Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wanda ma nowe oblicze

Redakcja
Żużlowcy Arge Speedway Wandy Kraków zrobili duże postępy i w I lidze prezentują się coraz lepiej
Żużlowcy Arge Speedway Wandy Kraków zrobili duże postępy i w I lidze prezentują się coraz lepiej Anna Kaczmarz
I liga żużlowa. Mimo przegranej w spotkaniu w Pile, krakowianie nie mają się czego wstydzić.

Zespół Arge Speedway Wandy był bardzo bliski sprawienia wielkiej niespodzianki w meczu wyjazdowym z Euro Finannce Polonią Piła. Krakowianie przegrali 43:46, ale przez całe zawody byli równorzędnym rywalem, natomiast prowadzenie stracili po przegranym podwójnie 14. biegu.

Śmiało można powiedzieć, że obecny zespół Arge Speedway Wandy to zupełnie inna drużyna niż ta, która reprezentowała krakowski klub jeszcze kilka sezonów temu. W tym roku krakowianie są solidną ekipą, która potrafi wygrywać nie tylko na własnym torze, ale także na wyjazdach. Najlepszym tego potwierdzeniem jest choćby wygrana w Gdańsku z jednym z kandydatów do awansu do ekstraligi.

- Po ubiegłotygodniowej porażce z Polonią na własnym torze, w Pile na pewno nie byliśmy faworytem - mówi trener krakowian Adam Weigel. - Pojechaliśmy jednak z pozytywnym nastawieniem i chcieliśmy powalczyć o jak najkorzystniejszy wynik. Mecz był emocjonujący i tak na dobrą sprawę mógł zakończyć się każdym rozstrzygnięciem. Nie da się ukryć, że w trakcie meczu apetyt na zwycięstwo coraz bardziej nam rósł i w pewnym momencie chyba nie poradziliśmy sobie z obciążeniem psychicznym, jakie spadło na naszą drużynę - przyznaje szkoleniowiec krakowian.

Warto podkreślić, że zespół Arge Speedway Wandy znakomicie radził sobie na trudnym, technicznym torze rywala. Trener tym razem mógł liczyć nie tylko na lidera drużyny Mateusza Szczepaniaka (w Pile zdobył 13 punktów), ale także na każdego z pozostałych zawodników.

- Od początku meczu dobrze trafiliśmy z ustawieniami i dzięki temu rywale nie odjechali nam z wynikiem - podkreśla Weigel. - Mimo dobrej postawy nie omijał nas także pech. Na przykład w 3. biegu, do którego zawodnicy stawali pod taśmą aż trzykrotnie, w pierwszych dwóch podejściach znakomicie ze startu wyjeżdżał Ernest Koza, jednak gdy był na prowadzeniu, wyścig był przerywany. W decydującym podejściu Ernest był nieco wolniejszy i przyjechał na metę ostatni. Choćby po tym przykładzie widać, że mamy w zespole spore rezerwy. Nie wspominam już o fakcie, że w Pile jechaliśmy bez kontuzjowanych Duńczyków Patricka Hougaarda i Nicolaia Klindta.

Dobra postawa krakowian na torze jest przełożeniem znakomitej atmosfery, jaką kierownictwu drużyny udało się stworzyć w zespole. - W Pile, podobnie jak i we wcześniejszych meczach, zawodnicy pomagali sobie w parkingu, przekazywali swoje spostrzeżenia kolegom. Naprawdę jesteśmy drużyną. Jeździmy przede wszystkim dla siebie oraz dla naszych najwierniejszych kibiców - dodeje szkoleniowiec krakowian.

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski