważniejsze jest oddziaływani spółdzielni na lokalną społeczność.

Włożyliśmy kij w mrowisko, ale w pozytywny sposób, pokazując, że postrzeganie roli kobiety na wsi może się zmienić. Pokazaliśmy im, że mają alternatywę. Bo zwykle jest tak, że jak dwa, trzy lata po urodzeniu dziecka zasiedzą się w domu, trudno im się odnaleźć - tłumaczy Agnieszka Lewonowska-Banach, prezes Fundacji KTO Kultura - Troska - Otwartość.

Edward Sroka, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Słopnicach, przyznaje, że kiedy w 2013 r. pojawił się pomysł, by gmina zaangażowała się w tworzenie spółdzielni, pełen był obaw: - Oczywiście że się bałem. Przecież to normalna firma, byt gospodarczy, a nie instytucja charytatywna. Trzeba było się wstrzelić w rynek. No i chyba się udało.

Sukces jest na tyle znaczący, że pod koniec zeszłego roku „Krainę Radości” odwiedził rzecznik prawo obywatelskich Adam Bodnar. Zorganizowaną opiekę nad dziećmi w Słopnicach uznał za wzorcową.

Prezes Elżbieta Banach mówi, że miarą sukcesu jest też to, iż punkt opieki ma pełne obłożenie (13 dzieci), a kolejne są na liście rezerwowej: - Pokazywani jesteśmy w Polsce jako wzór dobrych praktyk. Dla nas najważniejsze jest, by nie zejść z poziomu, który osiągnęliśmy...

Spółdzielnia socjalna to specyficzny rodzaj spółdzielni pracy. Ma na celu przede wszystkim prowadzenie wspólnego przedsiębiorstwa w oparciu o osobistą pracę członków w celach społecznej i zawodowej reintegracji jej członków. Może być założona przez m.in. bezrobotnych, osoby mające za sobą terapię uzależnienia od alkoholu, narkotyków bądź zwalniane z zakładów karnych.

W Małopolsce istnieje ich około 100. Zajmują się m.in. prowadzeniem restauracji, hotelików, przygotowanie cateringu itp.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski