Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Wiśle nie ma pychy, ani samozadowolenia

Redakcja
Rok 2014 zapowiada się dla nas o wiele lepiej pod względem finansowym - mówi Jacek Bednarz FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Rok 2014 zapowiada się dla nas o wiele lepiej pod względem finansowym - mówi Jacek Bednarz FOT. ANDRZEJ BANAŚ
- Pana też zaskoczył wynik, jaki Wisła osiągnęła w pierwszej rundzie sezonu zasadniczego.

Rok 2014 zapowiada się dla nas o wiele lepiej pod względem finansowym - mówi Jacek Bednarz FOT. ANDRZEJ BANAŚ

Rozmowa z Jackiem Bednarzem, prezesem Wisły Kraków

- Zaskoczył mnie bardzo in plus.

- Przed sezonem sporo było głosów, że możecie się nawet bronić przed spadkiem z ekstraklasy. Tymczasem jesteście na trzecim miejscu, a biorąc pod uwagę regulamin rozgrywek, to przy spełnieniu pewnych warunków można nawet zastanawiać się czy nie włączycie się w walkę o mistrzostwo Polski.

- Można snuć takie plany, jeśli ktoś jest optymistą. Pamiętajmy jednak, że te przedsezonowe obawy nie były nieuzasadnione. Dobrze mieliśmy w pamięci dwa poprzednie sezony. Przystępowaliśmy tymczasem do rozgrywek z teoretycznie najsłabszym składem, jeśli porównamy obecną kadrę do tej z dwóch poprzednich sezonów. Okazało się jednak, że transfer trenera Franciszka Smudy bardzo mocno tą drużynę wzmocnił. Jego pomysł na grę, na przygotowania sprawił, że dzisiaj mamy dużo punktów. Musimy jednak być uczciwi wobec siebie i szczerze sobie powiedzieć, że to jest ciągle bardzo trudna dla nas runda. Mieliśmy sporo dobrych momentów, udanych meczów, ale ciągle o każdy punkt trzeba walczyć z całych sił. Jesteśmy dopiero w środku sezony zasadniczego, a dla nas te najbliższe kolejki będą kluczowe, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie czy stać nas będzie na walkę o mistrzostwo, czy pozostanie nam jedynie spokojne, bezpieczne miejsce w tabeli. Wolałbym się się w zimie martwić co zrobić, żeby realnie o to mistrzostwo powalczyć. Te 28 punktów, które mamy to nie może być jednak sygnał do samouspokojenia. Dla mnie na pewno nie jest.

- Jest ktoś w drużynie kto szczególnie pozytywnie Pana zaskoczył?

- Źródło odrobiny komfortu, jaki mamy w tym momencie, to zasługa całego zespołu. Pojawiła się bardzo silna nić porozumienia między trenerem i grupą ludzi, która pracowała mocno w okresie przygotowawczym. Oni mieli w sobie duże pokłady przekonania, że mają sobie i wszystkim dookoła coś do udowodnienia. Oczywiście cały czas mamy problemy, ale to generalnie jest sukces drużyny. Nie powinienem może kogoś specjalnie wyróżniać, ale zrobię dwa może trzy wyjątki. Są dwa przypadki, które zaskoczyły mnie szczególnie na plus. Nie spodziewałem się, że w tych przypadkach będzie tak dobrze, bo zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że będzie o to trudno. Mam na myśli Pawła Brożka i Wilde Donalda Guerriera. Co do pozostałych, to np. Arek Głowacki nie zaskoczył mnie swoją grą, bo już w okresie przygotowawczym było widać, że będzie grał dobrze. Paweł Brożek wszedł jednak późno do drużyny, praktycznie bez przygotowań i do razu nam bardzo pomógł. To samo dotyczy Donalda, który późno podpisał kontrakt. A miał jeszcze trudniej niż Paweł, bo doszły do tego sprawy aklimatyzacji w nowym kraju czy bariera językowa. Żeby tę listę zamknąć, muszę powiedzieć kilka ciepłych słów o Michale Miśkiewiczu. On jest ilustracją pewnej oczywistej prawdy, która mówi, że jeśli ktoś ma talent i chce ciężko pracować, to warto na niego stawiać.
- Czy to oznacza, że Michał Miśkiewicz stanie się bramkarzem Wisły na lata?

- Cieszę się, że tak dobrze mu idzie, bo to oznacza, że nie pomyliliśmy się co do niego. Okazuje się, że można znaleźć Polaka, chłopaka z Krakowa o dużym potencjale, który może bronić w Wiśle. Czy będzie bramkarzem na lata? Pamiętajmy, że dla niego to jest pierwszy sezon, w którym ma zupełnie inny status niż wcześniej. Dzisiaj jest bramkarzem, który pomaga drużynie wtedy, gdy ona tego potrzebuje. Z hurraoptymizmem jeszcze poczekajmy, ale na pewno Michał jest na najlepszej drodze, żeby przebojem wywalczyć sobie taką pozycję, żeby bronić tutaj długo. Czeka nas jeszcze przedłużenie umowy, ale my tego chcemy, on tego chce, więc liczę, że zanim rozjedziemy się na Święta Bożego Narodzenia, sprawa będzie załatwiona.

- Eksperci mówią, że ta drużna jest na dobrej drodze, ale jest jeszcze parę warunków do spełnienia, żeby stała się klasowym zespołem. Po pierwsze jest spore grono, jedenastu piłkarzy, którym kończą się kontrakty. Po drugie Wisła wymaga wzmocnień. Czy wy dzisiaj już wiecie kogo będziecie chcieli zatrzymać i na jakie pozycje będziecie szukać zawodników w pierwszym rzędzie?

- Co do przedłużenia kontraktów, to jest kilka znaków zapytania, ale kilka już zniknęło. Parę decyzji już zostało podjętych i kwestie nowych umów będziemy starali się załatwić jeszcze w tym roku. W paru innych przypadkach z decyzjami poczekamy do wiosny. A co do ekspertów to zgadzam się z nimi. Nie ma w nas pychy i nikt tutaj nie uważa, że mamy już drużynę, która będzie w stanie z powodzeniem podjąć walkę o mistrzostwo. Mamy fragmenty bardzo dobrej gry, ale jest też wiele mankamentów do poprawienia. Są pomysły, jak sobie z tym poradzić. Pozostaje pytanie, jakie będziemy mieli możliwości finansowe. Zakładam też scenariusz, że mogą pojawić się oferty dla naszych zawodników i trzeba będzie zastanowić się nad transferami. Założenie jednak jest proste - wiosną Wisła Kraków ma mieć silniejszy zespół niż obecnie.

- Wzmocnień będziecie szukać przede wszystkim do przednich formacji?

- Bardzo ogólnie można powiedzieć, że najmniej zmian należy spodziewać się w linii obrony. To jednak, że mamy mało straconych bramek, nie oznacza że już potrafimy się świetnie bronić. Wypowiedź na ten temat pozostawiam przede wszystkim trenerowi, ale zmiany będziemy chcieli robić w tym kierunku, żeby drużyna prezentowała się lepiej we wszystkich elementach gry. Mam wrażenie, że mamy za dużo momentów, kiedy nie potrafimy się jako drużyna pozbierać w trudnych chwilach meczów. To trzeba poprawić w pierwszym rzędzie i takich zawodników będziemy szukać, którzy nie tylko będą potrafili strzelać gole, ale też będą potrafili poprzez swoją grę odciążyć defensywę w trudnych momentach.

- Gordan Bunoza, któremu latem kończy się wysoki kontrakt, jest piłkarzem, którego będziecie chcieli sprzedać zimą i zarobić na nim w ostatnim momencie?
- Nie wykluczamy transferu Gordana. Podchody pod niego robiły już kluby latem. On ma zielone światło na transfer, a jego sytuacja zmieniła się o tyle, że gra teraz o wiele lepiej niż wcześniej. Kilka miesięcy temu ewentualny nabywca mógł mieć problem, żeby przypisać go do konkretnej pozycji. Teraz Gordan ma za sobą bardzo udaną rundę na lewej obronie. To rzeczywiście może być argument, który ułatwi jego transfer. Na razie mamy zapytania w jego sprawie, ale na konkrety przyjedzie pewnie poczekać. On zresztą miał już propozycje latem z Izraela i Rosji. Uznaliśmy jednak, że będzie nam potrzebny, a sam nie palił się do zmiany otoczenia, bo zaczął grać bardzo dobrze u trenera Smudy.

- Zabezpieczyliście się jednak już na ewentualność odejścia Bunozy, sprowadzając Piotra Brożka.

- Nie ukrywam, że uznaliśmy, że prócz sprowadzenia Guerriera, który okazał się lepszym skrzydłowym niż obrońcą, sprowadzenie Piotrka Brożka, zabezpieczy nam lewą stronę obrony na wypadek odejścia Gordana. Liczyliśmy się również z tym, że Gordan czasami będzie musiał grać na środku obrony przy kontuzjach Marko Jovanovicia czy Osmana Chaveza.

- Żeby myśleć o poważnych transferach, trzeba mieć pieniądze. Jaka jest obecnie sytuacja finansowa klubu? Udało się znacząco zmniejszyć zadłużenie?

- Na pewno sytuacja jest znacznie lepsza niż pół roku czy rok temu. To co znacząco się zmniejszyło, to nasze bieżące koszty, czyli kwoty wydawane na pierwszy zespół. Jeśli uda nam się utrzymać ten poziom wydatków, to będziemy w domu. Jeśli dołożymy do tego zmianę stawek wydawanych na korzystanie ze stadionu, to rok 2014 zapowiada się o wiele lepiej pod względem finansowym. Ciągle jednak wisi nad nami bagaż przeszłości. Dopóki nie doprowadzimy do sytuacji, w której będziemy mieć stuprocentową płynność finansową, to będzie nam to komplikowało inwestowanie w drużynę. Tych zaległości jest na szczęście coraz mniej. Porozumieliśmy się, poza dwoma przypadkami, ze wszystkimi zawodnikami. To że spłacimy wszystkie długi, to jest pewne. Potrzebujemy jednak jeszcze trochę cierpliwości naszych wierzycieli. Żeby mocno stanąć na nogi potrzebujemy jeszcze roku. Wtedy nie będzie już kotwicy długów, która ciągnie nas w dół. Wierzę, że na koniec 2014 roku będziemy mogli w pełni skoncentrować się na bieżącej działalności.

- Jak wygląda sprawa umowy w sprawie stadionu? Miała ona być podpisana do końca 2013 roku. Nie zostało zatem wiele czasu.

- Negocjujemy. Mniej ważny jest czas, jaki mamy na dojście do porozumienia. Mam wrażenie, że jesteśmy w stanie zrobić to szybko, jeśli druga strona zrozumie, że fakt wypowiedzenia obecnej umowy wynika tylko z jednego powodu. Takiego, że ponoszenie kosztów utrzymania na obecnym poziomie spowoduje, że nasza spółka upadnie. To jest dla nas sprawa życia i śmierci. Reymonta 22 to jest nasz dom, ale nie możemy w nim umrzeć z głodu. Jeśli osoby reprezentujące Kraków będą chciały to zrozumieć, to jest to sprawa do załatwienia jeszcze w trakcie rozgrywek. Wtedy będziemy mieli przed świętami dwie ważne informacje. Po pierwsze, że zostajemy tu, gdzie jest nasz dom i po drugie, że będziemy grać na nowoczesnym obiekcie, na który nas stać. Po drugiej stronie miasto będzie miał kluczowego partnera do utrzymania tego stadionu. Takiego, który i tak będzie płacił najwięcej. Mamy limit wydatków, które możemy wydać na stadion. Chcemy być uczciwi i chcemy za to, co tutaj dostaniemy, zapłacić uczciwą cenę.
- A jest zagrożenie, że tego porozumienia nie będzie?

- Na razie nie widzę takiego zagrożenia. Negocjacje zawsze będą trudne, ale zmieniło się wiele na lepsze. Dobrym ruchem było, że podmiotem odpowiedzialnym za stadion stał się Zarząd Infrastruktury Sportowej. Bardzo liczymy na dobrą energię dyrektora Krzysztofa Kowala, który podchodzi do sprawy zdroworozsądkowo.

- W jakim stopniu będziecie chcieli korzystać ze stadionu?

- Jeśli dzisiaj jesteśmy odpowiedzialni za cały obiekt, to w przyszłości cały stadion będzie do naszej dyspozycji jedynie w dniach meczów. Poza tymi dniami będziemy chcieli korzystać ze stadionu w zdecydowanie mniejszym wymiarze, niż teraz. Dla naszej administracji, działalności biznesowej będziemy potrzebować może 1/5 obecnej powierzchni.

- Skoro jesteśmy przy sprawach finansowych, to nie jest tajemnicą, że prowadzone były rozmowy z Volkswagenem na temat sponsoringu. Jest szansa, żeby ta firma, albo może inna stała się sponsorem koszulkowym Wisły?

- Oczywiście jest taka szansa i będziemy robić wszystko, żeby pojawił się duży partner biznesowy obok Tele-Foniki. Na razie powietrze jest tłoczone do klubu głównie dzięki tej ostatniej firmie, ale żeby ten proces przyspieszyć przydałby się dodatkowy zastrzyk pieniędzy. Optymalnie byłoby gdyby się to stało jeszcze w tym roku. Realnie trzeba jednak myśleć raczej o umowie od nowego sezonu. Ostatecznie jest to jednak niezbędny ruch.

- Gra drużyny ułatwia zadanie?

- Na pewno, a w walce o pozyskanie partnera biznesowego mocno powinno nam kibicować miasto. Od tego też bowiem będzie zależało, w jakim stopniu będziemy korzystali ze stadionu. Dobrze grający zespół to łakomy kąsek dla potencjalnych sponsorów, ale też dla całego krakowskiego środowiska, miasta. To co działo się podczas meczu z Legią to sygnał m.in. dla prezydenta Jacka Majchrowskiego, jaki jest potencjał na organizację tego typu imprez przy ul. Reymonta.

- Skoro mówimy o rekordowej frekwencji na meczu z Legią, to jest również druga strona medalu, bo na kolejne spotkania z Zagłębiem Lubin czy Widzewem Łódź przyszło o wiele mniej kibiców. Robiliście analizę dlaczego tak się stało?

- Dla nas to bardzo pouczająca sytuacja. Można zakładać, że frekwencja wynika wprost z sytuacji zespołu w tabeli. Okazuje się jednak, że to nie do końca tak działa. Trzeba pamiętać, że ten sezon jest nietypowy. Zauważyliśmy, że mecze które rozgrywane są w środku tygodnia o nietypowych porach cieszą się mniejszym zainteresowaniem. Szczególnie jeśli nie jest to mecz topowy. Gdybyśmy w takie dni grali z Legią, Lechem czy innym tego typu przeciwnikiem, to pewnie frekwencja byłaby znacznie lepsza. Gdy jednak liczba meczów mocno się nawarstwiła, to wielu kibiców doszło do wniosku, że woli zobaczyć mecz w telewizji. Jasno to pokazują słupki oglądalności tych meczów w telewizji, które cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem telewidzów. Mecz z Legią nam wyszedł pod wieloma względami, dzięki ogromnej pracy wielu ludzi w klubie, dzięki bardzo dobrej grze piłkarzy. Okazało się jednak, że części ludzi wygodniej jest w niektórych przypadkach zostać w domu i oglądać mecz w telewizji. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czy nie jest to również efekt reformy ligi, choć ja mam wrażenie, że od strony sportowej ona się sprawdza. Wszyscy walczą desperacko o awans do ósemki, co przekłada się na atrakcyjność spotkań. Jest dużo ofensywnego futbolu, mało kalkulowania. Mamy też jednak sygnały od naszych kibiców, że tych meczów jest bardzo dużo. Dla nas szczególnie październik był pod tym względem mocno obłożony. Graliśmy co trzy dni i to odbiło się na frekwencji. Choć średnia i tak wyszła całkiem nieźle, a gdyby na mecze z Zagłębiem i Widzewem przyszło po pięć tysięcy kibiców więcej, to takiego miesiąca w historii nowego stadionu Wisły jeszcze by nie było. To wszystko oznacza też, że musimy się pilnować. Musimy dążyć do tego, żeby potencjalny kibic wiedział, kiedy jest mecz i żeby zawsze chciał przyjść na nasz stadion. Na marginesie powiem, że taki sam problem mają w innych klubach, bo rozmawiamy na ten temat z prezesami. W naszym przypadku dodam jeszcze, że późne godziny rozgrywania meczów są dla wielu kibiców problemem logistycznym. Nie każdy przyjeżdża na mecz samochodem. Będziemy się starali rozmawiać z miastem, żeby komunikacja miejska zapewniła w większym stopniu możliwość powrotu kibiców do domów po meczach rozgrywanych późnymi wieczorami.
- Z Pańskich słów wynika, że Wisła cały czas przechodzi proces restrukturyzacji i to w wielu sektorach. Będzie Pan nadal za niego odpowiadał, bo pojawiają się głosy i informacje w mediach, że Pańska praca przy ul. Reymonta zakończy się w grudniu?

- Bycie prezesem klubu piłkarskiego to jest stąpanie po polu minowym. Nie ma wielu osób, którym stawia się pomniki. Spodziewałem się tego, co mnie czeka w Wiśle, więc nie jestem zaskoczony, że raz na jakiś czas media czy plotki mnie odwołują. Nie mam jednak czasu, żeby codziennie zastanawiać się czy mnie zwolnią czy nie. Jeśli taka będzie decyzja właściciela to trudno. Jeśli 1 stycznia przyjdzie nowy prezes, to pozostanie mi mieć nadzieję, że będzie lepszy ode mnie.

- I nie będzie Pan miał żalu w takiej sytuacji, że okazał się jedynie człowiekiem od czarnej roboty, na najtrudniejszy okres w najnowszej historii klubu?

- Przychodząc do Wisły spodziewałem się, że będzie trudno. Tak też się stało, a energii potrzebnej do rozwiązywania bieżących problemów potrzeba tak dużo, że nie mam czasu na zastanawianie się co będzie i czy ktoś postanowi mnie zwolnić. Uważam, że bronię się swoją pracą. Przede mną byli tutaj prezesi, którzy też wykonywali swoje obowiązki dobrze, ale z różnych powodów ktoś postanowił ich zmienić. Takie jest życie. Ja raz na jakiś czas muszę zatem odpowiedzieć na pytanie czy jutro jeszcze będę prezesem, ale da się z tym żyć.

- To żeby na koniec było nieco bardziej optymistycznie, zapytam czy jest Pan przekonany, że w lutym gdy startować będzie wiosenna część sezonu, ściągniecie wreszcie maskę skromności i będziecie mogli otwarcie powiedzieć, że walczycie o mistrzostwo Polski?

- Żeby nie kluczyć w odpowiedzi na to pytanie, musiałbym znać jeden podstawy fakt, czy będziemy w ósemce po sezonie zasadniczym. Dzisiaj tego nie wiem. Mogę jednak zapewnić, że jeśli po 30. kolejce Wisła znajdzie się w czwórce najlepszych drużyn, to wtedy stanę i każdemu powiem otwarcie - tak walczymy o mistrzostwo Polski! Na razie nie ma we mnie, w nas pychy, nie ma samozadowolenia. To jest dobry grunt, żeby mieć nadzieję na lepsze jutro. Ja taką nadzieję na lepsze jutro mam. Również ze mną w składzie od 1 stycznia...

Rozmawiał Bartosz Karcz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski