- Upieram sie jednak, że gdyby nie Pan, porażka sądeczan mogła przerodzić się w klęskę.
- Mogło tak się stać, ale przecież po coś mnie do Nowego Sącza sprowadzano. W pierwszej połowie w kilku przypadkach interweniowałem intuicyjnie, innym razem zawodnicy GKS trafiali we mnie.
- Utracie goli nie mógł Pan zapobiec?
- Sam pan widział, że raczej byłem bez szans. Zawodnik rywali uderzał z bliskiej odległości, nie miałem zatem czasu na właściwą reakcję. Pragnę od razu podkreślić, że nie wnoszę pretensji do kolegów z formacji obronnej. Wszyscy odpowiadamy za wynik naszego zespołu. Wszyscy wygrywamy, wszyscy wstydzimy się za porażkę.
- Pan akurat powinien mieć najmniej powodów do wstydu...
- W mojej opinii uśpiło nas szybkie zdobycie bramki. Jeszcze przez kilka minut usiłowaliśmy atakować, później jednak oddaliśmy inicjatywę gościom.
- "Oddaliśmy inicjatywę" to bardzo delikatne określenie. Zdaniem obserwatorów daliście się zepchnąć do głębokiej defensywy. Innymi słowy, nie zrobiliście już w pierwszej połowie "sztycha".
- Ten sobotni mecz do złudzenia przypomina mi pucharową potyczkę w Wałbrzychu. Tam też, przy podobnej pogodzie, prowadziliśmy 1:0, by przegrać 1:4. Tak to czasem bywa, że szybkie strzelenie bramki odnosi odwrotny skutek.
- Kibice Sandecji wierzyli, że po dwóch wygranych pod rząd będą świadkami kolejnego zwycięstwa swoich ulubieńców.
- My też na to liczyliśmy. Stało się, niestety, inaczej. Pozostaje mi tylko w imieniu chłopaków przeprosić naszych fanów.
- Czyżby zgubiła was nadmierna pewność siebie?
- Ja myślę, że zdecydował brak wiary, że Sandecja może wygrać pięć, sześć kolejnych spotkań ligowych. A może stało się tak, jak pan mówi? Sam już nie wiem co o tym myśleć.
- W zespole z Tychów liderem był stary futbolowy wyga Piotr Rocki. W waszych szeregach brakuje takiego duchowego przywódcy.
- Nie zgadzam się z tak postawioną tezą. My też mamy piłkarzy z charyzmą. Takich, którzy potrafią krzyknąć na kolegów, pokierować ich grą. Nie zawsze można być jednak w optymalnej dyspozycji.
- Dzisiejsza porażka zrodziła się więc w sferze psychicznej zawodników?
- W jakimś sensie na pewno. Upieram się bowiem, że w Sandecji grają naprawdę dobrzy piłkarze. O tym, że wiele potrafią, przekonał chociażby ubiegłotygodniowy mecz z Olimpią Grudziądz. Dzisiaj otrzymaliśmy lekcję pokory.
- Czy obecnie, z perspektywy czasu, nie żałuje Pan, że zdecydował się na grę w Sandecji?
- Chciałem przyjść do Nowego Sącza i jestem tutaj. A nad raz podjętymi postanowieniami staram się nie utyskiwać. Wierzę w to, że pomogę Sandecji w odnoszeniu zwycięstw. Może stanie się tak już za tydzień w wyjazdowym meczu z Miedzią Legnica.
Rozmawiał Daniel Weimer
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?