Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wakacje ze zwierzętami

Liliana Sonik
Sezon urlopowy minął mi pod znakiem rozmaitych doświadczeń ze zwierzętami i żywiołami. Historie, które opowiem układają się w podobny schemat, który łatwo można streścić tak: sami hodujemy kłopoty, lecz nie rozwiązania.

Zaplanowany wyjazd nad morze trzeba było anulować, gdyż rozchorował się nam pies. Kiedy jednookiej już buldożce francuskiej grozi utrata drugiego oka, wakacyjne wywczasy nie wchodzą w grę. Rasa psa ma znaczenie, ponieważ choroba jest typowa dla psów sztucznie przez ludzi wyhodowanych. Tuningowane psy cierpią na przypadłości, które się poczciwym burkom nie zdarzają. Czuję się więc podwójnie odpowiedzialna.

Do domów i samochodów włażą nam kuny. Wielu znajomym zagnieździły się pod dachem i zniszczyły ocieplenie. Gdzie indziej kuna wlazła do piwnicy i skutecznie się ukryła. Pies szalał, ale rozważane były raczej myszki, które okazały się niewinne. Zwierzak nocami rzucał się na okna, postrącał doniczki z parapetów, a w ciągu dnia zapadał się pod ziemię. Dopiero kilkudniowy post sprawił, że zdecydowała się ujawnić: bystre ślepia, przystojna mordka, płaski ogon… Śmignęło takie rudo-płowe i poooszło… Musiała się obrazić, bo w ogrodzie na powrót pokazały się kopce kretów i nornice. Zemściła się: wyżarła kabelki z samochodu. Kuny się rozbezczelniły, bo przyciągają je wyrzucane przez ludzi śmieci.

Święto Matki Boskiej Zielnej, z konkursem na najpiękniejszy bukiet zielny, kosztowało mnie mnóstwo pracy, ale warto było. Rytuał święcenia zielnych bukietów, wprowadzając rośliny w sferę sacrum, uczy szacunku dla natury, która leczy, żywi i upiększa nam życie. Modus operandi jak znalazł na dzisiaj, kiedy ścierają się - zapiekłe i durne - pogarda i ignorancja z jednej, a hałaśliwi beneficjenci ekosloganów z drugiej strony.

Miesiąc temu żywioł zniszczył tysiące hektarów lasu. Wicher powalił tysiące drzew, a inne ogolił na łyso, jak jakiś złośliwy fryzjer o nadludzkiej mocy. O tym, że trzeba zniszczonym regionom pomagać przypominać nie trzeba, lecz chodzi mi o coś innego: o naszą dezynwolturę. Ludzie zaplanowali las monokulturowy, posadzony w rzędy, bo łatwy w obsłudze. Dla huraganów też łatwy w obsłudze.

Mieszkańcy protestują przeciw rozpaczliwie paskudnym ekranom akustycznym na Zabłociu, planowanym ponoć też przy estakadzie na Grzegórzkach. Odebrano ludziom widok na zieleń. Czy nikomu nie przyszło do głowy, żeby choć w części to zrekompensować ekranami roślinnymi?

Przyszedł czas na morał: jeśli już wyprodukowaliśmy kłopoty, trzeba zaproponować rozwiązania. Np. kuny. Przygodę z kunami opowiedziałam w zabawny sposób. Zapewniam jednak, że tym którzy muszą robić nową izolację domu, nie jest do śmiechu. Naprawa samochodu może kosztować kilka tysięcy. Kuny są dziś plagą nie tylko na wsiach, ale i w ścisłym centrum Krakowa. Ktoś słyszał o jakimś planie działań? Gminy? Służby miejskie? WFOŚ? Bo skala problemu jest taka, że indywidualnie uporać się z tym nie da, a nawet nie wolno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski