– Czy Polacy znają rodzimą kinematografię lat trzydziestych? Skłonna jestem postawić tezę, że bardzo słabo.
– Zgadzam się z nią. Kino lat trzydziestych jest bowiem tematem niszowym. Zajmują się nim jedynie pasjonaci, których jest niewielu. Polacy słyszeli jedynie o kilku filmach z lat trzydziestych, znają może tytuły, ale nic więcej o tych dziełach nie wiedzą. Panuje powszechne przekonanie, że filmy międzywojenne były po prostu kiepskie.
– A były?
– Nie powiedziałbym tego. Mam nadzieję, że podczas tegorocznego Festiwalu Filmowego w Gdyni uda nam się to udowodnić. W nowej sekcji „Skarby kina przedwojennego” pokazane zostaną bowiem znane w okresie lat trzydziestych „ABC miłości”, „Będzie lepiej” i „U kresu drogi” Michała Waszyńskiego oraz film Mieczysława Krawicza „Jadzia” z Jadwigą Smosarską. Zdementujemy plotki i pokażemy, że kino okresu przedwojennego jest naprawdę wartościowe.
– Co takiego może w tych dziełach zaciekawić widzów?
– Kino lat trzydziestych pokazuje Polskę, jakiej dziś już nie ma. Odbędziemy więc sentymentalną podróż do kraju, który odszedł w zapomnienie. Przyjrzymy się obyczajowości, modzie – jaka wówczas panowała, zobaczymy nieznaną architekturę.
– Jadwiga Smosarska, którą zobaczymy w „Jadzi”, rzeczywiście miała status gwiazdy?
– Oczywiście. W drugiej połowie lat 20. i pierwszej połowie lat 30. oficjalnie nosiła tytuł „Królowej polskiego ekranu”.
– Patrząc na aktorkę, możemy obserwować, jak zmienił się kanon kobiecego piękna.
– W modzie były wówczas brunetki, dopiero w latach powojennych „wzięciem” zaczęły cieszyć się blondynki i tak już chyba pozostało. Poza tym w kinie od tego okresu zmieniło się prawie wszystko. Uwagę widzów przykuje z pewnością nieco sztuczna gra aktorska i specyficzna charakteryzacja.
– Sztuczność gry aktorów może utrudniać odbiór filmów?
– Niektórych widzów może to razić, ale powinni oni wykazać się zrozumieniem. Mamy do czynienia z początkowym okresem funkcjonowania kina dźwiękowego, kiedy nie wypracowano jeszcze odpowiednich wzorców aktorstwa dźwiękowego. Nadal opieraliśmy się na technikach pantomimicznych z filmów niemych, które słabo sprawdzały się w okresie dźwięku.
– W Gdyni poznamy twórczość reżyserską Michała Waszyńskiego. Dlaczego zasługuje on na szczególną uwagę?
– To jeden z najwybitniejszych twórców przedwojennej kinematografii, nie tylko dlatego, że kręcił dobre filmy, ale także dlatego, że był niezwykle płodnym artystą. Potrafił stworzyć w ciągu jednego sezonu kilka obrazów pełnometrażowych. Dziś jest to praktycznie niemożliwe. Większość z nich reprezentowała naprawdę wysoki poziom.
– „ABC miłości” zobaczymy dłuższe o 20 minut od wersji znanej dotychczas, a „Jadzię” o 13 minut. Jak to możliwe?
– Filmy z lat 30. zachowały się w Polsce nie tylko w jednej kopii. Ale od lat 50. w telewizji i kinie krążyła tylko jedna wersja. Pozostałe materiały, łatwopalne i mocno zniszczone, leżały w magazynach Filmoteki Narodowej. Podczas naszych prac rekonstrukcyjnych okazało się, że wiele z nich zawiera fragmenty brakujące w kopiach uznawanych za najpełniejsze. Zebraliśmy je i stworzyliśmy jedną całość. Sceny w „Jadzi” wydłużone o 13 minut widzowie zobaczą po raz pierwszy od blisko osiemdziesięciu lat.
– Jakich odkryć dokonaliście podczas rekonstrukcji?
– Odkryliśmy, że filmy eksportowe różniły się od wersji prezentowanych polskiej publiczności. Był to rezultat działającej cenzury, czasem też ingerowali w nie sami twórcy. Odnalezione przez nas wersje przeznaczane na rynek zagraniczny stały się niepodważalnym dowodem na to, że polskie filmy przedwojenne cieszyły się także poza Polską dużą popularnością i istniało na nie zapotrzebowanie. Znaleźliśmy dzieła z napisami w obcych językach, a nawet z dubbingiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?