Walka o powrót

Dogoda nie zagra wiosną

   - Przygotowania do rundy wiosennej ruszyły pełną parą. Tymczasem Ciebie zamiast na boisku można zobaczyć wciąż poruszającego się o kulach.
   - Wszystko przez kontuzję. Odniosłem ją cztery miesiące temu podczas wyjazdowego meczu z Tuchovią. Złamałem i zwichnąłem wtedy kość strzałkową. Musiałem być operowany. Dwa miesiące temu okazało się, że mam jeszcze podwichnięcie jednej z kości. Potrzebna była jeszcze jedna operacja. Ten uraz okazał się dość nietypowy.
   - I bardzo skomplikował Ci powrót na boisko...
   - Niestety. Spodziewałem się, że zagram wiosną. Okazuje się, że na boisko mogę już nie wrócić. Lekarze są podzieleni w tej sprawie. Konsultowałem się u specjalistów w Jaśle, Rzeszowie, a nawet Piekarach Śląskich. Część z nich daje mi zaledwie dziesięć procent szans na granie. Jestem dobrej myśli. Liczę, że kibice zobaczą mnie jeszcze w bramce.
   - Klub pomaga?
   - Tak. Cały czas działacze utrzymują ze mną kontakt. Ostatnio byłem nawet na wyborach zarządu i prezesa klubu. Ponieważ pracuję z kilkoma chłopakami z zespołu, to też jestem blisko tego, co dzieje się w drużynie.
   - Po takiej przerwie na pewno ciągnie Cię na boisko?
   - Tak, oczywiście. No, ale nic nie jestem w stanie zrobić. Wiem, że koledzy zaczęli trenować pod okiem nowego trenera Stanisława Kroka. Pech jednak nie opuszcza zespołu, bowiem innym graczom przytrafiły się urazy. Liczę, że za miesiąc powinienem już chodzić bez kul. Z pewnością będę jeździł na mecze mojej drużyny.
   - Nie obawiasz się, że po tak długiej przerwie możesz już nie odzyskać miejsca w składzie, a dawna forma nie wróci?
   - Takie ryzyko jest zawsze. Wierzę jednak, że dzięki silnej i wytężonej pracy uda mi się powrócić do bramki i odzyskać dawną formę.
(AMIZ)