Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wach nie zrobi krzywdy najlepszym. Jest twardy, ale przestał być niebezpieczny

Rozmawiał Tomasz Biliński
Rozmowa z pięściarzem ALBERTEM SOSNOWSKIM, byłym pretendentem do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej.

- Rozczarował Pana Mariusz Wach w starciu z Aleksandrem Powietkinem?

- Może nie rozczarował, bo pokazał, że jest twardym i wytrzymałym zawodnikiem, ale mam wrażenie, że przeszedł obok walki. Zabrakło mi w jego postawie agresji. Mimo że pojedynek trwał niemal cały dystans, to Mariusz zrobił słabe wrażenie. Jak Powietkin mocniej go uderzył, to przypomniała mu się walka z Władimirem Kliczką i zamiast zaatakować, chciał dotrwać do końca. Dobrze trzymał dystans lewym prostym, ale bez uderzeń prawą ręką nie miał szans na cokolwiek. Chyba mentalnie nie był gotowy na tę walkę.

- To jego ostatni duży pojedynek?

- Myślę, że nie. Ze względu na swoje warunki fizyczne, wciąż powinien dostawać oferty od czołówki. Pod tym względem jest podobny do Kliczki, Tysona Fury’ego, Deontaya Wildera. Mniejsi pięściarze będą mogli zobaczyć, jak radzą sobie z większym. Tak zresztą zrobił Powietkin, który nie był w jakiejś niezwykłej dyspozycji. Do tego już wiadomo, że Wach nie wyrządzi tym najlepszym krzywdy. Byłaby to niespodzianka. Wcześniej pokazał, że jest twardy i niebezpieczny. Teraz tylko to pierwsze. Poza tym tą walką Mariusz uwolnił się od swoich promotorów, Mariusza Kołodzieja i Jimmy’ego Burchfielda. Przez problemy z nimi nie wiedział, na czym stoi. Dwa lata po tym, jak po walce z Kliczką został złapany na dopingu, to czas stracony. Możliwość dalszego boksowania dał mu dopiero Mariusz Grabowski z grupy Tymex. Z kolei gdyby nie Iwajło Gocew, którego świat bokserski nie lubi, Mariusz prawdopodobnie zostałby oszukany na kontrakcie na walkę z Powietkinem. Bułgar swoimi ścieżkami doszedł do Andrieja Riabińskiego i okazało się, że umowa, którą promotorzy przedstawiali Wachowi była inna niż w rzeczywistości. To nieporozumienie.

- Promotorzy to trudny temat.

- Tak, ale to się zmienia. Widać to po galach Ala Haymona. Proponuje pięściarzom uczciwe warunki. Stąd tak dużo zawodników przeniosło się do „cichej eminencji”, jak mówi się o Haymonie. Niektórym promotorom to się nie podoba. Tracą swoje wpływy. Z drugiej strony to dobrze, bo jeśli ktoś nie chciał im się podporządkować, to nie miał szans na dobrą walkę, mimo że był na nią gotowy.

- Pan miał kłopoty z promotorami?

- Byłem w innej sytuacji. Miałem menedżera, a należałem do mocnej angielskiej grupy Matchroom. Jeśli chodzi o aspekty sportowe, nie mogę narzekać. Byłem mistrzem Europy, walczyłem z Witalijem Kliczką o pas mistrza świata.

- Będzie Pan jeszcze walczył?

- Jeśli będzie fajna oferta, to czemu nie? Kariery nie zakończyłem. Chciałbym w fajny sposób pożegnać się z kibicami. Jestem cały czas w treningu. Poza tym nie ukrywam, że brakuje mi tej adrenaliny. Jeśli wrócę, to nie wcześniej niż za rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski