Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W zamian za gotówkę zespoły rezygnują z tantiem autorskich

Paweł Gzyl
Robert Kasprzycki ma dosyć wielkich koncernów płytowych
Robert Kasprzycki ma dosyć wielkich koncernów płytowych FOT. MIKOŁAJ SUCHAN
Muzyka. Polskie wytwórnie dają coraz gorsze warunki współpracy wykonawcom mniej komercyjnej muzyki. Dlatego większość z nich decyduje się wydawać płyty samemu.

Nieoficjalnie mówi się, że kiedy młodzi muzycy udają się do wytwórni płytowej, najczęściej jej szef chce od razu dostać gotowe nagrania i oprawę graficzną (sfinansowane przez sam zespół), a ze swej strony oferuje jedynie tłoczenie i dystrybucję. Mało tego – żąda się od muzyków nawet zrzeczenia tantiem od praw autorskich na rzecz wytwórni.

– Kiedy znana wytwórnia wydająca muzykę metalową ze Śląska zaproponowała nam podpisanie kontraktu, ucieszyliśmy się, bo długo szukaliśmy wydawcy – wspomina Bzyk, wokalista krakowskiego zespołu Wu-Hae.

Kontrakt opiewał na trzy płyty – bo dopiero przy trzeciej wytwórnia miała odzyskać zainwestowane w grupę pieniądze.

– Był jednak pewien haczyk: w zamian za 10 tys. zł mieliśmy się zrzec tantiem z tytułu praw autorskich do wszystkich nagrań z płyty. Zgodziliśmy się na to, ponieważ potrzebowaliśmy wtedy gotówki na zakup sprzętu. To był błąd – do dzisiaj wszystkie zyski z wykonywania piosenek z tej płyty idą do wytwórni, a my nic z tego nie mamy – dodaje Bzyk.

Wytwórnie nie przejmują się swymi podopiecznymi – i potrafią zerwać kontrakt bez podania jakiejkolwiek przyczyny.

Doświadczył tego inny krakowski wykonawca – Robert Kasprzycki. Zaczynał, kiedy był boom na piosenkę poetycką. Udało mu się więc podpisać kontrakt z polskim oddziałem koncernu EMI – Pomaton.

– Materiał został nagrany i wydany na ich prawach. Nie zauważyłem, żeby ktokolwiek z wytwórni jakoś przejął się moją obecnością w ich katalogu. Zacząłem więc tworzyć piosenki na drugi krążek. Tymczasem wytwórnia dokonała radykalnego zwrotu w tył – i wycofała się z wydania drugiej płyty bez podania jakiejś sensownej przyczyny. Przybiło mnie to psychicznie na długi czas – wyznaje muzyk.

Nic więc dziwnego, że artyści najczęściej biorą obecnie sprawy w swoje ręce. Sam wydaje swoje płyty zespół Wu-Hae, także Robert Kasprzycki opublikował właśnie nowy album własnym sumptem (przy pomocy sponsorów i fanów). Mało tego – artyści ci nie chcą nawet oddawać swych wydawnictw do tradycyjnej dystrybucji – choćby do takiego giganta, jak sieć sklepów Empik.

– Wiem, że firma ta ma poważne zatory finansowe, po prostu nie wypłaca pieniędzy na czas, przez co choćby nie można dokonać dodruku płyt. Dlatego sprzedaję nowy album tylko przez stronę internetową i na koncertach – podkreśla Kasprzycki.

Oczywiście nie jest to regułą. Są wytwórnie, które dbają o swych artystów – szczególnie, jeśli spełniają oni pokładane w nich nadzieje na komercyjny sukces. Najgorzej jednak mają ci, którzy zaczynają.

– W przypadku debiutantów nie przypominam sobie ostatnio sytuacji, żeby jakiś młody zespół dostał od wytwórni pieniądze na studio. Już sam fakt, że jakaś firma wyda mu płytę, jest sukcesem. Nie chciałbym też krytykować wydawców, bo znam temat z obu stron – jest po prostu zabójcza nadwyżka podaży nad popytem – tłumaczy Michał Ka-puściarz z krakowskiej agencji promocyjnej Fantom Media.

– Dostajemy mnóstwo propozycji od debiutantów. Jest więc tego zdecydowany nadmiar. Niestety – większość to nic ciekawego. Dlatego tylko wtedy, gdy coś nas wyjątkowo zainteresuje, współfinansujemy wydanie debiutu lub realizację teledysku – twierdzi Arek Marczyński, szef wytwórni Rockers, wydającej m.in. płyty Kamila Bednarka.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski