Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W świecie Guliwera

Redakcja
Tyle było dyskutowania, planowania i wreszcie jest. W poprzedni czwartek kładka przez Wisłę łącząca chętnie odwiedzaną dzielnicę Kazimierz z Podgórzem, częścią Krakowa, która ma być dopiero wypromowana turystycznie, została oddana do użytku.

Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz: ROWEREM PRZEZ KRAKÓW

Nie była to najbardziej pilna inwestycja w naszym mieście, ale inwestycja dość efektowna, dzięki której o władzach miasta było głośno, co jak wiadomo jest istotne przed wyborami samorządowymi. Niezależnie jednak, kto zostanie prezydentem Krakowa, kładka będzie nadal wisiała nad Wisłą i być może przyczyni się - jak to było w planach - do ożywienia Podgórza. Wszystko jedno czy nam się podoba czy nie, powinniśmy ją polubić, bo stała się ona integralną częścią naszej codzienności.

Dyskusję na temat kładki znałam tylko z mediów. Dlatego w niedzielne popołudnie zdecydowałam się tam wybrać by sprawdzić, jak można kładkę przemierzać na rowerze. Jechałam z dużymi emocjami, gdyż według opinii, które rozpowszechniły się w mieście kładką miało się jeździć tylko w jedną stronę. Wydawało mi się to idiotyczne, więc tym bardziej chciałam sprawdzić. Na szczęście okazało się to nieprawdą; kładkę na rowerze można pokonać w obie strony.

Ale zacznijmy od początku. Jechałam bulwarem wiślanym od strony Galerii Kazimierz. Był piękny zachód słońca; niezwykła poświata nadawała otoczeniu wręcz różowy kolor. Gdy przejechałam pod mostem Powstańców Śląskich ujrzałam ją i aż zatrzymałam się z wrażenia. Niebieskawa kładka była ogromna, niczym most. Zupełnie do niej nie pasowała delikatna nazwa kładka; to raczej była masywna kłada, która jeszcze w dodatku całkowicie przesłoniła widok na najpiękniejszy krakowski most Piłsudskiego. Oj, nie mamy szczęścia do architektów - pomyślałam w duchu. Najpierw Opera, która przypomina dom kultury we Władywostoku a teraz kładka wyglądająca niczym rurociąg przyjaźni (bo główną konstrukcją jest coś, co przypomina wielką rurę). Jeszcze do tego proporcje kładki, która jest tylko dla pieszych i rowerzystów w stosunku do żelaznego pięknego mostu, którym jeżdżą samochody, tramwaje i chodzą piesi, są złe. Kładka jest za duża, jakby przynależała do innego świata proporcji, do świata Guliwera.

Kiedy podjechałam bliżej znacznie zyskała na urodzie, a gdy na nią wjechałam pomyślałam, że nawet jest ładna i może uchodzić za przykład triumfu myśli technicznej. Dwa oddzielne trakty: dla rowerzystów (po prawej jadąc od Kazimierza) i pieszych (po lewej) połączone zostały ażurową konstrukcją lin i wsporników. Trakty wyłożone są drewnem. Jeździ się wygodnie przestronnie a oddzielenie pieszych powoduje, że można rozwinąć dużą prędkość.

W niedzielę, gdy testowałam kładkę, panował tam ogromny ruch. Ludzi było tyle, ile na Floriańskiej, wszyscy przystawali, patrzyli, podziwiali i komentowali. Widać, że kładka wywołała wiele emocji. Byli tacy, co uznali ją za wręcz ohydną i tacy, którym się bardzo podobała. Prawda jest jednak taka, że dawno nie widziałam takich tłumów w Podgórzu. Podobno w pobliskich lokalach obrót wzrósł o tysiąc procent.

Przy okazji postanowiłam sprawdzić w tamtej okolicy parę nowopowstałych kontrapasów. Od strony Podgórza w kotrapasach panuje chaos, zwłaszcza przy wjeździe na kładkę. Rowerzyści, którzy też tam w niedzielę stawili się tłumnie, psioczyli, dyskutowali, jak powinno się jeździć. Z drugiej strony, na Kazimierzu, organizacja ruchu jest bardziej czytelna. Można jechać ul. Mostową legalnie pod prąd aż do placu Wolnica. A stamtąd w prawo Bocheńską też pod prąd. Te dwie trasy znacznie ułatwiają rowerzystom życie.

Szerokiej Drogi!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski