Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W tej izbie można odnaleźć klimat dawnych Zielonek

Barbara Ciryt
Mariusz Zieliński, dyrektor biblioteki w Zielonkach, przy której powstała Izba Regionalna
Mariusz Zieliński, dyrektor biblioteki w Zielonkach, przy której powstała Izba Regionalna Barbara Ciryt
Inicjatywy. Izba Regionalna zintegrowała ludzi. Rdzenni mieszkańcy ofiarowali swoje pamiątki, a napływowi płacili za ich konserwację.

Obrazy Katarzyny Gawłowej, zieloneckiej malarki naiwnej, porównywanej z Nikiforem oraz wyszywane gorsety sprzed stu lat i ręcznie haftowane koszule - znalazły godne miejsce w nowej Izbie Regionalnej w Zielonkach.

Są tam też inne "skarby": tybetowe spódnice, żakardowe wstążki, skrzynie posagowe panien wydawanych za mąż, XVII-wieczna figura Matki Bożej, świątki z dawnych odpustów, urządzenia do wyciskania sera i żelazka na węgiel...

Eksponaty zdobywał Mariusz Zieliński, dyrektor Biblioteki Publicznej w Zielonkach. Poświęcał na to czas i energię, prosił ludzi, by zaglądnęli na strych, do komórki i sprawdzili, czy mogą coś oddać do izby pamięci, aby pokazać autentyczność wsi. Podczas otwarcia izby śpiewano: "Aby nasze dzieci, aby nasze wnuki / mogły tu pobierać historii nauki."

Dla dyrektora Zielińskiego, założyciela izby, wielkim sukcesem jest integracja przy tworzeniu tego miejsca. - Rdzenni mieszkańcy przekazywali pamiątki rodzinne, ozdoby i narzędzia ze starych chat, części strojów ludowych po babci lub prababci. A napływowi mieszkańcy, chcąc mieć swój udział, dbali o odświeżenie dawnych przedmiotów, płacili za ich konserwację, odnowienie. W ten sposób razem tworzyliśmy izbę - cieszy się dyrektor.

Kolekcja zbiorów jest imponująca. Od rodziny Chrzanów, krewnych Kataryny Gawłowej, do izby trafiły przedmioty i oleodruki z domu artystki prymitywnej, którą w latach 70-tych ubiegłego wieku docenili znawcy sztuki. Artysta Mieczysław Górowski, późniejszy profesor krakowskiej ASP odkrył jej talent, gdy miała 77 lat. Jej mecenasem został Jacek Łodziński, kolekcjoner, etnograf, znawca sztuki ludowej, kupiec, restaurator i ekonomista. Zadbał o promocję, ufundował stypendium. Prace Gawłowej były wystawiane w Krakowie, w warszawskiej "Zachęcie", odwiedzali ją handlarze sztuki z Anglii i Francji, był nawet dyrektor Centrum Pompidou w Paryżu.

Po latach gmina zaczęła czynić starania o zakup dzieł artystki. W końcu centrum kultury kupiło dwa obrazy. Teraz dwukrotnie większy zbiór prac Gawłowej jest w Izbie Regionalnej. Najpierw dwa obrazy ofiarowała mieszkanka Zielonek Stefania Wójciak, a w dniu otwarcia izby dyrektor odebrał kolejne dwa od promotora artystki Jacka Łodzińskiego. - Jeden obraz przedstawia motywy kwiatowe, drugi scenkę rodzajową z życia wsi. Na żaden nasza biblioteka nie wydała ani złotówki - otrzymaliśmy je w darze - podkreśla Zieliński.

Udział w tworzeniu izby miało wiele osób. Grażyna Mosio, kustosz Muzeum Etnograficznego w Krakowie projektowała układ kolekcji, Tadeusz Nogieć ze swoimi pracownikami montował przedmioty na ścianach, miejscowe kobiety Dorota Król, Bernadeta Walczak i Anna Palimąka odtworzyły kompletny krakowski strój kobiecy wraz z katanką i dwa czepce oraz bibułkowe pająki i kwiaty, które zdobią stare obrazy.

Mieszkańcy Zielonek ofiarowali portrety rodzinne, obraz, w którym udało się naprawić pozytywkę, gorsety, zapaski, chusty, kaftany, sukmanę oraz przedmioty codziennego użytku. Kolejne eksponaty dołożyli proboszcz tutejszej parafii i siostry ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Duszy Chrystusa Pana. A Zofia Chacuś napisała teksty piosenek z okazji otwarcia izby:
…W mozole ta Izba powstała
Lecz dziś ją otwierali.
A żmudna to była droga
Lecz dzięki Ci dyrektorze,
Żeś podjął się tego trudu
Daj za to zdrowie mu Boże…
Niejeden odnajdzie tu przodków
W zadumie na chwilę przystanie
To było po moim pradziadku,
A to po babci lub mamie.
Kobiety w wierszach prosiły władze o większą salę dla izby:
Bo pamięć ludzka zawodna,
a lata uciekają.
Niechże wiec nasze Zielonki
w "Izbie Pamięci" przetrwają.
Wciąga nas wielki Kraków,
ale my się nie damy.
Prosimy o większy lokal,
a nawet go żądamy!

Twórca izby Mariusz Zieliński ceni wszystkie ofiarowane przedmioty i wspomina, że przed laty mieszkańcy zaczęli je wyrzucać albo palić, a w najlepszej sytuacji wynosić na strych. - U mnie w domu też był taki strych, ale spłonął, gdy miałem 8 lat. Zawsze żałowałem tych zniszczonych pamiątek. Może ta izba jest rekompensatą - mówi.

Ludzi przed niszczeniem przedmiotów ludowych powstrzymywał dawny proboszcz ks. Adam Zięba. Zbierał takie pamiątki. - Powstrzymywał też ludzi, by nie chowali bliskich zmarłych w strojach krakowskich. A taki był tu zwyczaj, że na spotkanie ze św. Piotrem ludzie chcieli iść w najbardziej odświętnym stroju - ludowym. Ksiądz obawiał się, że kolejne pokolenia nie będą miały szansy zobaczyć prawdziwych gorsetów i sukman - mówi dyrektor.

Izba w Zielonkach jest drugą w gminie po Izbie Bibickiej, którą w 1964 roku zorganizował Henryk Banaś. Mariusz Zieliński uważa, że obie izby są jak dwa rozdziały książki o podkrakowskiej wsi i mieszkańcy powinni je znać. - Nie powstały dla tych, którzy mają jeszcze w pamięci szum Białuchy, odgłosy młynów, bielone ściany domów, szare sztachety płotów, zapach pieczonego chleba. Izba jest dla tych, którzy tu mogą odnaleźć klimat dawnej wioski - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski