Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walczą o Park Grzegórzecki. Nie poddadzą się

Sylwia Nowosińska
Na zdjęciu od lewej: Urszula Durczak, Wojciech Górzyński-Laszczak i Monika Firlej-Balik
Na zdjęciu od lewej: Urszula Durczak, Wojciech Górzyński-Laszczak i Monika Firlej-Balik Archiwum
Aktywni krakowianie. Przedstawiciele Zielonych Grzegórzek chcą w końcu znaleźć miejsce, gdzie mogliby wyjść na spacer

Monika Firlej-Balik, współzałożycielka stowarzyszenia Zielone Grzegórzki ma pomysł, jak sprawić, aby życie codzienne mieszkańców dzielnicy było bardziej komfortowe. -Chciałabym, aby Grzegórzki były harmonijnym połączeniem infrastruktury i zieleni. Dzielnicą komfortową i przyjazną dla mieszkańców. Taką, gdzie chce się mieszkać i wracać. Wierzę, że tak będzie, jeśli mieszkańcy sami zaangażują się we współtworzenie tego wizerunku - podkreśla.

Zdaniem pani Moniki zaangażowanie w sprawy lokalne to jeden z współczesnych przejawów patriotyzmu. Przyznaje, że kiedy przeprowadziła się kilka lat temu do Krakowa, brakowało jej poczucia identyfikacji z miastem. Jednak kiedy zaczęła lepiej poznawać swoją dzielnicę, jej potencjał i problemy, zaczęła działać społecznie. - O parku na Grzegórzkach mówiło się od lat. Jednak kiedy rozmawiałam z sąsiadami, nikt nic wiedział. Wszyscy mówili: tak, miał być park, ale pewnie go nie będzie, bo mowa o tym od lat...- mówi Monika Firlej-Balik. Wtedy zakiełkował pomysł, że może warto przyjrzeć się tematowi i zacząć działać.

Stowarzyszenie założyła razem z przyjaciółmi, którzy są także jej sąsiadami - Urszulą Durczak i Wojciechem Górzyńskim-Laszczakiem. - Jesteśmy ludźmi, którym nie jest wszystko jedno i którym się chce. I nie chodzi tylko o sprawy dzielnicy, ale o całe miasto - mówi Monika Firlej-Balik. Przez wiele lat pracowała jako dziennikarka. Obecnie zawodowo na jednej z krakowskich uczelni zajmuje się promocją i łączeniem nauki i biznesu. Urszula Durczak, z zawodu technolog żywności jest przedsiębiorcą, zaangażowaną w działalność edukacyjną, a Wojciech Górzyński-Laszczak to lekarz psychiatra, który prowadzi własną klinikę.

Kiedy rok temu urzędnicy uruchomili procedury związane z uchwaleniem planu zagospodarowania przestrzennego na Grzegórzkach, ogłoszono konsultacje z mieszkańcami, w których brali udział także założyciele stowarzyszenia Zielone Grzegórzki. Okazało się, że teren powojskowy między mostem Kotlarskim i ul. Zieleniewskiego może zostać przeznaczony na park. - Powołanie stowarzyszenia było formalnością, bo tylko wtedy mogliśmy być stroną w postępowaniu administracyjnym, a przez to mieć wpływ na powstający plan - uzasadnia Firlej-Balik.

Urzędnicy zaproponowali, żeby ten obszar zielony miał powierzchnię czterech hektarów. Mieszkańcy uważali, że to za mało i podjęli starania, aby park objął również teren, na którym od wielu lat urzędnicy bezskutecznie próbowali postawić centrum muzyki. Wnioskowali więc, aby zgodnie ze studium uwarunkowań dla tego terenu przeznaczyć na ten cel osiem hektarów.

We wniosku przygotowanym przez mieszkańców znalazł się też m.in. postulat o zagospodarowanie zabytkowych pozostałości Twierdzy Kraków „Luneta Grzegórzecka”.

Szybko okazało się, że teren zielony w tym miejscu jest marzeniem tylko mieszkańców dzielnicy, ale wszystkich krakowian. Park ma bowiem mieć charakter ogólnomiejski. Pod listą postulatów, które stowarzyszenie Zielone Grzegórzki skierowało do Urzędu Miasta podpisało się kilka tysięcy osób z całego Krakowa. - Podpisy były zbierane wszędzie. W szkołach, domach kultury, firmach. Ludzie dowozili je nam codziennie, a w ostatni dzień przed złożeniem nawet bezpośrednio do mojego domu - wspomina Monika Firlej - Balik.

Jeszcze w tym roku wydawało się, że negocjacje z urzędnikami, w których uczestniczyło stowarzyszenie, zakończyły się sukcesem i upragniony teren zielony będzie miał nie 4, ale aż 6,5 ha oraz 1,5 ha na tereny sportowo -rekreacyjne.

Radość mieszkańców minęła jednak dwa tygodnie temu, kiedy przedstawiciele władz województwa małopolskiego zmienili zdanie i postanowili, że na części terenów, na których miał być park, powstanie jednak centrum muzyki. Chociaż nadal nie wiadomo, skąd wezmą na nie pieniądze. Mieszkańcy czują się oszukani i zapowiadają, że nie poddadzą się tak łatwo. Oburzeni, napisali list otwarty do prezydenta Jacka Majchrowskiego, w którym pytają, dlaczego po wielu miesiącach konsultacji i spotkań miasto postanowiło zerwać umowę z mieszkańcami.

„Wiadomo, że Centrum, choć o jego powstaniu mówi się od wielu lat, w obecnej sytuacji jest nierealnym mirażem, na który nie ma ani pomysłu, ani pieniędzy.” - piszą przedstawiciele Zielonych Grzegórzek oraz współpracującego z nimi stowarzyszenia Ogród Grzegórzki w liście do prezydenta. Jednocześnie podkreślają, że nie są przeciwnikami samego funkcjonowania centrum muzyki, ale zdecydowanie przeciwstawiają się jego lokalizacji na gęsto porośniętym drzewami zielonym terenie, który stanowi ostatnią zieloną enklawę w tej części miasta.

- Marzę o tym, aby wybrać się kiedyś na spacer do tego parku wspólnie z rodziną, przyjaciółmi i spotkać tam wszystkich innych mieszkańców, którzy o ten teren walczyli. Chcę, abyśmy mogli wspólnie się nim cieszyć - przyznaje pani Monika Firlej-Balik. Kiedy już walka o park się zakończy, stowarzyszenie Zielone Grzegórzki i tak będzie miało pełne ręce roboty. Na terenie dzielnicy rozwijające się inwestycje związane z wycinką drzew.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski