Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Waszyński, ideał oszusta

Rozmawiała Urszula Wolak
Michał Waszyński, bohater scenariusza
Michał Waszyński, bohater scenariusza nac
Film. Łukasz M. Maciejewski opowiada o bohaterze swojego scenariusza, polskim reżyserze, który prowadził bujne życie i współpracował m.in. z Orsonem Wellesem. Powstanie o nim film.

- Ile osób zapytanych na ulicy o wskazanie przynajmniej jednego twórcy kina z lat trzydziestych ubiegłego wieku, wymieniłoby nazwisko Michała Waszyńskiego - najpłodniejszego filmowca tamtych czasów?

- Nie sądzę, by ktokolwiek wspomniał Waszyńskiego, ale na pewno znaleźliby się i tacy widzowie, którzy przypomnieliby sobie filmy z tego okresu, między innymi o Szczepciu i Tońciu, właśnie jego autorstwa.

- Dlaczego zainteresowała Cię postać Michała Waszyńskiego?

- Wiele lat temu, podczas studiów na judaistyce, oglądałem "Dybuka" w jego reżyserii - najważniejsze dzieło tego twórcy, nakręcone w 1937 roku. Wykładowca wprowadzał nas w konteksty tego filmu, tłumaczył, jak ważną rolę w żydowskiej tradycji pełnił dybuk. To jednak, co poruszyło mnie najbardziej, dotyczyło samego Waszyńskiego. Okazało się bowiem, że to jedyny w jego karierze tak poważny film.

Na co dzień obracał się bowiem w kręgu komedii i mało wymagającej estetyki slapsticku. Nurtowało mnie więc pytanie, dlaczego właśnie "Dybuk"? Tak rozpoczęła się moja fascynacja Waszyńskim. W toku poszukiwań, zgłębiania jego życiorysu, uznałem, że to szalenia interesująca postać, idealnie nadająca się na bohatera scenariusza filmowego. Nadałem mu tytuł "Waszyński".

- O czym opowiada?

- To historia o tym, jak reżyser kręci "Dybuka", ukazująca szereg dylematów Waszyńskiego, które przeżywał w trakcie pracy. Napięcie wywoływało w jego życiu zderzenie dwóch tożsamości: wymyślonej i ukrytej - twórca miał żydowskie pochodzenie. W scenariuszu ukazałem stany, przez które przechodzi bohater, gdy wypiera się swej kulturowej tożsamości.

- Waszyński był zmuszony do zmiany tożsamości? Okoliczności życiowe wymogły na nim zmianę imienia i nazwiska? Urodził się przecież jako Mosze Waksa.

- Możemy jedynie domniemywać, że decyzja o zmianie tożsamości wynikała z kompleksów. Reżyser pochodził bowiem z Kowla na Wołyniu, który uchodził wówczas za dość prowincjonalny sztetl. Podejrzewam, że chciał zerwać z tą małomiasteczkowością i przyjechać do Warszawy w aurze legendy, nie jako syn zwykłego kowala, a z odpowiednim bagażem fikcyjnych doświadczeń, które otworzyłyby mu drzwi na salony. Miał marzenia. Żeby je zrealizować, konfabulował na temat swojej przeszłości. To okazało się pomocne w nawiązywaniu kontaktów wśród filmowców.

- Co zmyślił na swój temat Waszyński?

- Szczycił się m. in. asystenturą u Fridricha Wilhelma Murnaua. Po wojnie twierdził także, że był więźniem Auschwitz.

- Podobno miał również kontakty z Orsonem Wellesem. Czy to prawda?

- Tego akurat nie zmyślił. Waszyński, kiedy opuścił kraj, rzeczywiście był asystentem twórcy "Obywatela Kane'a". Pracowali razem na planie "Otella". Zaliczył też asystenturę u producenta "Rzymskich wakacji" Williama Wylera. Podobno miał nawet swój udział w odkryciu Audrey Hepburn, która zagrała w filmie główną rolę.

- Jak wyglądała praca Waszyńskiego nad "Dybukiem"?
- Tworzył w czasach, gdy aktorzy bezceremonialnie schodzili z planu, gdy nie mieli pieniędzy. Ze względów finansowych filmy powstawały nawet bez udziału operatora. Ale Waszyński potrafił odnaleźć się w tej rzeczywistości. Kręcił filmy szybko i sprawnie, nawet sześć produkcji rocznie. Podczas pracy nad "Dybukiem" nie przyznawał się do swych żydowskich korzeni, dlatego ukrywał fakt, że sprawnie posługuje się językiem jidysz. Udawał, że nie rozumie, co mówią aktorzy. To ułatwiało mu manipulowanie nimi.

- Co z życiem uczuciowym Waszyńskiego?

- Tu znowu pojawiają się dylematy: z jednej strony Michał Waszyński wypierający się żydowskiego pochodzenia, z drugiej otwarty gej. Filmowiec mógł sobie na to pozwolić, bo w Warszawie tamtego okresu nie wzbudzało to wielkich kontrowersji.

- Czy to znaczy, że publicznie pokazywał się w towarzystwie swych partnerów?

- Krążyły jedynie plotki, że gustował w lokajach, których zatrudniał w swojej posiadłości.

- Nie miał żadnych kobiet?

- Po 1939 roku, kiedy wyjechał z kraju, ożenił się z włoską hrabianką. Po śmierci zostawiła mu piękny spadek. Wtedy znów pojawiają się w jego życiu lokaje. Waszyński był oszustem idealnym, któremu w życiu naprawdę się powiodło. Za granicą, już jako producent, a nie reżyser, odniósł sukces na miarę Romana Polańskiego.

- Dlaczego film o Waszyńskim jeszcze nie powstał?

- Wymaga on dużych nakładów finansowych. To powinien być obraz nakręcony z wielkim rozmachem, pokazujący Warszawę w latach jej największej świetności, z wiernym odtworzeniem realiów panujących w stolicy. Na razie trwają rozmowy z producentami i zainteresowanymi reżyserami. Jan Komasa pracował nad "Miastem 44" osiem lat. Za mną dopiero połowa jego starań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski