18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walka z sędziami i chaosem

Redakcja
Rafał Sonik: - Muszę znowu stanąć na podium Dakaru, a przecież trzeci i drugi już byłem... FOT. ARCHIWUM RAFAŁA SONIKA
Rafał Sonik: - Muszę znowu stanąć na podium Dakaru, a przecież trzeci i drugi już byłem... FOT. ARCHIWUM RAFAŁA SONIKA
ROZMOWA. Krakowianin Rafał Sonik, zdobywca drugiego miejsca w Dakarze, mówi o błędach nawigacyjnych, wolniejszym quadzie, niedozwolonej pomocy w morderczym rajdzie oraz historycznym sukcesie Poland National Team.

Rafał Sonik: - Muszę znowu stanąć na podium Dakaru, a przecież trzeci i drugi już byłem... FOT. ARCHIWUM RAFAŁA SONIKA

- Drugie miejsce w Dakarze to sukces czy porażka?

- Jedno i drugie. Sukces, i to wielki, bo osiągnąłem najlepszy wynik w historii polskich startów w Dakarze. Na drugim stopniu podium do tej pory nie stał jeszcze żaden polski kierowca. A porażka? Mogłem być pierwszy!

- To dlaczego nie jest Pan pierwszy?

- Popełniłem kilka błędów nawigacyjnych, doszło do paru nieprzewidzianych awarii, miałem nieco wolniejszego quada niż rywale, a sędziowie też nie ułatwiali życia na tym morderczym rajdzie...

- Nie byli sprawiedliwi?

- Przykro to mówić, ale tak. To już kolejny Dakar, podczas którego "ściany" sprzyjają miejscowym zawodnikom. Sędziowie wypaczają wyniki i tak niełatwej rywalizacji.

- W jaki sposób?

- Przymykają np. oczy na zewnętrzną pomoc, jaką otrzymują miejscowi zawodnicy na poszczególnych etapach. Za coś takiego grozi kara 6 godzin dopisanych do czasu jazdy albo nawet wykluczenie z rajdu.

- Może nie wiedzieli o tym?

- Wiedzieli, wielu zawodników składało protesty w tej sprawie... Dotyczyły one m.in. zwycięzcy Dakaru, Chilijczyka Ignacio Casale, a wcześniej także Argentyńczyka Marcosa Patronellego, czy Urugwajczyka Sergio Lafuente. Choć przykłady można byłoby mnożyć.

- Protesty przyniosły efekt?

- Żadnego. Albo prawie żadnego. Czyż karą za przyjęcie niedozwolonej pomocy można nazwać dopisanie 30 minut do czasu, gdy grozi za to wykluczenie z rajdu? Chyba nie. Gdybym ja skorzystał z takiej pomocy, to np. na 10. etapie mógłbym być szybciej na mecie o ponad godzinę. A wtedy być może byłbym pierwszy.

- Narzekał Pan również na opis trasy...

- Na niektórych etapach były to najgorzej zrobione roadbooki, z jakich w życiu korzystałem. Zamiast rozwiązywać problemy nawigacyjne, pewnie prowadzić po trasie, potęgowały chaos.

- Dlaczego tak się stało?

- Wprawdzie naniesiono na nie zmiany, np. do jakich doszło po ulewnych deszczach, ale zrobiono to źle, niechlujnie lub nieprecyzyjnie. Był taki odcinek, że niemal wszyscy się pogubili. W pewnym momencie, w jednej dolinie znaleźli się motocykliści, quadowcy i kierowcy terenówek. Kilkadziesiąt maszyn w gęstym kurzu, na pełnej szybkości szamotało się na niewielkiej przestrzeni, szukając waypointu, czyli takiego punktu na trasie, który trzeba było zaliczyć. Każdy chciał go odnaleźć, bo jego ominięcie groziło godzinną karą. Nic jednak nie było widać, nie było żadnego punktu orientacyjnego. W pewnym momencie "wyskoczyła" na mnie terenówka Sainza. On jechał ze 140 km/godz., a ja też pewnie z setkę miałem na liczniku. Ledwie się minęliśmy. Gdyby doszło do zderzenia, nie miałbym żadnych szans. To był horror. To, że w tym miejscu nikt nie zginął, to cud.

- Może nie potrafiliście go odczytać?

- Może... O tym, że był fatalnie przygotowany świadczy choćby to, że w pewnym momencie kierowcy, którzy na Dakarze "zjedli zęby" zatrzymali się w środku doliny. Ich piloci wyszli na naradę. Zastanawiali się, w którą stronę dalej jechać, by wydostać się z upiornej matni. A przecież byli to najlepsi piloci świata, nie po raz pierwszy startujący w Dakarze. Po tym etapie było mnóstwo protestów.
- Czy trasa była trudna?

- Odcinki górskie były ekstremalnie ciężkie, obfitowały w ostre podjazdy, strome zjazdy, klify, wiodły po wąskich skalnych półkach. Podczas tego Dakaru zaliczyłem najtrudniejszy podjazd życia. O tym, jak ciężki był to Dakar, świadczą wszyscy, którzy z niego odpadli, choćby Argentyńczyk Marcos Patronelli, który tereny te zna jak własną kieszeń. Chwila dekoncentracji groziła niekiedy nawet śmiercią.

- Zadowolony był Pan z quada?

- I tak, i nie. Był niezawodny i wytrzymały. Niestety, był też słabszy od konkurencji o 10, 15 KM, co oznaczało, że na prostych odcinkach jechałem wolniej od rywali o jakieś 20 km/godz. W niektórych momentach bardzo mi tej mocy brakowało. Oj, jak brakowało...

- To był jednak Pana wybór!

- To prawda. Wybrałem wolniejszego quada, ale za to bardziej niezawodnego. Wszędzie tam, gdzie odcinki wymagały technicznej jazdy, radziłem sobie zdecydowanie lepiej i nawet wygrywałem z miejscowymi. Tak było w górach, wśród kamieni i głazów, tam quad prowadził się rewelacyjnie, był idealny. Niestety, w miejscach, w których było dużo prostych i dało się rozwijać maksymalne prędkości, traciłem sporo czasu.

- Może trzeba było zaryzykować i wyruszyć na Dakar ze zmodyfikowanym silnikiem?

- Najgroźniejsi rywale tak uczynili. Jednym się udało dojechać do mety, a innym nie. Z powodu uszkodzenia silnika odpadł m.in. główny faworyt gospodarzy, Argentyńczyk Marcos Patronelli.

- Gratulowano Panu zwycięstwa...

- Po ostatnim odcinku podeszło do mnie ośmiu czołowych motocyklistów. Przyszli pogratulować... zwycięzcy. Powiedzieli, że dla nich to ja wygrałem. To bardzo doświadczeni rajdowcy, doskonale wiedzą, jakie są realia na trasie, jak trudno pokonać miejscowych. Miało to dla mnie bardzo duże znaczenie.

- Z Dakaru wraca Pan rozżalony, nieszczęśliwy?

- Ależ nie. Jestem zadowolony i szczęśliwy. Do mety dojechałem drugi, a to oznacza, że cały rok przygotowań i wielkich nakładów nie poszedł na marne. Poland National Team, którego byłem kapitanem, spisał się doskonale. Wszyscy, którzy dojechali do Valparaiso, zameldowali się w pierwszej "trzynastce". Odnieśliśmy historyczny sukces. Pokazaliśmy, że potrafimy pokonać najgroźniejsze bezdroża i pułapki. Łatwo się nie poddajemy i mamy wielkie serce do walki.

- Czy wystartuje Pan w Dakarze 2015?

- Oczywiście. Muszę znowu stanąć na podium, a przecież trzeci i drugi już byłem...

Rozmawiał Marek Długopolski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski