Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wcale mi ich nie żal…

Redakcja
Tomasz Janas w swoim biurze Fot. (RP)
Tomasz Janas w swoim biurze Fot. (RP)
Rozmowa tygodnia - z TOMASZEM JANASEM, ekonomistą, prezesem firmy doradczej Leonardo i byłym skarbnikiem miasta - o kryzysie finansowym, jego wpływie na lokalny rynek i zmianach, które zachodzą w Myślenicach

Tomasz Janas w swoim biurze Fot. (RP)

DP Jak się żyje doradcy finansowemu?

- Nie najgorzej.
DP A w czasach kryzysu?
- Tak samo, a nawet lepiej. Utrata zaufania do instytucji finansowych, w szczególności banków, robi jednak swoje. Dlatego coraz więcej usług wędruje w ręce doradców. Właśnie w ostatnim czasie widzę, że ludzie coraz bardziej zwracają uwagę, aby mieć kogoś, kto naprawdę będzie dbał o ich interes. W ostatnich latach mieliśmy bowiem do czynienia z bardzo agresywną konkurencją na rynku bankowym, a doradcy bankowi realizowali interes banków, w których są zatrudnieni, i swój własny. Klient znajdował się na szarym końcu. Dzisiaj problem polega na tym, że banki poprzez swoje działania - inżynierię finansową - wykreowały kilkakrotnie więcej pieniędzy niż było na rynku. Dzisiaj wszyscy muszą za to zapłacić. Banki natomiast muszą odbudowywać utratę wiarygodności. Jakkolwiek to zabrzmi… należało im się. Zarządzanie bankami poprzez wywieranie presji sprzedaży połączone z umiejętnościami inżynierii finansowej musiało się tak skończyć.
DP Niektóre banki rzeczywiście mają duże problemy. Zatem posługując się parafrazą modnej ostatnio reklamy - co robić, w co inwestować?
- W depozyty w… bankach z rodzimym kapitałem. Może jeszcze waluty, choć rekomendacje w tym zakresie dawaliśmy przed kilkoma miesiącami. Ostatnie dni znacznie zmieniły również sytuację na rynku walutowym. Myślę, że niedługo atrakcyjne będą również inwestycje w… akcje. Chyba również już nikt nie ma wątpliwości, że niebawem wartość dolara zrówna się z wartością euro. Coraz więcej pieniędzy płynie z powrotem do Stanów Zjednoczonych.
DP Dlaczego?
- Coraz więcej osób uważa, że to, co najgorszego mogło się wydarzyć już się tam wydarzyło; że te instytucje finansowe, które miały paść, padły.
DP Czy kapitał polskich banków jest odpowiednio wysoki, bo przecież zdecydowana większość banków dysponuje kapitałem zagranicznym?
- W odróżnieniu od południowych sąsiadów są jeszcze banki, które mają narodowy - polski kapitał. Tak samo jak mają różne produkty. Mogę powiedzieć jedno - w Polsce bardzo niedoceniany jest jeszcze sektor spółdzielczy. Tutaj tkwi duży potencjał. Natomiast wracając do poprzedniego pytania, oczywiście nie wiemy dokładnie, jak rozwinie się sytuacja. Dlatego trzeba ostrożnie inwestować swoje pieniądze i przede wszystkim nie panikować. Bo to jest szczególnie niebezpieczne.
Wyobraźmy sobie taką sytuację, że w jednym momencie wszyscy wypłacają pieniądze z banku. Choćby nie wiadomo jak dobry był ten bank, nic nie pomoże mu przetrwać na rynku.
DP W jakiś sposób każdego z nas to dotyczy…
- To nie jest tak, że kryzys jest wywoływany i gdzieś tam sobie istnieje, na razie daleko od nas. Za kilka miesięcy obudzimy się w innej rzeczywistości, bo skutek działań - zwłaszcza instytucji finansowych - będzie odczuwalny także u nas. Dlaczego? Dlatego że bardzo dużą część gospodarki tworzą spółki-córki; często mamy więc do czynienia z transferem pieniędzy za granicę.
Bardzo niekorzystny jest również fakt, że informacja o problemach banków jest dozowana. Przypomnijmy sobie - najpierw był Fortis, potem Unicredit, wreszcie ING.
DP Kto będzie następny?
- Wśród kandydatów wymienia się Deutsche Bank, Citibank Handlowy, Commerzbank, czyli w Polsce grupę BRE Banku. Myślę, że duże problemy może mieć również Getin Bank.
DP Od kilku tygodni mówi się, że polska gospodarka ma silne podstawy, ale w tym tygodniu widzieliśmy, że złoty spadał na łeb na szyję. Jak więc jest naprawdę i jakie są perspektywy?
- Stan polskiej gospodarki jest odwrotnie proporcjonalny do siły, z jaką ten kryzys się u nas rozwija. Fundamenty mamy dobre, ale jeśli utrzymają się obecne tendencje na rynku walutowym, jeśli banki będą dalej masowo wypowiadały firmom umowy kredytowe bądź zmieniały warunki umów kredytowych, podnosząc stopy procentowe, to taka sytuacja może szybko przełożyć się na kondycję ekonomiczną firm. Ciąg zdarzeń, z którym mamy obecnie do czynienia, może wpłynąć na gospodarkę i wywołać jej spowolnienie. Niewykluczona jest taka samospełniająca się przepowiednia.
Trudno jednak powiedzieć, jak długo to potrwa.
DP Dużo mieszkańców powiatu czy samych Myślenic pyta o radę?
- Tak, szczególnie od czasu, kiedy tąpnęło na giełdzie i mocno zostały przecenione fundusze inwestycyjne. Dzisiaj 90 procent to osoby, którym banki odmawiają albo zmieniają warunki kredytowania.
DP To ci, którzy chcieli np. w 100 proc. sfinansować zakup mieszkania czy budowę domu?
- Tak, najczęściej takie osoby. Dziennie przychodzi ich kilka, kilkanaście. Bardzo niepokojące jest to, że pojawia się coraz więcej przedsiębiorców. To również konsekwencja problemów największego banku w mieście - czyli Pekao SA, który jest pod skrzydłami przeżywającego problemy finansowe Unicreditu.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że banki, wywierając ogromną presję sprzedażową w ostatnich latach, dzisiaj "wkręciły" w problemy ogromną liczbę klientów. Najczęściej wypowiadanym słowem w bankach była "sprzedaż", dzisiaj klienci ponoszą tego skutki.
DP Mówi Pan, że pojawia się coraz więcej problemów w działalności lokalnych przedsiębiorców. Jakie mogą być tego konsekwencje?
- Niestety, ale na pewno wzrośnie bezrobocie i myślę, że szczególnie dotknie ono ludzi młodych.
W tym tygodniu byłem u jednego ze słowackich klientów i mogę powiedzieć o pewnej znamiennej rzeczy. Volkswagen i Kia zlikwidowały tam całe zmiany w swoich zakładach motoryzacyjnych. W Polsce jest spora liczba ich kooperantów produkujących podzespoły do tych samochodów, więc pewnie redukcja zatrudnienia dotknie także ich pracowników.
DP Przed tygodniem pisaliśmy, że firma Cooper Standard Automotive już poinformowała Urząd Pracy, że zwalnia 110 osób w swojej fabryce w Bielsku-Białej. Myśli Pan, że może to dotknąć także zakładu w Myślenicach?
- Nie wiem. Może to być uzależnione od specyfiki produkcji zakładu w Myślenicach i pewnie od tego, którzy klienci ograniczą zamówienia.
DP Minęły ponad dwa lata, od kiedy nie pracuje Pan w gminie. Dużo się w tym czasie zmieniło… Warto było odchodzić?
- Warto.
DP Tylko tyle?
- A po co więcej? Było, minęło…
DP To zapytajmy inaczej. Wyobraża Pan sobie dzisiaj współpracę z burmistrzem Ostrowskim?
- Trudne pytania mi pan zadaje. Chociaż… Może nie takie trudne. Nie, nie wyobrażam sobie.
Byłem gorącym orędownikiem tego, aby w gminie coś zmienić, postawić na młodych, otworzyć się trochę na świat. Ale szybko zweryfikowałem swój pogląd. Zobaczyłem, że jeśli ktoś chce zarządzać takimi dużymi organizmami, to musi mieć odpowiednie przygotowanie. Proszę mi powiedzieć, które firmy są dzisiaj zarządzane przez świeżo upieczonych absolwentów uczelni pedagogicznych? Znam badania naukowe związane z efektywnością gospodarowania środkami publicznymi w zależności od wykształcenia. Generalnie, nauczyciele nie wypadają najlepiej. W pewnym momencie zrozumiałem, że działania prowadzone przez ludzi bez przygotowania w zarządzaniu mają charakter intuicyjny. Tymczasem, jak wiemy, intuicja może czasami zawodzić…
DP W przypadku PKS-u i sprzedaży go firmie z Łodzi też zawiodła intuicja? Bo to, co stało się przy okazji, czyli zupełny brak informacji dla pracowników, lekceważenie przez władze gminy czy niejasna strategia nowego właściciela wygląda raczej na chłodne wyrachowanie.
- Byłem, można powiedzieć, bezpośrednim sprawcą tego, żeby PKS został przekształcony w spółkę pracowniczą. Przesłanka była prosta. Trudno sobie wyobrazić, aby gmina nie miała wpływu na komunikację, bo to jest jedno z jej podstawowych zadań jako jednostki samorządowej.
O kierunku takim najlepiej świadczy również działanie małopolskiego marszałka. W tym roku doszło do precedensu; na mocy nowej ustawy pierwsze przedsiębiorstwo zostało przekazane pod skrzydła Urzędu Marszałkowskiego. Czyli dokładnie widać, że decyzje, które wtedy podejmowaliśmy - jeszcze gdy pracowałem w gminie - nie były błędne. Urzędy nie bronią się przed przejęciem takich firm. Władze Myślenic postanowiły inaczej.
DP Pan by się na taki ruch nie zgodził?
- Podstawowa sprawa jest taka - prywatyzuje się usługi, a nie instytucje. Ktoś, kto nabędzie sprywatyzowane usługi, jeśli będzie chciał je świadczyć, musi zainwestować. Tymczasem prywatyzując instytucję, bardzo często otrzymuje wszystko z dobrodziejstwem inwentarza. Zawsze uważałem, że można wydzielić komunikację. Podstawowy cel był jednak taki, aby gmina miała realny wpływ na wywiązywanie się ze swoich ustawowych obowiązków, w tym organizacji lokalnego transportu zbiorowego. Bo do tego jest zobligowana.
Nie rozumiem jednej rzeczy - dlaczego przesłanką tego, żeby coś prywatyzować czy sprzedawać, jest zły nadzór ze strony właścicielskiej. Tymczasem bardzo często dzieje się tak, że nie można zmienić prezesa czy Rady Nadzorczej. Najlepiej od razu sprzedać i pozbyć się problemu…
DP Myśli Pan, że gmina pod tym względem poniosła bolesną porażkę? Bo tak naprawdę najpierw uwierzyła w ludzi, pracowników firmy, a potem się od nich odwróciła. Szczególnie widać to dzisiaj, kiedy pracownicy czują się oszukani.
- To jest przykre, ale - niestety - prawdziwe.
DP To może inaczej zapytajmy. Czy gmina zrobiła dobry interes, bo w końcu sprzedała PKS drożej niż kupiła w nim udziały? Nawet jeśli umowa jest obwarowana tym, że niecała kwota wpłynęła od razu na konto gminy.
- Przede wszystkim trzeba się najpierw zastanowić, co jest dobrym interesem dla gminy. Paradoksalnie, nie zawsze to, co przynosi pieniądze. Pod uwagę trzeba jeszcze wziąć analizę społecznych korzyści.
Podobna sytuacja jest na Zarabiu, gdzie powstał stok narciarski. Pojawienie się tam nowego operatora powinni odczuć wszyscy pracujący lub prowadzący działalność w tej strefie, przede wszystkim restauratorzy. Sam jestem ciekawy, czy tak się stało.
DP Wracając do PKS-u. Co będzie dalej z busami? Albo inaczej, gdzie jest ich miejsce?
- Centrum komunikacyjne powinno być jedno. Miejsce, gdzie obecnie stoją busy, jest bardzo dobre na bezpłatne miejsca parkingowe w granicach strefy płatnego parkowania, do których zabezpieczenia gmina jest zobowiązana ustawowo, ale takie argumenty w oficjalnych komunikatach się nie pojawiają - być może urząd zapewni je w innym miejscu. Zresztą, takie były zamierzenia. Jeszcze, gdy gmina miała w PKS-ie wiele do powiedzenia, były spotkania, na których mówiło się o przeniesieniu busów na dworzec.
DP Dlaczego zatem do tego nie doszło?
- Dzisiaj można się zastanawiać nad sensem działania gminy, bo likwidacja dworca busów jest w końcu rezygnacją z niemałych dochodów, a brak własnego dworca ich nie zrekompensuje. Problem polega na tym, że tutaj też mamy do czynienia z systemem naczyń połączonych. Jeśli ktoś zrezygnował z określonego dochodu, będzie musiał zrekompensować go w innym miejscu. Nie jest więc wykluczone, że ubytek dochodów w tej części budżetu zrekompensujemy niebawem, płacąc zwiększone podatki.
DP Od kilku lat mówi się o powstaniu Galerii Myślenice na terenie dworca. Myśli Pan, że ona rzeczywiście powstanie?
- Patrząc na dzisiejszą politykę instytucji finansowych, można mieć bardzo duże wątpliwości. A przy okazji, być może kupcy wreszcie zrozumieją, że czynnikiem kluczowym lub jak kto woli krytycznym wcale nie są pieniądze, ale czas. W dzisiejszej rzeczywistości wydaje się to szczególnie ważne. Przecież plany były już gotowe w 2005 roku, dwa lata później galeria miała funkcjonować. Co tam jest dzisiaj? Wydaje mi się, że żadnego budynku nie ma…
DP W Myślenicach w ogóle wiele spraw idzie bardzo wolno. Według planów szpital miał znaleźć się w innych rękach już po wakacjach… Pan był kiedyś w Radzie Społecznej przy szpitalu. Dzisiaj mamy do czynienia z sytuacją, że po trzech nierozstrzygniętych przetargach nie wiadomo, jak zakończy się proces przekształcenia. Dlaczego cały czas władze powiatu są tak naprawdę w punkcie wyjścia? Gdzie tkwi błąd?
- Przyczyna tkwi w lokalnym środowisku… Mam tylko jedno podstawowe pytanie, które można by skierować do zarządu albo radnych: czy sami zdecydowaliby się na zainwestowanie jednego tysiąca złotych z własnej kieszeni w ten szpital? Tylko tyle i aż tyle. A jeżeli nie, to dlaczego? Bardzo chętnie poznałbym odpowiedź, bo ona znacznie pomogłaby w zrozumieniu powodów, dla których nie spłynęła żadna oferta w zorganizowanym przetargu na wynajem powierzchni.
DP A droga, którą wybrał zarząd powiatu, czyli prywatyzacja usług, jest właściwa?
- Moim zdaniem, nie. Lepszym rozwiązaniem byłaby spółka prawa handlowego z pozyskaniem inwestora strategicznego, a w konsekwencji wycena metodą dochodową całego przedsiębiorstwa po restrukturyzacji. Tak wyglądałaby maksymalizacja korzyści dla powiatu i dla lokalnego środowiska. Dzisiaj można domniemywać podobnie jak w przypadku gminnego PKS-u, że jest to pozbycie się problemu z powodu braku możliwości efektywnego sprawowania nadzoru. Zresztą, jest to chyba podstawowa choroba polskiej administracji. Brak ten spowodowany jest istnieniem różnych, nazwijmy to partyjno-środowiskowych powiązań.
Dlaczego spółka prawa handlowego? Otóż dzisiaj w SP ZOZ za gospodarkę finansową i za zarządzanie nie odpowiada tak naprawdę nikt. Tymczasem w spółce prawa handlowego po przekształceniu odpowiedzialność będzie rozciągnięta na cały majątek członków zarządu, Rady Nadzorczej, a rola ciała uchwałodawczego zostanie sprowadzona do podniesienia ręki za albo przeciw absolutorium i zatwierdzeniem sprawozdań i planów spółki.
Dlatego uważam, że ostatnie decyzje Platformy Obywatelskiej w sprawie reform w służbie zdrowia to dobry ruch przed rozkradaniem ZOZ-ów i "pseudoprywatyzacją".
DP Ale ustawa o komercjalizacji szpitali i przekształceniu ich w spółki prawa handlowego nie przejdzie, bo prezydent już zapowiedział weto.
- To już zupełnie inna sprawa.
DP Porozmawiajmy zatem o wysypisku, które ma powstać?
- To bardzo drażliwy temat i inwestycja, której sposób realizacji przelał czarę goryczy. Dlatego również wystąpiłem z rezygnacją.
DP Chce Pan powiedzieć, że były wywierane naciski w tej sprawie.
- Nie chcę tego komentować.
DP Ludzie, którzy zarządzają miastem nie uciekną jednak od odpowiedzi na pytanie - jaki kierunek ma przyjąć jego rozwój. Tymczasem ostatnie miesiące są szczególnie płodne, że chodzi o decyzje strategiczne. Władze przygotowują się do rozbudowy wysypiska, powstała otaczarnia, która coraz mocniej daje się we znaki. Myślenice w ten sposób powinny wykorzystywać swój potencjał?
- Władze wybieramy w trakcie realizacji jakichś przedsięwzięć. Natomiast efekty ich działania są widoczne dopiero po czterech-pięciu latach. Często również w innych realiach gospodarczych. Dlatego bardzo ważne jest zachowanie ciągłości polityki. Szkoda, że w Myślenicach tego nie było. Podobnie jak wojewoda małopolski, mam nadzieję, że kiedyś tak będzie.
Rozmawiał
REMIGIUSZ PÓŁTORAK

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski