Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walczymy z terroryzmem, ale świat wcale nie stał się bezpieczniejszy

Rozmawia Karina Obara
Atak na WTC  11 września 2001 r. kosztował życie 2973 osoby. Była to seria czterech ataków terrorystycznych za pomocą uprowadzonych samolotów pasażerskich
Atak na WTC 11 września 2001 r. kosztował życie 2973 osoby. Była to seria czterech ataków terrorystycznych za pomocą uprowadzonych samolotów pasażerskich Fot. Diane Bondareff
11 września 15 lat temu wkroczyliśmy w nową erę. W wiek nieprzewidywalny. Zamiast konfliktów międzypaństwowych mamy dziś konflikty między cywilizacjami i kulturami - mówi politolog dr Bartosz Rydliński

- Minęło piętnaście lat od ataku na World Trade Center. Pamięta Pan, jak się czuł, oglądając w TV relacje z tamtych wydarzeń? Co Pan sobie myślał?

- Chodziłem wtedy do liceum w Warszawie, a mieszkam w Nowym Dworze. Przyjechałem do domu po lekcjach i starszy brat mi powiedział, co się stało, że Stany Zjednoczone zostały zaatakowane. Nie uwierzyłem. Zamiast przed telewizor poszedłem do kuchni zrobić sobie kanapkę. Gdy wreszcie zacząłem śledzić w tv wydarzenia, miałem takie poczucie, jakby zaczęła się trzecia wojna światowa. Ciągle powtarzane były ujęcia: drugi samolot uderza w wieżę. To przywodziło mi na myśl tylko jedno - zaczął się zupełnie nowy świat, którego nie rozumiem, nie pojmuję, nie znam.

- A rodzice?

- Pochodzę z rodziny o tradycjach wojskowych, więc myślałem, że mój tata zaraz zostanie wezwany na wojnę. Nie wiedziałem, jak o tym wszystkim myśleć, bo przecież terroryści zaatakowali najbezpieczniejszą potęgę świata. Okazało się, że ta potęga nie jest jednak tak bezpieczna, jak się wydawało, i nikt nie wie, jakie będą tego konsekwencje. Dużo później uświadomiłem sobie, że wkroczyliśmy w zupełnie nową erę, w XXI wiek, który jest bardzo niebezpieczny, bardzo nieprzewidywalny. Polega na zderzeniu cywilizacji niosących ze sobą śmierć i zniszczenie.

- George Bush wypowiedział wtedy wojnę terrorystom. Zaczęło się polowanie na ibn Ladena i chyba zaczęło się też inne myślenie o rzeczywistości. Że jest niepewna i jesteśmy wobec terroryzmu bezradni. I ta bezradność trwa do dziś.

-To, że na ibn Ladena polowano, że Al-Kaida potrafiła przeprowadzić kolejne zamachy terrorystyczne, pokazało, że tak rozwinięte państwa Zachodu jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania nie potrafiły temu przeciwdziałać. Na pewno Al-Kaida pokazała innym organizacjom terrorystycznym, że można być skutecznym, wykazując determinację i posiadając radykalnych wyznawców dżihadu. Moim zdaniem George Bush, wypowiadając wojnę terroryzmowi, postąpił pochopnie.

- Dlaczego?

- Bo nie odpowiedział sobie na ważne pytanie: dlaczego część świata islamu tak bardzo nienawidzi Zachodu? Od czasu wypowiedzenia wojny terrorystom świat wcale nie stał się bardziej bezpieczny. Jest jeszcze bardziej niezaogniony i brutalny.

- A czy znamy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego terroryści tak nienawidzą Zachodu?

- Kiedyś świat islamu stał wyżej w rozwoju niż świat Zachodu, ale w efekcie polityki kolonialnej państw zachodnich świat muzułmański jest teraz na peryferiach globalizacji i rozwoju. Płaci też ogromną cenę ekonomicznego wyzysku. Stracił więc prymat, który kiedyś miał, dlatego uważa Zachód za zagrożenie. Na Bliskim Wschodzie wśród państw muzułmańskich najbardziej znienawidzonym państwem jest Izrael, a Stany i Zachód wspierały powstanie Państwa Izrael po II wojnie światowej i doświadczeniach Holokaustu. Niestety, Izrael też nie prowadzi pokojowej polityki w regionie, szczególnie względem Autonomii Palestyńskiej. To wszystko składa się na postrzeganie świata Zachodu jako mąciciela wody. W polityce irańskiej jest np. koncepcja dużego i małego szatana - małym jest Izrael, dużym - Stany Zjednoczone.

- Od czasu ataku na WTC już żaden kraj nie wypowiedział drugiemu wojny. Teraz porywane są samoloty, wysadzają się samobójcy na placach pełnych ludzi. Czy 11 września 2001 r. skończył się też „porządek”, jaki znaliśmy?

- Od 11 września zamiast konfliktów międzypaństwowych mamy do czynienia z konfliktem między cywilizacjami i kulturami. Uderzenie w Stany nie było ciosem wyłącznie w Amerykanów, ale też w Sojusz Północnoatlantycki, w cały Zachód. Atak na światowe centrum handlu miał pokazać, że to właśnie ekonomia ma znaczenie, uderzenie w Pentagon, który jest symbolem amerykańskiej obronności, też było wyraźnym sygnałem: nie jesteście już bezpieczni.

- Jakie były tego konsekwencje?

- Geopolitycznie wygląda to tak: na przełomie lat 80. i 90. kończy się zimna wojna, upada ZSRR. Wydaje się, że widmo trzeciej wojny światowej odeszło na zawsze. Już nie było takiego strachu, że Armia Radziecka z Ludowym Wojskiem Polskim uderzą na Niemcy Zachodnie, a Amerykanie z Brytyjczykami odpalą głowice jądrowe w kierunku Warszawy i Moskwy. Co prawda, po ustaniu zimnej wojny byliśmy świadkami krwawej wojny na Bałkanach, ale po jej zakończeniu wydawało się, że wkroczyliśmy w okres trwałego pokoju na świecie. I nagle niepaństwowa organizacja uderza w Stany Zjednoczone. Wypowiedzenie im wojny było o tyle trudne, że terroryści nie mają jednego państwa, jednego dowódcy ani jednej armii. Nie można ich najechać i wygrać wojnę. Pokazała to interwencja w Afganistanie, która nie przyniosła takich efektów, jak się spodziewano.

-A może problem z terroryzmem polega na tym, że wciąż podejmowane są błędne decyzje, które nie uwzględniają jego podglebia?

- Walka z terroryzmem powinna przebiegać dwutorowo - tam gdzie można - militarnie, ale głównie poprzez pracę nad powstawaniem ciekawych, innowacyjnych programów, które poprawiłyby sytuację ekonomiczną państw, w jakich terroryzm jest silny. A nade wszystko ważna jest dbałość o poprawę bytu tamtejszych społeczeństw. Pamiętajmy, że osoby zasilające szeregi terrorystów pochodzą głównie z upośledzonych ekonomicznie rodzin. Podglebie terroryzmu stanowią bieda i beznadzieja.

- Od 11 września to jednak myślenie militarne dominuje w polityce.

- To archaiczna pułapka myślenia o świecie. Ale nie wiem, czy świat Zachodu dorósł do tego, aby podzielić się swoim dobrobytem.

- W średniowiecznej Anglii na przykład prawdopodobieństwo, że zostaniemy napadnięci, było trzysta razy większe niż teraz. A mimo to żyjemy w ciągłym poczuciu zagrożenia.

- Na pewno szybkość przesyłu informacji, pokazywanie przez media filmów z zamachów to element, który sprzyja terroryzmowi. To, co się stało podczas zamachów na WTC, również dlatego miało takie pole rażenia, że było transmitowane na żywo. Gdy padały wieże, widział to cały świat. Każdy pod tymi padającymi wieżami, w tym pyle, widział podświadomie swoją rodzinę, siebie samego.

- Od czasu WTC jesteśmy świadkami rewolucji internetowej. Każdy ma teraz smartfona czy Facebooka, poprzez które komunikuje się niemalże błyskawicznie. Państwa, które dotykają ataki terrorystyczne, często proszą media o nietransmitowanie informacji, niepokazywanie zdjęć. Bo terrorystom właśnie chodzi o wzbudzenie strachu. A strach powoduje, że jeszcze bardziej się nakręcamy, wpadamy w zbiorową histerię.

- Wtedy terroryści osiągają swój sukces.

Dr Bartosz Rydliński, politolog, wykładowca na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, współzałożyciel Centrum im. Ignacego Daszyńskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski