Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W spadku zostawił po sobie sforę psów. Miasto nie pomaga

Paweł Szeliga
Ewa Cina regularnie odwiedza psy na posesji zmarłego 67-latka.  - Są regularnie karmione, nic złego im się nie dzieje - przekonuje
Ewa Cina regularnie odwiedza psy na posesji zmarłego 67-latka. - Są regularnie karmione, nic złego im się nie dzieje - przekonuje Paweł szeliga
Limanowa. Po śmierci 67-latka na jego posesji zostało ponad 20 kundelków. Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami z Krakowa bije na alarm

Rozpadająca się rudera przy ulicy Batorego, wszędzie walające się śmieci. Na pokrytej błotem działce bawi się sfora psów. Raz po raz podbiegają do drzwi starej, drewnianej chałupy, licząc na to, że w progu znów zobaczą swego pana. Po śmierci 67-latka zostały same.

Gospodarstwo wraz z ponad 20 psami teraz jako spadek ma przejść na rzecz siostry zmarłego mężczyzny, która mieszka kilka domów dalej.

Mimo że od śmierci 67-latka minął już prawie miesiąc, psiaki nadal żyją w fatalnych warunkach. Wychudzone, zarobaczone, błąkają się wokół obejścia.

- Tej sprawy tak nie można zostawić - oburza się Beata Porębska z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

- Władze miasta powinny były zareagować już dużo wcześniej. Dobrze wiedziały, co tam się dzieje.
Wiceburmistrz Limanowej Wacław Zoń broni się tymczasem twierdząc, że miasto nie może wyłapać psów i umieścić ich w schronisku, ponieważ mimo wszystko nie są to psy bezdomne.

- Żyją spadkobiercy zmarłego, a jego siostra zadeklarowała gotowość opiekowania się zwierzętami - wyjaśnia Wacław Zoń. Dodaje, że nie oznacza to jednak zamknięcia sprawy. Działka przy ul. Batorego pokryta jest śmieciami i odpadkami, a znajdujące się tam budynki są w fatalnym stanie. Dlatego wczoraj do rodziny zmarłego wysłano nakaz uprzątnięcia terenu. Urząd dał na to dwa tygodnie. Jeśli w tym czasie śmieci nie zostaną zebrane, straż miejska nałoży na spadkobierców mandat.

- Uporządkujemy teren - zapewnia siostra zmarłego. - Czekaliśmy z tym do poprawy pogody. Teraz prognozy są dobre, więc lada dzień zabierzemy się do pracy.

Córka kobiety zapewnia, że zadba o to, by psy po wujku miały nowych właścicieli. Wydała już chętnym jedno zwierzę, kolejne, podrzucone na posesję, zabrali wolontariusze z Fundacji "Dar Serca" z Krakowa.
Ewa Cina, prezes Li-manowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i Ochrony Środowiska "Amicus Vitae" przekonuje, że również trzyma rękę na pulsie.

- Bywam tam kilka razy w tygodniu - mówi Ewa Cina. - Wiem, że siostra zmarłego karmi zwierzęta, więc śmierć głodowa im nie grozi.

Ewa Cina podkreśla, że po uporządkowaniu działki będzie można nareszcie policzyć żyjące tam czworonogi. Na razie wiadomo, że jest ich ponad 20. A byłoby więcej, gdyby w 2012 roku miasto nie przekonało właściciela do ograniczenia hodowli, na której utrzymanie nie było go stać.

- Wtedy na koszt miasta odesłaliśmy do schroniska w Nowym Targu pięć psów - mówi wiceburmistrz Zoń. - Pozostałe zwierzaki mężczyzna koniecznie chciał u siebie zatrzymać. Zapewniam, że zrobimy wszystko, żeby sprawę zakończyć, tak aby zwierzętom nie stała się krzywda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski