Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wacław Suchecki - właściciel tysiąca łyżek

Jerzy Gawroński
Wacław Suchecki
Wacław Suchecki Fot. Archiwum
Pasje. Krakowianin od kilku pokoleń. Z wykształcenia inżynier mechanik, z zamiłowania konserwator dzieł sztuki. - Obie te dziedziny są dla mnie jednakowo ważne - mówi kolekcjoner.

Jego pasja kolekcjonerska rozpoczęła się w szkole średniej i miała związek z wycieczkami rowerowymi z Krakowa do Zakopanego oraz zainteresowaniem kulturą i obyczajami Podhala. - Sam nie wiem dlaczego, ale jako pierwsze zainteresowały mnie kołomaźnice. Były to drewniane urządzenia, służące do oliwienia kół wozu. Różnego kształtu i wielkości, różnie też konstruowane, te drewniane, nieskomplikowane przedmioty na tyle mnie zaciekawiły, że zacząłem je zbierać - wspomina Wacław Suchecki.

W tym samym okresie zwrócił uwagę na drewniane łyżki. Różnej wielkości - niektóre bardzo proste, inne bogato zdobione. Obecnie ma ich ponad tysiąc łyżek - jedną z największych kolekcji w Polsce.

Pracując kilkanaście lat w Niemczech jako konserwator dzieł sztuki nie tylko uzyskał niezależność materialną, ale też miał okazję poznać wielu znanych artystów i przedstawicieli tego artystycznego biznesu, który rządzi się swoimi prawami i gdzie można w ciągu godziny zdobyć majątek. Był świadkiem, jak na jednej z aukcji obraz greckiego malarza, klasy naszego Matejki, ktoś zastawił za 10 tysięcy marek. Został sprzedany za 180 tys., a wart był dużo więcej.

Do jego pracowni w Dusseldorfie pewnego razu zgłosił się klient, który zaoferował mu za tysiąc marek dwa pistolety, należące do Augusta Mocnego. Oddał je na jedną z największych na świecie aukcji - w Londynie. Poszły za cenę wywoławczą 12 tys. funtów (60 tys. zł). - Wiem, że ich prawdziwa wartość była dziesięciokrotnie wyższa - mówi.

Zawód właściciela warsztatu konserwatorskiego stwarzał możliwości przeprowadzania wielu korzystnych transakcji. Wacław Suchecki ma więc bogatą kolekcję chińskiej i europejskiej porcelany i fajansów (w tym chińską wazę z X wieku), sztućców wojskowych z I wojny światowej, tabakier, moździerzy, białej broni, wyrobów z kości słoniowej z Chin, Japonii, Korei, Indii, mieczy japońskich - tsubów.

- Nie nazwiska były dla mnie najważniejsze w tych wędrówkach kolekcjonerskich i nie okazyjne ceny. Musiało być coś takiego, co przykuwało moją uwagę i pragnąłem mieć daną rzecz przy sobie, kiedy będę mógł spokojnie usiąść w fotelu i patrzeć. Po prostu musiała mnie zachwycić - podkreśla kolekcjoner.

Według niego to siła napędowa wszystkich zbiorów kolekcjonerskich. - Właśnie to, że one cały czas nam towarzyszą, tworzą pewną historię, wiążą się z ważnymi dla nas przeżyciami.

Pobudzają też zawsze wyobraźnię. Bo do każdego z pozyskanych przedmiotów można dopisać odrębną historię. Tak jak do kolekcji eksponatów biżuterii okopowej, które zgromadził Wacław Suchecki. Tworzone ręcznie przez więźniów obozów koncentracyjnych i łagrów pierścionki z wyrytymi w metalu nazwami miejscowości oraz imionami bliskich, robią naprawdę bardzo duże wrażenie.

Krakowski kolekcjoner zgromadził kilkaset tabakier i papierośnic oraz ponad sto pierścionków i obrączek. Wszystkie te przedmioty robione były w skrajnie trudnych warunkach z aluminium, żelaza, mosiądzu. Metal cięto piłką i rozklepywano młotkiem. Zadziwia precyzja wykonania.

Oto papierośnica T. Seilera z numerem wojskowym 07164 - pokazuje kolekcjoner. W środku wyryty napis: „Nikołajew”. Zdobycz wojenna? Inna papierośnica z napisem „Gorody Urala” i nazwami miast oraz datą 1943. Okazały sygnet rosyjski z 1944 roku z czerwoną gwiazdą i sylwetką żołnierza z karabinem i kubek z 1918 roku z napisem „Mojej kochanej żonie” oraz francuska srebrna papierośnica z identycznym tekstem podpisanym „Jean”. W kolekcji W. Sucheckiego znajduje się też pięknie wykonana papierośnica z napisem „AK 1944” oraz dużym wizerunkiem polskiego orła i, może robiąca największe wrażenie, skromna aluminiowa obrączka z wygrawerowanym „Do widzenia”. Oraz, jak gdyby na podsumowanie obozowego koszmaru, papierośnica z napisem „PKP Kraków. 25.I. 1945”. Czyli tydzień po wyzwoleniu.

- Kolekcjonerstwo jest zawsze pasją, czasem może stać się nałogiem prowadzącym do poszukiwania absolutu - mówi Wacław Suchecki. - Tak jak w przypadku jednego kolekcjonera francuskiego, któremu do kompletu porcelanowej zastawy Napoleona brakowało jednej filiżanki. Gdy ją odnalazł w starym dworze, żeby nie narazić się na odmowę i osiągnąć wymarzony cel, kupił całą nieruchomość wraz z filiżanką.

Wacław Suchecki nie jest takim kolekcjonerem totalnym . Ma wprawdzie większość plakatów, które ukazały się po wojnie w Polsce Ludowej (ponad cztery tysiące), ale tylko dlatego, że zaoferował mu ich sprzedaż były pracownik drukarni, nie żądając wygórowanej ceny (chciał po marce za plakat). Nie bez znaczenia był fakt, że polscy graficy - tacy jak Swierzy, Młodożeniec, Starowieyski, Sawka, Krauze, Mróz, Górowski, Cieślewicz, Tomaszewski należeli do czołówki światowej i wiele z ich plakatów, to prawdziwe dzieła sztuki.

- Nie jest ważne, czy zbiera się znaczki pocztowe, zabytkową porcelanę, zegary, czy stare modele samochodów. Ale dlaczego ktoś decyduje się kolekcjonować takie, a nie inne przedmioty. Mnie pchnęło na tę drogę zainteresowanie otaczającym nas światem przedmiotów tworzonych przez człowieka oraz potrzeba obcowania z pięknem - wyznaje kolekcjoner.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski