Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wciąż odrabiam zaległości. Od początku jestem osobą opóźnioną w rozwoju...

Wacław Krupiński
Jan Kanty Pawluśkiewicz: Do przodu też nie patrzę za bardzo
Jan Kanty Pawluśkiewicz: Do przodu też nie patrzę za bardzo Andrzej Banas
Jan Kanty Pawluśkiewicz: Bardzo chciałem obejść ten jubileusz. Obejść bokiem, rzecz jasna. Ale Kraków lubi jubileusze

- Lubisz piosenkę Andrzeja Rybińskiego „Nie liczę godzin i lat”?

- Lubię. Piękna melodia.

- Bardziej o słowa pytam…

- Też lubię. I także nie liczę.

- Gdy miałeś lat naście, jak patrzyłeś na osoby w Twoim obecnym wieku?

- Nie widziałem ich. Myślałem, że takich już nie ma.

- A teraz na siebie jak patrzysz?

- Być może świadczy to o jakimś niekorzystnym stanie mego ducha, ale nadal czuję się studentem IV roku Wydziału Architektury. Nie jest to może stan permanentny, ale odczuwany bardzo często.

- A czemu IV roku, a nie V?

- Bo na piątym już trzeba było decydować, co dalej. Czy rozwijamy z Markiem Grechutą działalność z Anawa, czy jednak pozostajemy przy architekturze. A rok wcześniej jeszcze był luz… Wszystko przed nami.

- Nie lubisz słów związanych z wiekiem. Wnuczka zwraca się do Ciebie „Janku”, a nie dziadku…

- Nie cierpię tego słowa. Może dlatego, że mój dziadek ze strony taty, zobaczywszy mnie na drugi czy trzeci dzień po mym urodzeniu, machnął ręką i jakoś tak się wyraził, że niby potwór lub coś w tym rodzaju. Bo ja dużo ważyłem… On w ogóle był na dzieci okropnie „cięty”, a ja, niestety, gdy już podrosłem, miałem zacięcie do złośliwości i chętnie go przedrzeźniałem.

- Czyli prosiłeś się, by Ci przylał.

- Żeby aż prosić, to nie.

- Pytałem o lata, bo przed Tobą jubileusz związany z poważnymi urodzinami…

- …który bardzo chciałem obejść. Obejść bokiem, rzecz jasna. No, nie udało się. Kraków lubi jubileusze, zatem jego władze postanowiły, że odbędzie się mój koncert, a to już dla mnie bardzo ważne. Zatem zapraszam 7 października do ICE na „Pieśni z ogrodów Jozafata”… Miały już dwie odsłony - ostatnią jako „Weneckie opowieści o piekle j raju”.

- Czyli to muzyka dla Ciebie ważna, skoro do niej wracasz?

- Długo uważałem ją za wtórną wobec „Harf Papuszy”, które cenię najbardziej, w nich nie zmieniłbym ani nuty. Półtora roku temu do niej powróciłem i napisałem całość niemal od nowa. I tak powstały te pieśni, rozpięte pomiędzy XVI wiekiem, kiedy Dante napisał „Boską komedię”, a czasem, kiedy, mam nadzieję, odbędzie się właściwa premiera. Czyli tym momentem w dziejach świata, kiedy - jak ująłem to w swym domniemaniu futurologicznym na temat Sądu Ostatecznego - dojdzie w Dolinie Jozafata do spotkania tych, co byli w niebie, tych, co odpokutowali w czyśćcu, jak i tych z piekła, po czym nastanie czas absolutnej radości i uciech. A więc i twórczości. I wtedy moje „Pieśni” mogą się przydać. A będą tam wszyscy soliści, najwspanialsze orkiestry… Naturalnie wplotłem w te „Pieśni” także odniesienia do współczesności; mają charakter intrygująco-niepokojący, z elementami przesadnej ekspresji, do czego, jak wiesz, mam zacięcie.

- Kto je teraz zaśpiewa?

- Dwie wspaniałe sopranistki - Elżbieta Towarnicka i Iwona Socha, Magdalena Idzik - mezzosopran, baryton Kamil Zdebel oraz tenor Aleksander Kruczek. Z nimi - Orkiestra Akademii Beethovenowskiej oraz stuosobowy chór pod kierownictwem Wiesława Delimata. Całość poprowadzi Ewa Strusińska.

- 4 listopada usłyszymy z kolei w ICE Twoje „Nieszpory ludźmierskie”, które miały premierę równo 25 lat temu...

- I właśnie z tej okazji wspaniały menedżer, Jurek Góralczyk postanowił wystawić je w kilku dużych miastach Polski. Niestety - już bez Zbyszka Wodeckiego. Pozostali soliści oraz dyrygent - Rafał Jacek Delekta towarzyszą „Nieszporom” od czasu premiery.

- To przed Tobą w sumie trzy jubileusze, bo również pół wieku od występu z Markiem Grechutą i Anawa na ówczesnym Ogólnopolskim Festiwalu Piosenkarzy Studenckich, który rozpoczął waszą zawodową karierę.

- Cenię sobie ten jubileusz, ale nie przykładam to niego specjalnej wagi, bo to jednak był sukces głównie Marka, który w ciągu jednej nocy stał się gwiazdą.

- A do czego przykładasz wagę?

- Masz tyle miejsca, bym wszystko wymienił? Na pewno - sięgam do czasu sprzed „Nieszporów” - do muzyki teatralnej, spektakli Kazimierza Kutza, z którym współpracowałem przez niemal 20 lat, także w filmie, ale także pracy z innymi reżyserami, jak: Tomek Zygadło, Agnieszka Hol-land, Feliks Falk... To pozwalało mi na bogate relacje z ludźmi wybitnymi, choć, jak wiesz, generalnie nie przepadam za towarzystwem…

- Bo Ty jesteś „Jan Kanty Osobny”, że przywołam tytuł naszej książki. To może i egocentryk, co to wpatruje się w siebie…

- Ale nie zawsze tak uważnie, jak bym chciał.

- A krytycznie?

- Nawet wnikliwie krytycznie.

- A jak tak patrzysz na swą twórczość, coś byś chciał wykluczyć?

- Nie. Te moje stare nuty są przecież niepodważalnym dokumentem mojego nieuctwa, są dokumentem pretensjonalnej skłonności do pisania jakiejś dziwacznej muzyki, czego dowodem ta do filmów Tomka Zygadły. Pisałem bowiem muzykę, jaką chciałem, a nie taką, jaką uzgodniliśmy z reżyserem. To są dokumenty mej niekompetencji, by nie rzec poniżenia. Ale zarazem, pocieszam się, w przeciwieństwie do tego są i dowody - no, czego?

- Wywyższenia.

- I o to chodzi! Dopiero ta amplituda sprawia, że jestem wiarygodny.

- Czyli możesz jak Edith Piaf zaśpiewać „Niczego nie żałuję”?

- Mogę. Ale drugim głosem.

- To co z gamy Twych dokonań jest dla Ciebie najważniejsze - potrafisz wskazać?

- Koncert, który przede mną. Postanowiłem bowiem napisać Koncert skrzypcowy. Na skrzypce i orkiestrę. Ale z transkrypcją na zespół kameralny.

- To już wiemy, jakie ma plany spełniony artysta…

- Nie do końca spełniony; jeszcze dużo grafik do zrobienia. Wciąż odrabiam zaległości. Od początku jestem osobą opóźnioną w rozwoju. Wszystko zaczynałem zbyt późno. Tak było z Anawa - przecież, gdy Marek dostawał wspomnianą przez ciebie nagrodę, miałem 25 lat, muzykę filmową zacząłem pisać znacznie później, za malarstwo wziąłem się w roku 1999. Zarazem to moje zapóźnienie daje szansę, że nie zdążę rozwinąć się do końca. To byłoby najstraszniejsze. Bo co wtedy dalej?!

- Jubileusz skłania Cię do spojrzenia wstecz, czy patrzysz wyłącznie do przodu?

- Mówiąc serio, wszelkie podsumowania są zajęciem męczącym, bo każą wracać i w te rejony poniżenia. To tak, jakbyś przypominał sobie rodzaj płaconych mandatów… Ale do przodu też nie patrzę za bardzo.

- To, czego oczekujesz od losu?

- Nie umiem powiedzieć. Wiem, czego bym na pewno nie chciał. Stanu bezradności, ale to chyba puenta zbyt poważna.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 22

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski