Przemysław Knapik, pokazuje, że wystarczy trafić do siatki rywala raz, a Beskid może wziąć pełną pulę. Fot. Grzegorz Sroka
III LIGA PIŁKARSKA. Beskid Andrychów wygrał w Kielcach z Orlętami 1-0
- To miejsce jest nam już chyba pisane - mówi Mirosław Kmieć, trener Beskidu. - Czy wygramy, zremisujemy, czy trafi nam się wpadka, jak choćby wcześniej na własnym boisku z Wierną Małogoszcz 1-2, to zawsze jesteśmy w tym samym punkcie. Jednak - jak już kiedyś powiedziałem - w tym sezonie gra ma nas cieszyć i tak się właśnie jest.
Jednak inne zdanie na temat sytuacji w Beskidzie miał Eryk Kozioł, który przed wiosną dołączył do Beskidu z Podbeskidzia Bielsko-Biała. W piątek przysłał trenerowi sms, że nie pokaże się już w Andrychowie, nie podając żadnej argumentacji swojej decyzji. - Dla mnie takie postępowanie jest jednym wielkim skandalem - podkreśla Mirosław Kmieć. - Zawodnik na dorobku zachowuje się jakby był jakąś wielką gwiazdą. Jeśli coś mu leżało na sercu, to po prostu spotykamy się razem i rozmawiamy. To dlatego zawsze podkreślam, że w doborze zawodników ważna jest dla mnie także jego sfera mentalna. W trackie sparingów patrzę na kandydata do gry w Beskidzie także pod względem tego, czy będzie potrafił się zaaklimatyzować w naszej paczce. Nawet, gdybym kiedyś w przyszłości puścił zawodnikowi takie zachowanie w niepamięć, to nie przyjmie go drużyna. Takich rzeczy po prostu się nie robi.
Mirosław Kmieć miał w Kielcach tylko 14 zawodników. - Przypomniały się stare czasy, kiedy garstką musieliśmy opędzić każdy mecz - przypomina trener. - Na szczęście wynikowo nie było mowy o żadnej powtórce, bo kiedy przed laty było nas mało, to i porażek było więcej. Tym razem udało nam się wygrać.
Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Przemysław Knapik. - Czas najwyższy, żeby coś trafił - śmieje się andrychowski szkoleniowiec. - Ostatnio hat-tricka zaliczył na własnym boisku w meczu przeciwko Orliczowi Suchedniów, którego pokonalismy na własnym boisku 3-1. To był jednak początek kwietnia, a mamy już ostatni weekend maja.
Zgodnie z oczekiwaniami, rywale grali długimi piłkami. - To była taka typowa ligowa rąbanka - twierdzi Mirosław Kmieć. - Bardzo nie lubię takiego stylu gry, ale tym razem udało nam się zwyciężyć i to jest najważniejsze. Jak już wspomniałem, krucho mieliśmy z kadrą, bo przecież oprócz w spomnianego Kozioła nie było z nami Tomka Kaczmarczyka, który odpoczywał za kartki, Darka Frysia i Strojka. To dlatego ważne są dla nas punkty i to wszystko, co można by o meczu powiedzieć - kończy Mirosław Kmieć.
Jerzy Zaborski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?