- Rozczarował Pana Mariusz Wach w starciu z Aleksandrem Powietkinem?
- Może nie rozczarował, bo pokazał, że jest twardym i wytrzymałym zawodnikiem, ale mam wrażenie, że przeszedł obok walki. Zabrakło mi w jego postawie agresji. Mimo że pojedynek trwał niemal cały dystans, to Mariusz zrobił słabe wrażenie. Jak Powietkin mocniej go uderzył, to przypomniała mu się walka z Władimirem Kliczką i zamiast zaatakować, chciał dotrwać do końca. Dobrze trzymał dystans lewym prostym, ale bez uderzeń prawą ręką nie miał szans na cokolwiek. Chyba mentalnie nie był gotowy na tę walkę.
- To jego ostatni duży pojedynek?
- Myślę, że nie. Ze względu na swoje warunki fizyczne, wciąż powinien dostawać oferty od czołówki. Pod tym względem jest podobny do Kliczki, Tysona Fury’ego, Deontaya Wildera. Mniejsi pięściarze będą mogli zobaczyć, jak radzą sobie z większym. Tak zresztą zrobił Powietkin, który nie był w jakiejś niezwykłej dyspozycji. Do tego już wiadomo, że Wach nie wyrządzi tym najlepszym krzywdy. Byłaby to niespodzianka. Wcześniej pokazał, że jest twardy i niebezpieczny. Teraz tylko to pierwsze. Poza tym tą walką Mariusz uwolnił się od swoich promotorów, Mariusza Kołodzieja i Jimmy’ego Burchfielda. Przez problemy z nimi nie wiedział, na czym stoi. Dwa lata po tym, jak po walce z Kliczką został złapany na dopingu, to czas stracony. Możliwość dalszego boksowania dał mu dopiero Mariusz Grabowski z grupy Tymex. Z kolei gdyby nie Iwajło Gocew, którego świat bokserski nie lubi, Mariusz prawdopodobnie zostałby oszukany na kontrakcie na walkę z Powietkinem. Bułgar swoimi ścieżkami doszedł do Andrieja Riabińskiego i okazało się, że umowa, którą promotorzy przedstawiali Wachowi była inna niż w rzeczywistości. To nieporozumienie.
- Promotorzy to trudny temat.
- Tak, ale to się zmienia. Widać to po galach Ala Haymona. Proponuje pięściarzom uczciwe warunki. Stąd tak dużo zawodników przeniosło się do „cichej eminencji”, jak mówi się o Haymonie. Niektórym promotorom to się nie podoba. Tracą swoje wpływy. Z drugiej strony to dobrze, bo jeśli ktoś nie chciał im się podporządkować, to nie miał szans na dobrą walkę, mimo że był na nią gotowy.
- Pan miał kłopoty z promotorami?
- Byłem w innej sytuacji. Miałem menedżera, a należałem do mocnej angielskiej grupy Matchroom. Jeśli chodzi o aspekty sportowe, nie mogę narzekać. Byłem mistrzem Europy, walczyłem z Witalijem Kliczką o pas mistrza świata.
- Będzie Pan jeszcze walczył?
- Jeśli będzie fajna oferta, to czemu nie? Kariery nie zakończyłem. Chciałbym w fajny sposób pożegnać się z kibicami. Jestem cały czas w treningu. Poza tym nie ukrywam, że brakuje mi tej adrenaliny. Jeśli wrócę, to nie wcześniej niż za rok.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?