Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wątpliwe zasady. I jak tu wybrać dyrektora "Słowackiego"?

Wacław Krupiński
Kto będzie nowym dyrektorem przy Placu św. Ducha?
Kto będzie nowym dyrektorem przy Placu św. Ducha? Fot. Andrzej Banaś
Kontrowersje. Najpierw spierano się, czy konkurs na dyrektora „Słowackiego” ogłosić, teraz wątpliwości budzi jego regulamin, z którego wynika, że dyrektorem może zostać np. chemik.

Na ogłoszony 13 lutego konkurs na stanowisko dyrektora naczelnego i artystycznego Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie nie wpłynęło na razie żadne zgłoszenie. Trwa natomiast wymiana korespondencji pomiędzy Zarządem Głównym Związku Artystów Scen Polskich a władzami Województwa Małopolskiego, któremu teatr podlega. Jej przedmiotem jest regulamin konkursu.

Najpierw było pismo prezesa ZASP-u Olgierda Łukaszewicza, z 8 lutego, który jednoznacznie opowiadał się za zorganizowaniem konkursu. Odpowiedział mu marszałek Jacek Krupa potwierdzając wolę jego przeprowadzenia. Jak pisał, liczy na „pojawienie się wartościowych kandydatów spośród których ustawowa komisja będzie mogła - z należytym namysłem - wybrać najlepszego”.

Tyle że właśnie wymogi postawione kandydatom stały się przedmiotem krytyki ze strony ZASP-u, które w piśmie do marszałku Krupy sformułował wiceprezes związku, Piotr Jędrzejczak.

W rozmowie z „Dziennikiem Polskim” wskazuje, iż osobliwy jest pierwszy wymóg mówiący o obowiązkowym wykształceniu wyższym pierwszego lub drugiego stopnia czy też jednolitych studiach magisterskich, bez określenia ich charakteru.

- Oznacza to, że dyrektorem może zostać chemik z licencjatem albo osoba po trzech latach studiów na Politechnice. To kompletnie bez sensu. Z kolei w wymaganiach fakultatywnych wymienia się ukończone studia na kierunkach artystycznych, jak: reżyseria teatralna, teatrologia, aktorstwo. A przecież teatrologia jest kierunkiem teoretycznym, teatrem zaś powinien kierować praktyk. Choćby dlatego, że dyrektor odbiera od realizatorów przedstawienie na etapie prób generalnych i musi - gdy zajdzie taka konieczność (a zdarza się często) samodzielnie naprawiać niedociągnięcia i usterki przygotowywanej premiery - tłumaczy Piotr Jędrzejczak.

Jak podkreśla, wskazane jako kolejne preferowane studia w zakresie prawa czy ekonomii dowodzą, że organizator ogłaszając konkurs nie wie, kogo szuka na stanowisko dyrektora naczelnego i artystycznego - menedżera czy artysty. A jeśli tego pierwszego, to kto będzie decydował o tym, co najważniejsze - o kształcie artystycznym? To jest istota teatru.

Artysta czy menedżer?

Przyjęte niedawno stanowisko ZASP-u w sprawie powoływania dyrektorów teatrów jasno określa, że „liderem teatru jest osoba realizująca jego misję społeczną i artystyczną”, a więc dyrektor artystyczny.

Podobny pogląd wyraża Olgierd Łukaszewicz: szefem teatru musi być osoba, która odpowiada za to, co widać na scenie. Nawet jeśli nie jest dyrektorem naczelnym. A Piotr Jędrzejczak wskazuje jako przykład Teatr Współczesny w Szczecinie, gdzie od ponad 20 lat dyrektorem artystycznym jest Anna Augustynowicz, przy zmieniających się naczelnych.

I tu wyłania się problem, który był przedmiotem zorganizowanej przez ZASP debaty „Dyrektor teatru - artysta czy menedżer?”. Mówiono m.in. o „kryzysie koncepcji jednoosobowych dyrekcji” i zastanawiano się nad powoływaniem duetów kierowniczych. Od lat optuje za tym Olgierd Łukaszewicz. Jak przekonuje, czas odesłać do lamusa jednoosobowego dyrektora naczelnego i artystycznego i już w punkcie wyjścia, którym jest konkurs, stawiać na tandemy. Kandydatowi na dyrektora administracyjnego trzeba zadać pytanie: z kim chce realizować program, a kandydatowi na artystycznego, kto będzie odpowiadał za kwestie ekonomiczne i administracyjne? I takie tandemy znane są z praktyki.

- W aktualnych realiach prawnych nie jest możliwe dopuszczanie do konkursu tandemów - argumentuje Krzysztof Markiel, dyrektor Departamentu Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego WM.

- Fakt, że taki wariant nie ma umocowania prawnego nie wyklucza jego stosowania. Tak postąpiły teraz władze województwa dolnośląskiego, ogłaszając konkurs na dyrektora Opery Wrocławskiej - słyszymy od Piotra Jędrzejczaka.

Problem z terminem

Krytycznie ocenia on też wymogi co do doświadczenia zawodowego - zwłaszcza w ramach stosunku pracy. Sprawia to bowiem, że w grę wchodzą głównie byli dyrektorzy teatrów, bo już nie reżyserzy; ich etaty zostały w teatrach polikwidowane. A to eliminuje naturalną wymianę pokoleniową.

- Szkoda, że nie poproszono o konsultację kogokolwiek z nas. Choćby mnie, zajmuję się konkursami od lat - dodaje wiceprezes ZASP. - Szczęśliwie w komisji konkursowej będą dwaj nasi przedstawiciele i trzeba będzie te niedoskonałości regulaminu korygować.

Krytycznie ocenia też późne ogłoszenie konkursu, zwłaszcza że rozpatrzenie wniosków może nastąpić „w ciągu 50 dni po upływie terminu wyznaczonego do ich składania”. To oznacza, że nowy dyrektor będzie nadchodzący sezon organizował „z łapanki”, zapraszając do współpracy reżyserów, którzy mają czas, a nie tych, których by chciał. A pierwszy sezon jest ważny dla wizerunku nowego szefa.

- Nasz komunikat o konkursie sformułowany jest absolutnie prawidłowo i oceniany przez fachowców jako wzorcowy. Niech się panowie z ZASP-u nauczą czytać dokumenty prawne, a potem zabierają głos - mówi dyr. Markiel, dodając, że właśnie przygotowuje odpowiedź na zarzuty ZASP-u.

Jak przekonuje, sporządził dla marszałka Krupy odpowiedź, w której wykazuje bezzasadność postawionych zarzutów, bo też kompletnie się z nimi nie zgadza.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski