W upały

Dotknęły nas wielkie upały, smażyliśmy się w słońcu, uciekaliśmy w cień, ale i tak bywaliśmy nieźle zgrzani. Z ochotą więc wchodziliśmy do klimatyzowanych pomieszczeń, licząc na odpoczynek od lejącego się z nieba żaru.

A tymczasem, niestety, spotykała nas przykra niespodzianka - źle wyregulowana klimatyzacja powodowała nagły lodowaty powiew na spocone plecy, i już było wiadomo, że skończy się to przeziębieniem.

Mnie dopadło ostre zapalenie krtani i gardła, musiałam nawet wziąć antybiotyk. Dokładnie wiem, gdzie i kiedy się zaziębiłam - w teatrze. Nie powiem w którym, bo bywa tak w niejednym. Nie tylko zresztą w teatrach zdarza się, że wieje wprost na nas, także w wielu innych budynkach publicznych.

Marznie się też w niektórych tramwajach, choć bywają i takie, w których klimatyzacja jest dobrze wyregulowana, i w rezultacie przynosi wielką ulgę. Słyszałam również, że od jakiegoś czasu wyjątkowo źle działa ona w pociągach pendolino - parę znajomych osób rozchorowało się po takiej podróży.

Kiedy z moim gardłem poszłam do pani doktor, powiedziała mi, że bynajmniej nie jest zaskoczona, bo ledwie skończyły się zaziębienia spowodowane zimowo-wiosenną kapryśną aurą, zaczęły się nagminne zachorowania z powodu działania „klimy”. Poleciła, aby w aucie i w różnych klimatyzowanych pomieszczeniach szczególnie uważać na to, by nie wiało nam wprost na szyję, na gardło.

A więc, po pierwsze - uważajmy!, nie siadajmy tuż pod wylotem chłodnego powietrza. A po drugie - zwracam się do gospodarzy budynków i pojazdów, w których zamontowana jest klimatyzacja, prosząc aby ją porządnie i fachowo wyregulowali.

Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to trudne, gdyż zależy nie tylko od kubatury pomieszczenia, ale również między innymi od liczby objętych nawiewem osób, a ta bywa zmienna. Wiem też, że właściwa regulacja może być bardzo kosztowna. Ale przecież te urządzenia zakładane są dla nas, dla naszej wygody, a nie narażania zdrowia, więc może warto się postarać.