Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walczyli o Proszowice ostatkiem sił

ALEKSANDER GĄCIARZ
HISTORIA. 74 lata temu, o świcie 7 września 1939 roku, pod Proszowicami doszło do bitwy pomiędzy 55 Dywizją Piechoty Armii Kraków a niemieckimi oddziałami VIII Korpusu Armijnego Grupy Armii Południe. Zginęło 122 polskich żołnierzy.

Kazimiera Domagała (z d. Miller) była wtedy 12-letnią dziewczynką i mieszkała z rodzicami na pograniczu Proszowic i Jazdowiczekm, czyli praktycznie na polu bitwy. Trzy lata starszy Jan Cichy mieszkał z rodziną w Klimontowie, a Jan Żywot na Rynku w Proszowicach.

Por. Aleksander Bukko był żołnierzem Batalionu Obrony Narodowej, który jako pierwszy został zaatakowany pod Proszowicami. Ks. Jan Rybczyk w czasie wojny był w Proszowicach wikarym. Oto jak zapamiętali wybuch wojny i samą bitwę.

Wróg napadł na Polskę...

Aleksander Bukko: - 20 sierpnia wyruszylismy na 10-dniowe ćwiczenia. Po ich zakończeniu mielismy wrócić do domu. Tam zastała nas wojna.

Jan Cichy: - 1 września 1939 roku było pięknie, ciepło i słonecznie. Zresztą cały miesiąc było pogodnie.

Kazimiera Domagała: - 1 września wypadł akurat w pierwszy piątek miesiąca i poszliśmy z ojcem do kościoła. Jeszcze nie wiedzieliśmy nic o wybuchu wojny, ale gdzieś w oddali słychać było jakby pomruki przelatujących samolotów. Dopiero gdy doszliśmy na pocztę, zastaliśmy w niej tylko naczelnika, który powiedział ojcu, że wybuchła wojna i nic nie załatwimy.

Jan Żywot: - Dywersanci głosili, że Niemcy mordują na miejscu każdego schwytanego. Dlatego wielu się wystraszyło. Mój ojciec z mamą i bratem też miał uciekać. Mieliśmy już przygotowane plecaki, ale nie zdążyliśmy.

JC. - Jako pierwsi poszli mama ze starszą siostrą i bratem. Ja z tatą zostałem. Wyszedłem jakąś godzinę później. Ojciec dał mi chleb owinięty w białe płótno. Gdy biegłem przez łąkę, trzy razy wybuchły obok mnie spadające pociski. Wszyscy spotkaliśmy się w Kadzicach. Na łąkach byli polscy żołnierze, leżeli z bronią gotową do strzału. Napotkany oficer kazał nam wracać. Powiedział, że nie ma sensu, żeby się z dziećmi tułać, bo nas po drodze pozabijają.

Już nic tej nocy się nie zdarzy

AB: - W nocy z 6 na 7 września podążaliśmy drogą krakowską w kolumnie dowodzonej przerz ppłk. Wiktora Eichlera. Cofaliśmy się od kilku dni. Kolumna prawie przeszła Pro-szowice. Zbliżając się do cmentarza jeden z żołnierzy, bardzo wyczerpany, zastrzelił kolegę. Zameldowałem u dowódcy, że żołnierze są tak wyczerpani, że tracą panowanie nad sobą. Po incydencie ruszyliśmy dalej. Major położył się spać w samochdzie z nadzieją, że nic tej nocy się już nie zdarzy...

JŻ: - Około 18 do miasta weszły pierwsze polskie tabory. Rozłożyli się na Rynku, wyprzęgli konie. Szli w szyku, zdyscyplinowani. To nie była paniczna ucieczka. W mieście poprosili o kwatery. Do nas przyszło dwunastu żołnierzy. Umyli się, położyli i natychmiast zasnęli. Byli na pewno bardzo zmęczeni. Około północy zbudził ich alarm. Wszyscy się ubrali i wyszli.

KD: - Mama przeniosła pościel do piwnicy i tam wszyscy położyliśmy się spać. Tylko tata pozostał w mieszkaniu. Około trzeciej wszedł ze słowami: No to mamy Niemców.

Czołg wynurzył się z mgły

AB: - Ogień dostaliśmy z przodu. Była 3.50, znajdowaliśmy się na wysokości cmentarza. Zaskoczenie było zupełne ponieważ cały dzień nasza kolumna wraz z artylerią szła w tym kierunku i nie była niepokojona.

JŻ: - Pierwsze strzały padły około wpół do czwartej. Zaraz potem do miasta wjechały dwa czołgi. Z karabinu maszynowego pierwszego z nich poszła seria po taborach. Wszystkie konie padły. Padł też żołnierz, który miał pilnować taborów.

Ks. Jan Rybczyk: - Między posuwającymi się naprzód wojskami niemieckimi i garstką polskich obrońców rozgorzała bitwa tuż przy cmentarzu grzebalnym. Rozpoczęła się o godz. 3 rano i trwała dwie godziny.

AB: - Zaczęło świtać. Nagle usłyszeliśmy przed sobą pomruk. Wolno wynurzając się z mgły wjechał na kartoflisko czołg. Był w kolorze zabielonej kawy. Był jak zamaskowany. Jechał prosto na mnie, czołgi przyjechały od strony Słomnik. Myśmy przyszli drogą krakowską, a w okolicy cmentarza drogi się zbiegały.

Ofiary, pożary i zgliszcza

JŻ: - Potem czołgi zaczęły strzelać pociskami zapalającymi. Drewniane domy, jakich większość była w Proszowi-cach, zaczęły się palić.

JR: - O ile kościół mało ucierpiał w wojnie, o tyle miasto poniosło dotkliwe straty. Prawie 1/3 domów została spalona, a ze stodół ocalały tylko trzy, w tym i stodoła plebańska.

AB: - W końcu udało się wydostać z rejonu walk. Trzeba ominąc Proszowice, do których dostali się Niemcy i dotrzeć do Wisły, żeby mieć zabezpieczenie chociaż z jednej strony - pomyślałem.

KD: - Pierwszą rzeczą, którą zrobił ojciec było poszukiwanie zwierząt, które zdążył wypuścić. Koń odnalazł się w Koniuszy. Szukając krowy i cielaka napotkał kilku polskich żołnierzy. Byli zupełnie bezradni, nie wiedzieli co mają zrobić, jak odnaleźć swoich. Kryli się w wysokim tytoniu.

JŻ: - Najwięcej zabitych Polaków było w polu Fudaleja, w rejonie skrzyżowania ulic Kosynierów i Krakowskiej.

JR: - Wszyscy polegli leżą we wspólnym grobie na naszym cmentarzu, jedynie majora Tomaszewskiego pochowaliśmy w oddzielnym grobie (w rzeczywistości jeszcze kilka osób zostało pochowanych poza Proszowicami, m. in. w Żębocinie - przyp. ALG). Identyfikacja zwłok nasunęła wiele trudności, najpierw dlatego, że większość żołnierzy nie miała przy sobie numerów rozpoznawczych, wielu też nie miało przy sobie dokumentów. Inni natomiast mieli po dwa lub więcej dowodów.

AB: - W bitwie zginęło 122 żołnierzy, w tym kilku oficerów. Do niewoli dostał się por. Mosz, wielu oficerów z innych jednostek oraz około 200 żołnierzy. Tak skończyła się nasza epopeja proszowicka.

JC: - Chowali ich w samych koszulach i zasypywali wapnem. Była wielka bieda. Ludziom szkoda było grzebać żołnierzy w płaszczach, które mogły się przydać.

Zacytowane fragmenty pochodzą z relacji spisanych przez autora w latach 1995-2011. Aleksander Bukko opowiedział o bitwie w 1995 roku na spotkaniu z młodzieżą Zespołu Szkół w Piotrkowicach Małych. Wypowiedzi ks. Rybczyka pochodzą z kroniki parafialnej jego autorstwa. Z cytowanych osób żyja jeszcze Kazimiera Domagała i Jan Cichy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Walczyli o Proszowice ostatkiem sił - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski